Błędne skojarzenia...
Październik 2007
O pewnych nieporozumieniach wokół betanek, Armii Maryi i mariawitów.
W ostatnim czasie na marginesie sprawy kazimierskich betanek oraz Armii Maryi prasa polska przywoływała wydarzenia związane z mariawityzmem. Próbowano doszukiwać się podobieństw między postępowaniem matki Jadwigi Ligockiej, a św. Marii Franciszki Kozłowskiej, czy doktryną Kościoła Katolickiego Mariawitów, a nauczaniem Armii Maryi. Warto w tym względzie odwołać się do wywiadu, jaki o. Maciej Zięba OP udzielił na łamach „Dziennika” (Betanki złamały ślub posłuszeństwa, z dn. 11 X 2007r.) oraz artykułu ks. Andrzeja Draguły opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” (Narodziny schizmy, z dn. 7 X 2007r.). Można by było przytoczyć i inne przykłady z publikacji prasowych lub zamieszczonych na stronach internetowych, jednakże te dwa z opiniotwórczych czasopism pozwalają uchwycić istotę błędnego odniesienia poruszanych problemów do kwestii mariawickiej.
Osoba matki Jadwigi Ligockiej i konflikt z władzą zwierzchnią Zgromadzenia Sióstr Betanek jest niewątpliwie sprawą trudną i kłopotliwą dla Kościoła Lubelskiego. Okazanie przez siostry związane z ówczesna przełożoną nieposłuszeństwa zakonowi i biskupowi było wyrazem ich wiary w prawdziwość wizji matki Ligockiej. Jednak ani zakon ani biskup miejsca nie mogli dokonać kanonicznego przesłuchania przełożonej, a także nie znali całości treści jej objawień. Znamiennym jest, że po usunięciu sióstr z zakonu – wówczas już byłe zakonnice- nie opuściły klasztoru i nie wpuszczały do niego duchownych, którzy z ramienia kurii biskupiej chcieli podjąć mediację. Innymi słowy nie można tu mówić o zaistnieniu dialogu.
Zupełnie odmiennie wyglądała sprawa z Objawieniami św. Marii Franciszki Kozłowskiej. Prowincjałowie Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów, z polecenia Założycielki, przedstawili tekst Objawień oraz ustawy biskupom lubelskiemu, warszawskiemu i płockiemu. Jednak ordynariusze lubelski i warszawski odmówili zapoznania się z przedłożonymi dokumentami, zaś płocki uczynił to – jak się zdaje – z obowiązku wynikającego z faktu zamieszkania św. Marii Franciszki na terenie jego diecezji. Mariawici chcieli zatwierdzenia przez ówczesny Kościół, lecz biskupi stosując represje względem kapłanów mariawitów i nie rozdzielając kwestii orzeczenia o prawdziwości Objawień od zatwierdzenia zgromadzeń mariawickich przekreślili możliwość jakiegokolwiek dialogu. Także i dokumenty wydawane przez kurię rzymską odnośnie mariawitów świadczą, że wiadomości na temat samej Założycielki i Zgromadzenia kapłańskiego dochodziły do Rzymu nieprecyzyjne a czasem po prostu nieprawdziwe. Sprawa kazimierskich betanek i zgromadzeń mariawickich to dwie różne rzeczywistości, których łączenie w tym przypadku jest chybione.
Ojciec Maciej Zięba stwierdza, że w wizjach matki Ligockiej pojawiło się zło, jakieś manie, histerie religijne, które powstały niejako w oderwaniu od świata. Nie zapominajmy – powiada duchowny - że te kobiety były odizolowane, słuchały tylko tego, co mówiła jedna, ważna dla nich osoba. Jednak trudno zgodzić się z porównaniem, jakie snuje przeprowadzająca wywiad, Katarzyna Świerczyńska: Historia zna już podobne przypadki. Po powstaniu styczniowym siostra Maria Kozłowska powołała Zgromadzenie Kapłanów Mariawitów. Papież go nie uznał, ale Kościół działa do dziś. Nie sposób nie zauważyć próby przeciwstawiania przez Redaktorkę postaci Faustyny Kowalskiej (której przypisuje ona przymiot świętości) z osobą Założycielki mariawitów (której tego przymiotu odmawia). Na jakiej podstawie dziennikarka stwierdza, która z tych kobiet jest świętą, a która nie – trudno dociec. Trudno również przejść obojętnie obok pytania Pani Redaktor: kiedy Kościół uznaje, że jakaś grupa jest sektą? i odpowiedzi, jakiej udzielił o. Zięba: Jeśli mamy do czynienia ze świadomym zerwaniem z biskupem Rzymu, z papieżem. Wobec takiego rozumowania tekst wywiadu sugeruje, iż u podłoża mariawityzmu były jakieś manie, histerie religijne, zaś Kościół Starokatolicki Mariawitów to sekta. Nie sposób oczekiwać od red. K. Świerczyńskiej wiary w świętość Marii Franciszki Kozłowskiej, choć dziwi narzucanie przez nią przekonania o wyjątkowości Faustyny Kowalskiej. Jednak stosowanie przez duchownego pojęcia, które traktowane jest przez mniejszości wyznaniowe jako inwektyw stanowi osobliwy ekumeniczny corpus dilecti.
Osobliwe zestawienie teologii wspólnoty felicjanowskiej oraz tworzonej przez Armię Maryi prezentuje ciekawą perspektywę badawczą dla teologów czy religioznawców, jednak sposób w jaki uczynił to ks. A. Draguła przypisuje św. Marii Franciszce nieprawdziwe rzeczy. Oto Autor przywołuje treści z objawień matki Marie – Paule, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła Rzymskokatolickiego. Jako jeden przykładów podaje deifikację założycielki Armii Maryi, co pozwala mu na porównanie z Założycielką mariawitów. Trudno nie zgodzić się z ks. Dragułą, że zarówno u podstaw kongregacji mariawickiej, jak i zgromadzenia Armii Maryi są objawienia założycielek. Pomyłką jednakże jest zestawianie procesu deifikacji Marie – Paule z treściami objawień św. Marii Franciszki. W pismach Założycielki mariawitów nie znajdujemy ani jednego fragmentu świadczącego na rzecz uznania Jej za osobę boską. Współczesna teologia Kościoła Katolickiego Mariawitów (tj. nurtu felicjanowskiego) ukształtowana została przez jego zwierzchników (abp. M.M. Kowalski, czy abp. M.R. Wojciechowski), zaś idea deifikacji Założycielki pojawiła się dopiero 15 lat po jej śmierci. Odmiennie kwestia ta przedstawia się w stosunku do matki Marie – Paule. Teologia jej osoby rozwijana jest z jej udziałem i aprobatą, zaś deifikacja założycielki stanowi integralny element doktryny wspólnoty. Członkowie Armii Maryi wierzą bowiem, że Marie-Paule jest obecna w Eucharystii w tym samym znaczeniu co Jezus Chrystus. Podobnych sformułowań nie znajdziemy w Objawieniach św. Marii Franciszki Kozłowskiej.
Przykład kazimierskich betanek i Armii Maryi może przywoływać na myśl postać św. Marii Franciszki Kozłowskiej. Warto jednak pamiętać, że sprawa matki Jadwigi Ligockiej i matki Marie – Paule traktowane są jako kłopotliwe i niechciane. Zestawiając z nimi, w jednym rzędzie, Założycielkę mariawitów traktuje się Ją tak samo – jako postać kłopotliwą i niechcianą. Zarzuca się grupie matki Ligockiej brak chęci dialogu, jednak stawiając obok niej św. Marię Franciszkę zapomina się, że do dialogu nie była wówczas gotowa Kuria rzymska. Mówiąc natomiast o wprowadzaniu przez matkę Marie – Paule kultu jej własnej osoby nie wspomina się kategorycznego sprzeciwu św. Marii Franciszki wobec podobnych tendencji, które nie wychodziły od niej, a były raczej oddolnymi ruchami. Zdaje się, że wymaga tego nie tylko rzetelność dziennikarska, ale także wyczucie taktu ekumenicznego.
Tomasz Dariusz Mames