Mariawita nr 4-6/2013

Tobie w ten dzień zostało oznajmione wielkie Miłosierdzie dla świata


Mija 120 lat od czasu, gdy Pan Jezus objawił św. Marii Franciszce Dzieło Wielkiego Miłosierdzia. Objawienie o miłosierdziu Bożym skierowane było do Kościoła, ale jego treść obejmowała swym zasięgiem cały świat.

Jak Dzieło Odkupienia ma charakter uniwersalny, powszechny, dotyczy wszystkich ludzi, tak również Bóg pragnie okazać obfitość Swej dobroci całemu światu. W dzień Matki Bożej Anielskiej, 2 sierpnia 1893 roku Pan Jezus objawił naszej Założycielce: „Widziałam Sprawiedliwość Boską na ukaranie świata i Miłosierdzie, dające ginącemu światu, jako ostatni ratunek, Cześć Przenajświętszego Sakramentu i Pomoc Maryi”. Objawienia św. M. Franciszki były fundamentem powstania Mariawityzmu oraz Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów Nieustajacej Adoracji Ubłagania. Przyczyniły się również do powstania Związku Powszechnego Nieustającej Adoracji Ubłagania, do którego mogli należeć wszyscy, którzy uwierzyli w dziejową misję Mariawityzmu.

Wiara kapłanów, sióstr zakonnych oraz ludu mariawickiego, była w istocie oparta na głębokim przekonaniu, iż świat współczesny, a zwłaszcza Kościół czasów ostatecznych, potrzebują gruntownej reformy. Mariawityzm w swym praktycznym działaniu kierował i nadal kieruje się troską o chwałę eucharystycznego Pana, jako źródła Miłosierdzia Bożego. Hasłem mariawitów są słowa: „Wszystko na większą chwałę Bożą i cześć Przenajświętszej Panny Maryi”.

To, co inspirowało do pracy na niwie Kościoła Mariawitów, to szczere pragnienie uwielbienia Chrystusa w Eucharystii. „Adoracją ubłagany i w Komunii przyjmowany miłosierdzia spełnia cud”. Wiara w to, iż odnowienie oblicza ziemi, odrodzenie Kościoła polega na wskrzeszeniu czci dla Przenajświętszego Sakramentu były głównym motywem życia wszystkich mariawitów. „Poznałam, że wielka chwała Boża polegać będzie na wskrzeszeniu i upowszechnianiu czci Przenajświętszego Sakramentu i poznałam, że pomimo przeszkód Cześć ta musi się rozpowszechnić, że opanuje cały świat”, (słowa św. M. Franciszki). W ciągu zaledwie kilku lat, zostały zbudowane wspaniałe kościoły i kaplice, w których gromadzili się wierni na Mszę św. i Adorację Przenajświętszego Sakramentu.

Niestety, przyszły lata surowych doświadczeń i bolesnej lekcji historii. Nie wszyscy stanęli na wysokości powołania, dlatego m.in. w wielu sercach zrodziło się zwątpienie. Również i dzisiaj nie zawsze wyznawcy naszego Kościoła pamiętają o tym, aby być w liczbie adoratorów Utajonego Pana, którzy błagają o miłosierdzie dla świata. Pomimo ludzkich słabości dzieło Boże jest chronione przez Opatrzność, o czym zapewnia sam Pan Jezus: „Ja Sam dzieło Swoje doprowadzę do końca”, „To jest wojsko Maryi, więc złóż w Jej ręce wszystko i bądź spokojna, módl się, i pracuj, Ja Cię wspierać będę” (Dz.M.).

Tak jak w życiu człowieka, podobnie w życiu wspólnoty Kościoła, zdarzają się chwile przygnębienia, a nawet upadku. To jednak wcale nie świadczy o niedoskonałych zasadach, tym bardziej objawionych przez Pana Boga, jest jedynie świadectwem naszych grzechów i zbyt małego zaangażowania w sprawy Boże. Mariawityzm nie tylko żyje, lecz jego idea, aby „cały świat został ogarnięty czcią dla Przenajświętszego Sakramentu”, zatacza coraz szersze kręgi. Przykładem są mariawici we Francji, którzy swoją gorliwością dają świadectwo wiary i miłości dla Eucharystycznego Pana. Jest to niewątpliwie znak czasu potwierdzający, iż „celem Mariawityzmu jest przywrócenie Kościoła do takiego stanu, w jakim pozostawili go apostołowie”.

Tym wszystkim, którzy walczyli z Mariawityzmem, należy przypomnieć słowa Gamaliela, nauczyciela św. Pawła: „Jeżeli jest to wymysł czy dzieło czysto ludzkie, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście pochodzi od Boga, nie zdołacie ich zniszczyć. Może się przy tym okazać, że walczycie z Bogiem.”. (Dz.Ap.5,38-39). Historia Kościoła dowiodła, że pomimo prześladowań, a nawet męczeństwa chrześcijan, Kościół oparł się wszystkim przeciwnościom. Podobny los spotykał Mariawityzm. Były przecież lata prześladowań mających na celu jego zniszczenie. Niestety, także i obecnie zdarzają się przypadki szkalowania mariawityzmu i przekazywania wiadomości niezgodnych z rzeczywistością. Pan Jezus tym, którzy są poniżani przypomina słowa otuchy. „Nie lękajcie się... Oddam wam cały świat”. Należy zatem bezgranicznie zaufać Bogu i mieć w duszy ustawiczną wiarę w to, iż Mariawityzm jest Dziełem Bożym i żadna siła, nie jest w stanie go zniszczyć.

Bóg czasem nas doświadcza i prowadzi drogą cierpienia po to, aby nas utwierdzić, że Mariawityzm jest potrzebny do pełnego rozszerzenia czci dla Chrystusa obecnego w Eucharystii. Jako mariawici powinniśmy rozniecać iskrę chwały Bożej i przyczyniać się do tego, aby płomienie miłości dla Chrystusa w Eucharystii, ogarnęły cały świat. Miłość dla Chrystusa w Sakramencie Ołtarza powinna inspirować do życia zgodnego z Dekalogiem i duchem Ewangelii świętej. Miłość ta powinna znaleźć swoje odbicie nie tylko w sercu każdego chrześcijanina, ale przede wszystkim w relacjach z naszymi braćmi i siostrami.

Mając więc świadomość odpowiedzialności za przynależność do Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, powinniśmy z pomoca Matki Najświętszej i św. M. Franciszki urzeczywistniać powołanie, do którego zostaliśmy wezwani. A sto dwudziesta rocznica objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, niech spotęguje w naszych sercach żarliw oddawanie chwały Bogu. Niech ożywi naszą pobożność wyrażaną uczestnictwem we Mszy św. i odprawianiem Adoracji Ubłagania. Jubileusz ten powinien być powodem do refleksji, w jaki sposób możemy lepiej i wierniej wypełnić pragnienie Chrystusa zawarte w objawieniach św. M. Franciszki: „Chcę, aby na ziemi ludzie oddawali Mi taką Chwałę w Przenajświętszym Sakramencie, łącząc się ze Świętymi, aby ziemia stała się odbiciem nieba” (Ps 43).

Wszystkim nam potrzbena jest łaska Boża i pomoc Maryi, abyśmy mogli godnie wypełniać posłannictwo Boże. Niech słowa psalmisty Pańskiego pobudzają wszystkich do wytrwałości i wierności dla Mariawityzmu: „Miej ufność w Bogu, albowiem jeszcze będę Go chwalił, Zbawiciela mojego i Boga mojego”. Należy dokładać wszelkich starań, aby dzieci i młodzież mariawicka była wychowywana w duchu miłości dla Mariawityzmu.

Z pokorą prośmy Boga, aby liczba czcicieli Przenajświętszego Sakramentu została zwielokrotniona. Niech słowa psalmisty zachęcą do gorliwości w adorowaniu Baranka Bożego, Utajonego w Przenajświętszym Sakramencie: „Nie nam Panie, nie nam, ale Imieniu Twemu daj chwałę” (Ps 115,1).

bp M. Ludwik Jabłoński

Tytuł artykułu pochodzi z DZWM, s.20

Refleksja nad 120. rocznicą Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia


„Jak Święty Franciszek w dzień Przenajświętszej Panny Maryi Anielskiej otrzymał wielką łaskę dla ludzi, tak i tobie w ten dzień oznajmione zostało wielkie Miłosierdzie dla świata, ten dzień ma być początkiem zawiązku Maryawitów.”

Słowa Pana Jezusa skierowane do Mateczki w dniu 2 sierpnia 1893 roku

   2 sierpnia 1893 roku, w Płocku w kościele seminaryjnym św. Jana Chrzciciela, w którym do dziś znajduje się obraz Matki Bożej Anielskiej był przełomowym dniem w życiu świętej Marii Franciszki. Cóż takiego wydarzyło się tego dnia? Co objawione miała światu taka skromna zakonnica? Czym dla nas jest Dzieło Wielkiego Miłosierdzia?

- Na to pytanie powinniśmy wpierw odpowiedzieć sobie sami. Jak pojmujemy istotę, treść i przesłanie tego Dzieła. Czym Ono jest?

Dzieło Wielkiego Miłosierdzia jest to ostatni ratunek dla ginącego w grzechach świata, dany przez Boga na ostateczne czasy, przez ręce świętej Marii Franciszki Kozłowskiej, we czci Przenajświętszego Sakramentu i Pomocy Maryi. Celem tego Dzieła jest powtrzymanie gniewu Bożego, przyprowadzenie ludzkości do pierwotnej doskonałości i Miłości Bożej, odrodzenie Kościoła i odnowienie całego świata.

Głównym fundamentem tego Dzieła jest cześć Przenajświętszego Sakramentu. Wyraża się ona przez częste i godne przyjmowanie Komunii Świętej, uczestnictwo w Najświętszej Ofierze Mszy Świętej oraz odprawienie Adoracji ubłagania. Te trzy formy oddawania czci Chrystusowi Utajonemu, mają doprowadzić człowieka do prawdziwego szczęścia w Bogu już tu na ziemi. „widziałam nowe Zgromadzenie Mariawitów i wielką chwałę Bożą, a cały świat jakby ogarniony adoracją Przenajświętszego Sakramentu.” – pisze w swoich Objawieniach nasza najdroższa Mateczka. Wielka chwała Boża, którą widziała, polegać będzie na wskrzeszeniu i rozpowszechnieniu czci Przenajświętszego Sakramentu, która pomimo przeszkód musi się rozpowszechnić i ogarnie cały świat. Wyrazem tego, jest hasło zamieszczone na medalionie mariawickim: „Wszystka ziemia niech cię adoruje i błaga”, pochodzące z Psalmu 65. Założycielka mariawityzmu pragnęła, aby wszyscy ludzie poznali i umiłowani Pana Jezusa utajonego w Przenajświętszym Sakramencie i w Nim samym zostali zjednoczeni, a nie w człowieku grzesznym, który jak cień przemija.

W Komunii Świętej jest obecny Boski Miłośnik dusz i przybywa do ludzkich wnętrz, aby je oczyszczać, pokrzepiać, posilać i uświęcać. Dlatego tak ważnym jest oczyszczenie serca w Sakramencie Pokuty, uświadomienie sobie własnej nędzy i słabości oraz dostąpienie Miłosierdzia Boga, przed przyjęciem Ciała i Krwi Pańskiej. Czym jest adoracja? Na to pytanie zdaje się najlepiej odpowiedzieć nasza Mistrzyni: „Adoracja to najpiękniejsza modlitwa, to bezpośrednia rozmowa duszy z Panem Jezusem, obecnym w Przenajświętszym Sakramencie. To przedstawienie Panu własnej nędzy i błaganie, by raczył wejrzeć na słabość natury ludzkiej i mocą swej łaski uświęconej obmyć każdego człowieka z grzechów obdarowując mocą do trwania w niej oraz wprowadzić go na drogę bezgrzesznego życia, którego ukoronowaniem będzie ciągłe przebywanie Boskiego Gościa w sercu i ubóstwianie człowieka”. Do adoracji Chrystusa wezwani są wszyscy mariawici, z racji swego powołania do Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, daje ona moc do walki z pokusami. W połączeniu z wytrwałą pracą nad swoim charakterem, odbiera szatanowi moc kuszenia nad duszami i sercami ludzkimi. Adoracja ma wiele form i powinna prowadzić człowieka do osobistej rozmowy z Chrystusem.

W Ofierze Eucharystycznej – Mszy Świętej, za przykładem naszej Świętej Matki, podczas podniesienia powinniśmy ofiarować Przenajświętszą Hostię Ojcu Niebieskiemu, jako Ofiarę błagalną za grzechy całego świata, aby powstrzymać Sprawiedliwość Boga i odwrócić Jego gniew. Podczas podniesienia kielicha z Krwią Przenajdroższą powinniśmy błagać, o odnowienie Kościoła i odnowienie oblicza ziemi.

Chrystus pragnie, aby ludzie na ziemi, łącząc się ze świętymi, oddawali mu taką chwałę w Przenajświętszym Sakramencie, aby ziemia stała się odbiciem nieba. Pragnie przez ten Boski Sakrament Miłości odnowić serca ludzi, dokonać odrodzenia całego świata i uświęcenia każdego człowieka. Wszelkie błędy i upadki w Kościele pochodzą od zaniedbania czci Jezusa Eucharystycznego, od odejścia od pierwotnego sposobu życia w miłości i prawdzie.

Dlatego też w Mariawityzmie, mają powtórzyć się wszystkie błędy i upadki Kościoła powszechnego, ale jak tam trwało wieki, u nas szybko ma się zakończyć. Sam Pan Jezus objawił Mateczce rozszerzenie adoracji ubłagania Przenajświętszego Sakramentu: „Dom wasz mają uważać mariawici i mariawitki jako swoją kolebkę i ognisko nieustającej adoracji, z którego płomienie wybuchną na cały świat”.

Drugim filarem Dzieła Wielkiego Miłosierdzia jest Pomoc Maryi: „Jako się nieustanne wysiłki przeciwko Bogu i Kościołowi tak jest potrzebna nieustająca Pomoc Maryi”. W objawieniach Mateczki dowiadujemy się że: Imię Maryi ma ogarnąć cały świat, przez pracę kapłanów i sióstr mariawitek, a w Jej ręku jest odnowienie świata. Dlatego tak ważnym środkiem dla nas jest wzywanie Nieustającej Pomocy Maryi, gdyż jako Niepokalanie Poczęta, pohańbiła szatana i w sposób duchowy dopełniła męki Chrystusa pod krzyżem. Mariawici, z racji swojej nazwy (Maria vitae - życie Maryi) są wezwani do szczególnego naśladowania życia Matki Bożej. A więc życia zwyczajnego i prostego, lecz pełnego świętości i miłości w otaczającym nas świecie. Życie Maryi było cichym, lecz ustawicznym oddawaniem Bogu chwały, przez pełnienie Jego Najświętszej Woli.

Maryja ma ogromną moc, obdarzyć duszę, która ją wzywa, do odparcia pokus szatańskich i pokonania grzechu w swoim życiu. Mariawici mają być wojskiem Maryi, przepowiedzianym przez św. Ludwika Grigniona de Montforta: „to jest wojsko Maryi, więc złóż w Jej ręce wszystko i bądź spokojna. Módl się, ufaj i pracuj. Ja cię wspierać będę.”- powiedział Pan Jezus do naszej Mateczki.

Dzieła Wielkiego Miłosierdzia nie da się oderwać od osoby świętej Marii Franciszki: „Im ściślej wola twoja zjednoczona będzie z Moją wolą, tym dzieło to stanie się doskonalsze” – powiedział do Niej Pan Jezus. Mateczka została wybrana przez Boga jako Mistrzyni i Matka tego Dzieła. Jej Objawienia, pisma i listy są nieodzowną wskazówką w dojściu do poznania i umiłowania Boga. Wprowadzają dusze na wyższe stopnie modlitwy i duchowości chrześcijańskiej. Mateczka jest prawdziwą Matką swoich duchowych dzieci, które zrodziła w boleściach. Na Niej odbiło się nieznane światu i ukryte życie Maryi: „jak święty Franciszek naśladował najbliżej Pana Jezusa, tak ty naśladować będziesz najbliżej Najświętszą Pannę i wszystko to, co Ona, będziesz przechodziła w podobieństwie, ale pamiętaj, że jak Maryja była niepokalanie poczęta, tak ty jesteś wielką grzesznicą. Ona ma być ci wzorem i przewodniczką.” Jest to więc wielkie wybraństwo naszej Założycielki, do której Pan Jezus skierował piękne słowa: „twoją chwałę poczytuję za Moją, a zniewagi tobie wyrządzone poczytam za zniewagi Mnie wyrządzone”. ej wstawiennictwo u Boga jest bardzo skuteczne o czym świadczą słowa błogosławieństwa Trójcy Przenajświętszej, które usłyszała w duszy Mateczka: „Pokój i miłosierdzie tym za którymi błagać będziesz”. Nasza Mistrzyni dostąpiła Miłosierdzia Bożego w sposób najwyższy, została odjęta Jej żądza pychy i zmysłowości, a więc dwóch głównych źródeł grzechu, zaś na to miejsce została przejęta żądzą większej chwały Bożej i żądzą powstrzymania grzechu. Jej radością była chwała Boża, a boleścią i smutkiem – grzech. I chociaż urodzona została w grzechu pierworodnym, i w swoim świętym życiu widziała wiele grzechów uczynkowych, to jednak została utwierdzona w łasce Boskiej oraz została obdarzona łaską powstrzymania się od grzechu. To właśnie Jej Pan Jezus wyjaśnił potrójne pohańbienie szatana: pierwszy raz przez anioła, drugi raz przez Matkę Boga – Człowieka, a trzeci raz przez grzesznicęi rzekł: „Tobie dam zwycięstwo i moc nad duchem nieczystym.” Jej wola była ściśle zjednoczona z Wolą Pana Jezusa, co Sam wielokrotnie potwierdzał: „po Najświętszej Pannie nikt tak nie wypełnił woli Mojej, jak ty ją wypełnisz.”, dlatego też została podniesiona do godności Matki Miłosierdzia, która otwiera drogę do wyższej doskonałości. Wszyscy którzy otwierają przed Nią sumienia i serca mają zostać podniesieni na wysokie stopnie modlitwy i będą mieli udział w darach i łaskach, jakimi Ona sama została obdarzona. Sam Pan Jezus chciał, aby stała się ofiarą za grzechy kapłanów: „czy byś nie chciała być za nich ofiarą, kiedy co mam najdroższego tobie oddaję? Najdrożsi mi są kapłani, a tobie dam moc nad kapłanami.” Szatanowi ma zostać odjęta moc kuszenia wybranych, oraz tych, którzy będą odprawiać całym sercem nieustającą adorację ubłagania Pana Jezusa utajonego w Przenajświętszym Sakramencie. O roli jaką Mateczka pełni w Dziele Wielkiego Miłosierdzia, możemy dowiedzieć się ze słów samego Pana Jezusa: „jak Ja przez ręce Maryi ofiarowałem się Ojcu Niebieskiemu na zbawienie świata, tak przez twoje ręce chcę ofiarować Moje miłosierdzie światu.”

Dzieło Wielkiego Miłosierdzia jest jednym z trzech wielkich Bożych Dzieł – aktów Miłości Boga wobec człowieka. Pierwszym jest Dzieło Stworzenia. Bóg Ojciec stworzył człowieka i świat dla niego, stworzył go na obraz i podobieństwo Swoje, aby ten go kochał i oddawał Mu chwałę. Człowiek przez sprzeniewierzenie się Woli Bożej, wybrał grzech i odtąd podlega jego skutkom. Przez to Bóg obrał sobie lud wybrany – Izraelitów, który miał przez Prawo wypełniać Wolę Bożą i oddawać Bogu chwałę. Ponieważ Żydzi sprzeniewierzyli się Bogu, obiecał On zasłać Mesjasza-Króla, który zadośćuczyniłby Sprawiedliwości Bożej. Dlatego też drugim Dziełem Bożym jest odkupienie człowieka. Syn Boży stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia i wskazał drogę, po której mamy kroczyć. Ofiara Krzyżowa Pana Jezusa, to Nowe Przymierze – prawo Miłości Boga i bliźniego. Człowiek przez Chrzest święty zanurza się w śmierć Chrystusa. Przez przyjęcie Sakramentów Świętych i słuchanie Słowa Bożego, może iść drogą prowadzącą do świętości, czyli osiągnięcia szczęścia wiecznego z Bogiem w niebie. Ci, którzy uwierzyli w Chrystusa i ochrzcili się, są nowym ludem wybranym i nazwani są chrześcijanami. Chrystus przez śmierć swoją i mękę bolesną pokonał śmierć i szatana, to jednak pozostawił mu moc kuszenia. Dlatego też chrześcijanie wierzą, że w czasach ostatecznych, dokona się zawiązanie mocy szatanowi i ostatecznie zwycięży dobra nad złem.

Trzecim Dziełem Bożym jest Dzieło Wielkiego Miłosierdzia, którego celem jest uświęcenie człowieka. Jest to Dzieło, w którym w sposób szczególny działa Duch Święty, który prowadzi wybrane dusze przez natchnienia i oświecenia wewnętrzne, poprzedzając je licznymi łaskami. Mariawityzm został dany ludziom, aby ich uświęcić i wprowadzić na drogę wyższej doskonałości, aby mogli porzucić grzech i rozpocząć nowe życie zgodne z Wolą Bożą. Ci, którzy odpowiadają na Boże zaproszenie, stają się ludem wybranym, którego celem jest odnowienie całego świata. O mariawitach, którzy mają żyć tym Dziełem, Pan Jezus wyraził się w następujący sposób: „Ten jest lub Mój wybrany – niewiasty i mężowie. – Im dam moc, aby mi podbili cały świat. – Wybrałem głupstwa tego świata, abym zawstydził mądre. Zakryłem te rzeczy przed wielkimi i możnymi, a objawiłem je maluczkim.” Dzieło Wielkiego Miłosierdzia jest wypełnieniem Miłości Boga względem człowieka, jest zalążkiem budowania na ziemi Królestwa Bożego, jest przyprowadzeniem ludzkości do stanu sprzed grzechu pierworodnego.

W Dziele Stworzenia to tylko Bóg decydował o realizacji swego aktu Miłości. Sam stworzył człowieka i obdarzył go wszelkimi potrzebnymi łaskami. Zatem Dzieło Stworzenia jest dziełem wyłącznie Bożym. W Dziele Odkupienia Bóg współpracuje z człowiekiem. Ofiara Chrystusa obejmuje wszystkich ludzi, ale skorzystają z niej tylko ci, którzy w Niego uwierzą i przyjmą chrzest. Tak więc Dzieło Odkupienia jest dziełem współpracy Boga z człowiekiem.

Dzieło Wielkiego Miłosierdzia umożliwia otrzymanie miłosierdzia, ale od ludzkiej woli zależy urzeczywistnienie – czy świat przyjmie je czy też nie. Od naszej wiary i postawy zależy czy Bóg będzie okazywał nam swoje Miłosierdzie, czy też będzie dla nas Sprawiedliwym Sędzią.

Świadczą o tym liczne fragmenty Objawień Mateczki: „Widziałam sprawiedliwość Boską wymierzoną na ukaranie świata i miłosierdzie dające ginącemu światu”, "Jeżeli odrzucą Miłosierdzie, dosięgnie ich Sprawiedliwość”, „Jeśli nie będzie dostateczna liczba błagających, ukarzę świat cały, a ukarzę za grzechy kapłanów”, „To jest Dzieło Wielkiego Miłosierdzia i chcę, aby w szczegółach było podobne do Dzieła Odkupienia, tylko umysły poziome tego nie rozumieją i nie chcę zrozumieć. Wola Moja musi się spełnić co do słowa, co do słowa, co do słowa, jeżeli nie w Miłosierdziu to w Sprawiedliwości, - a wtedy biada Im, biada temu miastu.”. "Nie przyjdzie Królestwo Boże na ziemię pierwej, aż będzie święcone imię Boskie. – Potem się wypełni Wola Boża, jako w niebie, tak i na ziemi.”, „Pokój całej ziemi jeśli przyjmie Miłosierdzi”. Miłosierdzie to bowiem polega na odjęciu szatanowi mocy kuszenia, Pan Jezus choć przez mękę Swoją i śmierć zbawił świat, zwyciężył grzech i szatana, jednak pozostawił mu jeszcze moc kuszenia do grzechu. Ale teraz dając światu Swoje miłosierdzie powiedział: „Odjęta mu będzie moc kuszenia wybranych. Jeżeli każdy, kto zechce, dostąpi Mego miłosierdzia, to ty dostąpiłaś go w stopniu najwyższym. Ty będziesz matką miłosierdzia.”. Każdy, kto zechce dostąpi Miłosierdzia, a więc każdemu człowiekowi może zostać dane utwierdzenie w łasce Bożej czyli porzucenie grzechu oraz odjęcie władzy szatanowi nad jego duszą, o które każdy z nas codziennie prosi w pacierzu: „I nie wwódź nas na pokuszenie”. Ojciec Jan Przyjemski usłyszał w duszy słowa Chrystusa: „To jest Dzieło Moje”. „Ja to Krwią Swoją potwierdzam”. „Bądź spokojny, Ja jestem zawsze z wami. Ja was nie opuszczę nigdy.”. W innym zaś miejscu Mateczka otrzymuje takie zrozumienie: „Bądź spokojna, choćby wszyscy przeciwko tobie powstali, Ja sam doprowadzę Dzieło Moje do końca, albowiem Kościół Mój potrzebuje reformy u samego źródła.”

Jednym z najważniejszych przesłań wypływających z Objawień św. Marii Franciszki, jest usiłowanie poznania, umiłowania i wypełnienia Woli Bożej, w nas, nad nami i przez nas. Najświętsza Maryja i św. Maria Franciszka są tutaj wzorami, najdoskonalszego pełnienia Woli Bożej. W myśl objawień naszej Założycielki: „największym szczęściem dla duszy na ziemi jest wypełnienie Woli Bożej. Wszyscy ludzie byliby spokojni i szczęśliwi, gdyby tylko wypełniali Wolę Bożą.”. Pełnienie Woli Bożej, nie zabija w człowieku jego własnej natury, nie uwłacza jemu i nie zabiera osobistej wolności, lecz wyzwala ją spod praw tego świata i podnosi do wyższej świętości. Wolę Bożą odnajduje człowiek poprzez słuchanie Słowa Bożego oraz wypełnianie go. Należy też zgłębiać treść Objawień i innych pism naszej świętej Matki oraz korzystać z wewnętrznych natchnień Ducha Świętego. Wsłuchanie się w ten duchowy głos, wymaga wiele wysiłku, a nade wszystko otwarcia się na działanie Bożej łaski, którą otrzymujemy przez Sakramenty święte. Pan Jezus obecny w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, pragnie kierować wszystkimi duszami i sercami i w ten sposób objawiać swoim wiernym Wolę Bożą. W ten sposób chce zjednoczyć wszystkie dusze miłującego Go na całym świecie, w jeden Święty Kościół Powszechny, gdzie On sam będzie Najwyższym Królem i Pasterzem swoich owiec, które będą słuchały Jego głosu.

Wiele można jeszcze pisać o Dziele Wielkiego Miłosierdzia dla świata. Wiele niesie Ono za sobą treści, potrafi zmieniać dusze i serca ludzkie. To co zostało objawione św. Franciszkowi w XIII wieku, było zapowiedzą, można by rzec figurą przyszłych wydarzeń. Wówczas niewielka rzesza ludzi, mogła skorzystać z tej wielkiej łaski od Boga. Wierni, aby ją otrzymać musieli nawiedzić niewielką kapliczkę – Porcjunkulę w Asyżu, wyspowiadać się szczerze i przyjąć Pana Jezusa do swych serc w Komunii Świętej.

2 sierpnia 1893 roku, Mateczce zostało objawione wielkie Miłosierdzie dla świata. Każdy kto zechce może z niego skorzystać. Należy błagać Boga o nawrócenie i Miłosierdzie dla świata podczas adoracji Przenajświętszego Sakramentu i prosić utajonego Pana, „żeby się wypełniła Wola Boża w nas, nad nami i przez nas, żeby ustał grzech między nami, żeby szatanowi została odjęta moc kuszenia.”

diakon M. Felicjan

Mariawityzm dzisiaj – oczami rzymskokatolika

Tak zatytułowano kolejny wykład z udziałem wiernych Kościoła Starokatolickiego Mariawitów w warszawskiej parafii na Woli. 3 lutego 2013 r. spotkał się z nimi red. Jan Turnau, wieloletni publicysta Gazety Wyborczej, specjalizujący się w tematyce religioznawczej, znany z poglądów i działań na rzecz porozumienia między Kościołami chrześcijańskimi. Zarówno wykład, jak i dyskusja wydały nam się na tyle ciekawe, że zdecydowaliśmy się zacytować ich obszerne fragmenty.

Jan Turnau: - Mam już prawie osiemdziesiąt lat i lubię wspominać, co jest zrozumiałe. Ciężar lat i ciężar przeżyć dają znać o sobie. Zacznę więc od wspomnienia sprzed pół wieku, z roku 1965. Ukazała się wtedy pewna publikacja, która - moim zdaniem - odegrała ogromną rolę w stosunkach Kościoła Rzymskokatolickiego z Kościołem Starokatolickim Mariawitów. Pracowałem wtedy w miesięczniku katolików Więź, którego założycielem i redaktorem naczelnym był późniejszy premier Tadeusz Mazowiecki. W grudniu tamtego roku wydrukowaliśmy artykuł „Nasi bracia mariawici”. Napisał go myśliciel Andrzej Grzegorczyk, dziś już emerytowany profesor Uniwersytetu Warsawskiego, wybitny filozof, logik, zaangażowany religijnie, ekumenicznie. Sam tytuł artykułu świadczył o intencjach autora, były to chyba pierwsze takie słowa w historii relacji katolicko–mariawickich.

Myślę, że rok 1965 był, mówiąc po dawnemu, rokiem Pańskim. Bo z pewnością było Wolą Bożą, by w środowisku katolickim powiedziano wreszcie prawdę o tym wyznaniu, które mnie dziś gości i które jest jedynym wyznaniem chrześcijańskim powstałym w naszym kraju.

Jest ono, jak żadne inne, atakowane, znieważane, mieszane z najgorszym moralnym błotem, i to właśnie przez rzymskich katolików, choć przecież mariawityzm powstał po to, by Kościół Rzymskokatolicki na ziemiach polskich moralnie odnowić.

Tekst Andrzeja Grzegorczyka był jaskółką czyniąca wiosnę. Co prawda, rehabilitował mariawitów ostrożnie, popełniając istotne nieścisłości, które potem odnotował ks. prof. Konrad M. Paweł Rudnicki (Więź nr 5/1966). W tym samym majowym numerze były opublikowane listy wobec mariawityzmu na ogół życzliwe, wyrażające radość, że taki artykuł się ukazał. Towarzyszyła im jedna opinia bardzo krytyczna, którą zamieściliśmy uważając, że trzeba pokazać, jakie są jeszcze niechęci w społeczeństwie katolickim wobec mariawityzmu.

Tekst „Nasi bracia mariawici” był ważnym wydarzeniem w moim życiu. Jeśli dobrze pamiętam siebie z tamtych lat, to miałem w głowie wiele z tego błota, jakim obrzucano mariawitów, ale odczuwałem też silną potrzebę odnowy mojego Kościoła. Byłem pod wrażeniem Soboru Watykańskiego II, który tuż przed tamtą publikacją (8 grudnia 1965r.) zakończył obrady. Miałem w sobie wielki zapał ekumeniczny.

Kilka lat później ukazało się studium opublikowane w naukowym periodyku KUL, autorstwa ks. prof. Daniela Olszewskiego, rozwijające tezy stawiane przez Andrzeja Grzegorczyka. Brakowało jednak stanowiska któregokolwiek z biskupów katolickich. Redakcja Więzi nie była i nie jest przecież głosem Kościoła – to pismo katolików, ale działających na własną odpowiedzialność. [...]

Nie mogę zatem nie wspomnieć o liście z 1971 r. bp. Władysława Miziołka, przewodniczącego Komisji d/s Ekumenizmu Konferencji Episkopatu Polski, wysłanym do bp. M. Innocentego Gołębiowskiego, ówczesnego Biskupa Naczelnego Waszego Kościoła. Dokument podpisał także sekretarz tej Komisji, jezuita, o. Stanisław Bajko, który bardzo się zaangażował w sprawę poprawy relacji katolicko – mariawickich. List ów wystosowano z okazji 50. rocznicy śmierci Założycielki, Marii Franciszki Kozłowskiej. Napisano w nim i takie zdanie, że Kościół katolicki „chce się odnieść do Mariawitów jako w wielkiej i istotnej mierze ludzi swoich, odwracając się od metod i sposobów Ich traktowania w czasach przeszłych i przepraszając za to wszystko, co było nieodpowiednie lub krzywdzące ze strony Kościoła w stosunku do ruchu Mariawickiego i jego ludzi, w początkach i później. Gotów też jest Kościół poddać obiektywnej rewizji swoje odniesienie się do ruchu w jego fazie pierwotnej i powzięte wówczas dyscyplinarne decyzje”.

Potem było jeszcze wiele faktów ważniejszych teologicznie i konfesyjnie niż ten list, ale on był pierwszym sygnałem chęci zrewidowania stanowiska kościelnego wobec mariawityzmu. [...]

Zaczęło się wiele dobrego dziać w tych relacjach, ale martwią mnie pojawiające się nadal głosy w dawnym duchu. Martwi mnie wciąż niechrześcijański stosunek do mariawitów w tak zwanym terenie. Pocieszam się jednak, że kilkadziesiąt lat wściekłych napaści nie mogło nie zostawić śladu w świadomości ludzkiej. A to, że dialog nie doprowadził do całkowitego uzgodnienia stanowisk... cóż, nie od razu Kraków zbudowano... Ale tak jest we wszystkich dialogach Kościoła Rzymskokatolickiego z innymi wyznaniami. Owszem, mój Kościół i Kościół Starokatolicki Mariawitów są sobie doktrynalnie bardzo bliskie, ale czasem czynniki pozadoktrynalne odgrywają wielką rolę, że wspomnę o relacjach z Kościołem prawosławnym, gdzie istnieją zaszłości historyczne związane z ustanowieniem Unii Brzeskiej. Takie zaszłości ciążą także na stosunku do mariawityzmu...

Z komunikatu z 26. posiedzenia Komisji mieszanej mariawicko – katolickiej dowiedziałem się, że są jeszcze istotne różnice zdań dotyczące osoby Mateczki. Nie inny jednak problem jest z ekskomuniką nałożoną na Marcina Lutra. Możecie powiedzieć, że Waszemu Kościołowi jest o wiele bliżej do rzymskiego katolicyzmu, niż jemu do luteran, ale ja ciągle pamiętam, jak było kiedyś, i widzę, o ile lepiej jest dziś, niż było za mojej młodości. Dziś jest bardziej po chrześcijańsku... [...]

Do kolejnego historycznego wydarzenia w stosunkach katolicko-mariawickich doszło w styczniu 1999 r. Podczas Mszy św. sprawowanej w archikatedrze warszawskiej przez bp. Miziołka w ramach Tygodnia Modlitwy o Jedność Chrześcijan, zwierzchnik Kościoła Starokatolickiego Mariawitów bp Zdzisław M. Włodzimierz Jaworski w imieniu swojej wspólnoty przeprosił rzymskich katolików za winy popełnione wobec nich.

Przypomniał list z 1971 r. i dwie wypowiedzi ks. prof. Michała Czajkowskiego, który w stołecznej świątyni mariawitów przepraszał ich za grzechy popełniane w przeszłości i zdarzającą się jeszcze dzisiaj pogardę demonstrowaną wobec nich. „Zdajemy sobie sprawę z tego, że również i my nie jesteśmy bez winy. Broniąc się, odpierając niekiedy fałszywe zarzuty i oskarżenia, używaliśmy także twardych słów, które mogły ranić. Przyjmując przeproszenie przedstawicieli Kościoła Rzymskokatolickiego, ja również w imieniu Kościoła Starokatolickiego Mariawitów przepraszam naszych braci rzymskokatolików” - wyznał bp Jaworski.” […]

To jest bardzo dużo. Dlatego dominuje we mnie radość, a nie poczucie niedosytu, że nie wszystkie sprawy są już załatwione, że zdarzają się przykre słowa kierowane pod adresem Waszych współbraci w wierze, a i – jak sądzę – nie wszystko z Waszej strony jest idealne.

Zresztą Polska nie jest przecież podzielona tylko na katolików i mariawitów. Mieszkają w niej ludzie różnej wiary religijnej oraz ci, którym ta wiara nie jest dana - agnostycy i ateiści. Jest też wielu ludzi, którzy należąc do jakiegoś Kościoła nie praktykują religijnie, np. w moim Kościele jest tylko ok. 40 proc. regularnie, „jak trzeba” praktykujących. Pracuję w „Gazecie Wyborczej” i spotykam się w redakcji głównie z ludźmi raczej mało religijnymi. Dlatego czerpię radość z tego, że różnica między mną jako człowiekiem religijnym, a Wami, jest minimalna. Mam jeszcze pewne uwagi, ale może będę miał okazję się nimi podzielić podczas rozmowy, o którą serdecznie proszę.

Głos z sali: Proszę o skomentowanie pewnej historii...Rzecz dzieje się w pokoju nauczycielskim szkoły w – jak to się u nas mawia – stronach łódzkich. Oto katolickiego duchownego, katechetę, jedna z nauczycielek spytała o mariawityzm: co to za wyznanie i jak należy je oceniać. Usłyszała: „E, takie tam paskudztwo...” Na co inna nauczycielka odparła: „Oj, nie wiedziałem, że ze mną jest aż tak źle – jestem mariawitką ...” Co się wielebny naprzepraszał, natłumaczył... Jednak słowo zostało wypowiedziane...

Czy w seminariach katolickich mówi się o ekumenizmie, czy – jak powiadają złośliwcy – nauczanie drugiego Soboru Watykańskiego ciągle czeka na wpuszczenie do polskich seminariów, plebani, a może i kurii? Odpowiedź owego katechety jest bliższa atmosferze z roku 1906, niż posoborowej otwartości na poglądy religijne innych...

J.T.: Nie ma dziś atmosfery roku 1906., ale też nie ma takiej, jaka powinna być współcześnie. Niestety - mówię na podstawie tego, co wiem - seminaria nie kształcą ekumenicznie. I to nie tylko w stosunku do mariawityzmu, ale w ogóle. Wykłady i atmosfera nie są przedsoborowe, ale też nie są posoborowe. Kościół Rzymskokatolicki w naszym kraju jest nieustannie w tyle za Kościołami na tzw. Zachodzie, gdzie dialog międzykonfesyjny jest daleko posunięty i panuje zupełnie inna atmosfera. Nasz Kościół jest ciągle nieodnowiony i bardzo nad tym boleję, stale o tym piszę.

br. M. Felicjan: Nawiązując do poprzedniego pytania – odnoszę wrażenie, że katolickie siostry zakonne w trakcie swej formacji są – nie wiem jak to ująć – przestrzegane, czy też uprzedzane przed tzw. wypaczeniem mariawickim. Gdy, będąc w habicie, byłem pytany przez zakonnice o zgromadzenie, do którego należę, odpowiadałem: „Jestem mariawitą”, natychmiast słyszałem negatywne opinie o Mateczce, o jej samowoli, pysze itd. I zaraz potem złe komentarze co do objawień Założycielki.

To prawda, że księża katoliccy na ogół nic nie wiedzą o mariawityzmie, natomiast siostry wiedzą więcej, ale tylko dlatego, że mariawityzm jest im przedstawiany jako przykład „niewłaściwej” postawy zakonnej [...] Czy mylę się?

J.T.: W każdym zakonie żeńskim jest prowadzona jakaś formacja duchowa. Czy zawsze zgodna z nauczaniem soborowym? Chciałbym, aby tak było... Jestem natomiast bardzo zadowolony, że – jak obserwuję – z roku na rok przybywa sióstr na nabożeństwach ekumenicznych. Postawy, o których Brat mówi, zapewne wynikają z okropnego nieoczytania osób odpowiedzialnych za formację duchową sióstr, z którymi się Brat spotykał. Nie wiem, jak jest w Waszym Kościele, ale księża rzymskokatoliccy w Polsce mało czytają, a jeśli już, to nie to, co trzeba....

Głos z sali: Dziennikarze też powinni czytać, bo czasem piszą wielkie głupstwa. I to nie tylko ci początkujący, ale także tzw. gwiazdy dziennikarstwa, jak choćby Stefan Bratkowski, który natrętnie – nie podając dowodów – przekonuje czytelników, że mariawityzm był wspierany przez carat... Żurnaliści piszący o tzw. sprawie kazimierskich betanek porównywali ich postawę do „buntu sekty Mateczki Kozłowskiej”!

J.T. – Poziom wiedzy religioznawczej wśród dziennikarzy jest kiepski... [...] Dominuje niedobra maniera pisania tak, jakby Kościół katolicki był jedynym w Polsce. W publikacjach używa się określenia „Kościół”, a w domyśle „rzymskokatolicki”, jakby innych nie było...

Głos sali: Może nieszczęściem Polski jest „monokultura” religijna?

J.T.: Raczej brak kultury religijnej... [...]

Głos z sali: W latach siedemdziesiątych był tu u nas – jeszcze w starym kościele – ksiądz Michał Czajkowski, który w pięknych słowach mówił o mariawityzmie...
Głos sali: Mam identyczne wrażenie po wizycie ks. Czajkowskiego w Wiśniewie, gdzie proboszczem był biskup Ludwik...

J.T.: - Też tam byłem i mam podobne wspomnienia.

Głos z sali: Dziś ekumenizm umiera cicho i z godnością...

J.T.: Chyba jednak nie... Nabożeństwa ekumeniczne odbywają się nadal.

Głos z sali: Ale co z nich wynika dla praktyki życia codziennego? W diecezji siedleckiej od lat nie ma spotkań ekumenicznych – nawet tych okazjonalnych w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan...

br. M. Felicjan: W moim regionie mariawici są postrzegani przez postawę kapł. M. Fidelisa, który jest otwarty na ludzi, chętnie pomaga, kiedyś prowadził nieformalny przytułek dla osób starszych i samotnych. Tam, w Wierzbicy i okolicy, mariawityzm jest dobrze kojarzony przez świeckich, czego nie mogę powiedzieć o duchownych rzymskokatolickich. Owszem, od osób mocniej związanych z rzymskim katolicyzmem nasłuchałem się mnóstwa głupot o mariawityzmie, ale to jest poniekąd zła norma... Także i w diecezji radomskiej nie ma nabożeństw ekumenicznych...

J.T.: No tak, niejedna diecezja jest konserwatywna w sferze ekumenicznej... [...] Ale generalne nastawienie, czy też świadomość ekumeniczna jest o wiele lepsza, niż pół wieku temu.

Głos z sali: U nas, na Ursynowie, jest wszystko, jak być powinno: są nabożeństwa, wierni z różnych Kościołów, są siostry zakonne. Natomiast w parafiach poza Warszawą, wiem to od moich znajomych, jest dużo skromniej....

J.T.: W warszawskich też bywa różnie. Nie wszędzie takie nabożeństwa się odbywają. Mogłyby być także poza porządkiem styczniowych nabożeństw ekumenicznych.

Głos z sali: Na Ursynowie ksiądz rzymskokatolicki wspaniale odnosi się do mariawitów. W tym roku przypomniał zasługi naszego kapłana M. Łukasza Kaczorka w budowaniu więzi między oboma Kościołami. [...]

J.T.: A w mojej parafii, choć namawiałem proboszcza, takie nabożeństwa się nie odbywają. [...] Ekumenia w Polsce słabo wygląda, ale nie zgodzę się, że upada.

Głos z sali: W jakim kierunku, Pańskim zdaniem, będą zmieniały się relacje między Kościołem Rzymskokatolickim a naszym?

J.T.: Mogę mówić o przeszłości, na temat przyszłości – w przeciwieństwie do moich kolegów dziennikarzy – wolałbym nie spekulować. Ciągle dzieją się rzeczy niespodziewane albo pozornie mało znaczące, które stają się początkiem ważnych zmian. Duch czasu jest taki, że wyznania będą się jeśli nie jednoczyć, to na pewno zbliżać do siebie. [...] Ale też nie jestem zwariowanym optymistą.

Głos z sali: Zastanawiam się jak może być oceniany nasz Kościół poprzez lekturę Mariawity, którego – jak słyszeliśmy - jest Pan czytelnikiem...

J.T.: Nie wiem, czy mogę mówić o Waszej gazecie, gdy nie ma tu osób redagujących ją.

Głos z sali: Proszę mówić, przekażemy...

J.T.: Nie upieram się, że mam rację. Mnie się wydaje, że styl redagowania oraz szata graficzna pisma są archaiczne. (...) Nie widzę na łamach dostatecznej troski o sprawy młodzieży mariawickiej, o jej właściwą formację duchową, o to, by młodzi nie odchodzili z Kościoła. Mam wrażenie, że za dużo w Mariawicie historii. Oczywiście, trzeba zakorzeniać młodzież w mariawityzmie, ale zachowując równowagę z aktualnymi wyzwaniami i problemami. Powinno być więcej problematyki ważnej dla ogółu wiernych, etycznej, jak: rozwody, in vitro, związki partnerskie, homoseksualizm, eutanazja... Tych tematów nie unikają gazety innych Kościołów chrześcijańskich w Polsce.

Widzę konieczność wprowadzenia nowych form dziennikarskich; nie ma w Mariawicie reportażu, felietonistyka nie istnieje. Czy kazania powinny być drukowane w gazecie? Rozumiem, że są ważne, ale miejscem dla nich jest ambona, nie łamy prasowe, które można wykorzystać z nie mniejszym pożytkiem dla wiernych. Pismo powinno być aktualniejsze, żywsze.[...]

br. M. Felicjan: Czego Pan Redaktor chciałby życzyć mariawitom? [...]

J.T.: Żebyście, i władze Kościoła, i Wy, wierni, myśleli jak dotrzeć do młodzieży, jak ją zatrzymać przy Waszym Kościele. Przede wszystkim myślcie o niej. [...] Ona jest przyszłością Kościoła. Każdego Kościoła! [...]

opr. H.Ś., K.M. zdjęcie: Krzysztof Mazur

Od redakcji: W odpowiedzi na artykuł w Więzi „Nasi bracia mariawici”, w „Mariawicie” opublikowano trzy głosy: A. Starczewskiego (nr 2/67), M.P. Rudnickiego (nr 4/67), M. Rysolskiego (nr 5/67). Wcześniej wszystkie zostały przesłane do Więzi, jednak redakcja opublikowała tylko drugi z nich.

Nowa Sobótka - Karabiny w kościele


Niemałą zagadkę mają miłośnicy historii w regionie. W kościele p.w. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Nowej Sobótce w trakcie prac konserwatorskich odnaleziono trzy karabiny i prawie tysiąc sztuk amunicji.

– Były w świetnym stanie. Jeżeli proch się zachował, to myślę, że można by było z nich strzelać – mówi ks. proboszcz M. Daniel Mames. Jak broń znalazła się w świątyni? Sprawę stara się rozwikłać łęczyckie muzeum, ale dzisiaj pojawiły się już trzy hipotezy.

Kościół w Nowej Sobótce zbudowany został na początku XX wieku. We wszystkich parafiach mariawickich jest tak, że na tyłach kościoła, na piętrach znajduje się ale łuski się świeciły, a zamki karabinów, ciężko bo ciężko, ale chodziły – mówi kapłan.

Skąd wzięła się broń w kościele? Pierwotnie myślano, że jest to arsenał z czasów II wojny światowej. Już po ataku III Rzeszy na Polskę, gdy kościół św. Mateusza jako jedyny w okolicy nie został przekształcony przez Niemców na magazyn, żołnierze AK mogli wykorzystać go, by schować arsenał.

Dzisiaj pojawiają się jednak jeszcze inne hipotezy. Niedaleko Sobótki kończyła się granica Prowincji Poznańskiej. Powstańcy Wielkopolscy mogli w ten sposób szykować się do walki. Z kolei na początku XX wieku w całej Polsce proletariackiej panowały nastroje rewolucyjne. Kapłanem w Starej Sobótce był ks. M. Gabriel Krakiewicz, który prowadził w Łodzi drukarnię. Mógł zostać poproszony o przechowanie broni.

(ksz) „Gazeta Lokalna” z dn. 10 maja 2013 r., s. 10.

Mińsk Mazowiecki - sesja popularnonaukowa

W dniu 9 maja 2013 r. Gimnazjum Miejskie nr 2 przy ulicy Budowlanej w Mińsku Mazowieckim zorganizowało gimnazjalną sesję popularnonaukową – „Religie i mniejszości wyznaniowe Ziemi Mińskiej”.

Inicjatywa bardzo ciekawa, zbiegająca się ze 120 rocznicą Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Patronem honorowym sesji był między innymi proboszcz parafii mińskiej, kapłan M. Jan Opala.

Każde z mińskich gimnazjów przygotowało temat o religii, wyznaniu, mniejszościach narodowych, które są obecne w naszym mieście. Gimnazjum Miejskie nr 3 przy ulicy Siennickiej opracowało i zaprezentowało rys historyczny szczególnie naszej, mariawickiej parafii, ale również parafii pozostałych z terenu powiatu mińskiego. Młodzież włożyła dużo pracy w przygotowanie tematów, uczyniła to również rzetelnie.

Uczniowie i zaproszeni goście mogli się dowiedzieć o tym, że w mieście do dziś mieszkają obok rzymskokatolików mariawici, którzy stanowią, co raz liczniejszą społeczność, wyznawcy prawosławia, ewangelicy, baptyści, Żydzi. Nasz kapłan przywiózł foldery o naszym Kościele i parafii, które zostały rozdane wszystkim obecnym na sali podczas prezentacji naszego wyznania. Dowiedzieliśmy się także, że na terenie Mińska Mazowieckiego mieszka wielu przedstawicieli innych narodowości. Młodzież prezentowała te osoby, przeprowadzając z nimi wywiady. Wśród nich znalazła się i Karina Bednarczyk, która przyjechała do Polski z Armenii i od wielu lat jest naszą parafianką.

Po wszystkich prezentacjach wywiązała się w duchu przyjacielskiej życzliwości dyskusja, a nawet polemika między kapłanem M. Janem, a Leszkiem Celejem (dyrektorem Muzeum Ziemi Mińskiej) na temat niektórych faktów z historii naszej parafii. Kapłan, jak i wszyscy mówcy dziękował za bardzo dobrą i potrzebną inicjatywę i zorganizowanie sesji. Głos zabrał także nowy proboszcz parafii rzymskokatolickiej p.w. Narodzenia NMP ks. Marek Sędek. Następnie wypowiedzieli się, doceniając wagę tego przedsięwzięcia, pani Wanda Rombel (radna miasta) i Stanisław Mejszutowicz, prezes mińskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. Gospodarze tego ważnego przedsięwzięcia wydali okolicznościową „Jednodniówkę”, w której zawarte jest streszczenie prezentacji, oraz ciekawy wiersz Agnieszki Abramowskiej:

„Mińsk Mazowiecki mieści kościołów wiele.
Do czterech świątyń rzymskokatolickich w niedzielę,
Biegnie tłum, najbardziej wierzących,
Katolików pobożnych i praktykujących.
Piąty kościół katolicki mariawici tworzą
I już ponad sto lat do świątyni chodzą.
Nurt chrześcijaństwa do protestantyzmu należący
Prezentuje zbór Baptystów i listy nie kończy.
Mennonici tu fundację „Dziedzictwo”prowadzą.
Wychowanie chrześcijańskie i etyczne radzą.
Śladów Judaizmu niewiele tutaj zostało.
Świadkowie Jehowy w dwóch zborach działają.
Pomaga w Mińsku Caritas, Siostry Loretanki.
Oświatę krzewią Pallotyni, do szkół salezjańskich,
Co roku nabór pobożnych ludzi młodych.
Różne religie, a Mińsk wszystkich godzi”.

Wielkie podziękowanie dla młodzieży gimnazjalnej, opiekunce i inicjatorce sesji, nauczycielce historii, pani dr Lili Kłos, panu dyrektorowi Gimnazjum nr 2 Grzegorzowi Wyszogrodzkiemu.

Dzięki tej potrzebnej inicjatywie po raz kolejny mieszkańcy naszego miasta, a także młodzież mogła poznawać między innymi mariawityzm, który jest wpisany w krajobraz Mińska Mazowieckiego. Przy tej okazji trzeba zauważyć, że kapłan M. Jan wraz z parafią od lat podejmują ku temu wysiłki, żeby mariawityzm przybliżyć mieszkańcom miasta i powiatu.

W stulecie powstania Kościoła Mariawitów i parafii mińskiej, został zorganizowany dla mieszkańców miasta uroczysty koncert w Szkole Muzycznej, a w Muzeum Ziemi Mińskiej wystawa o tematyce mariawickiej. W 150 rocznicę Urodzin Mateczki sympozjum w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Ponadto społeczeństwo jest na bieżąco informowane o Kościele i parafii poprzez zamieszczane artykuły w lokalnej prasie i telewizji. Warto wspomnieć, że do naszej parafii przychodzą grupy szkolne ze szkół miejskich i powiatowych, aby poznawać historię mariawityzmu. Kapłan M. Jan jest zapraszany i uczestniczy w niemalże wszystkich uroczystościach szkolnych, miejskich, powiatowych, oraz uroczystościach patriotycznych. Z kolei władze miasta, powiatu, gminy uczestniczą w naszych uroczystościach kościelnych i parafialnych. Z perspektywy kilkunastu lat widzimy, że nasze wysiłki nie idą na marne. Dziś mariawityzm na Ziemi Mińskiej i w samym Mińsku jest postrzegany jako coś naturalnego, coś, co tylko może jeszcze bardziej ubogacić naszą Małą Ojczyznę. To dobry przykład jak można sprawić, ażeby lokalne społeczeństwo mogło na różne sposoby poznawać mariawityzm.

Adrian Abelski