Mariawita nr 4-6/2014

Dobra Nowina o łamaniu Chleba


1. Razem, jako wspólnota wierzących w Chrystusa, otrzymujemy pełnię Bożych darów. Poprzez głoszenie Ewangelii, Dobrej Nowiny, chrześcijanie radośnie idą na cały świat, aby dawać świadectwo wiary w Zmartwychwstałego Chrystusa. Otrzymanie od Boga darów duchowych wzbudza radość, ale nade wszystko umacnia wiarę, daje nadzieję i roznieca miłość. Wiara, nadzieja i miłość są tymi cnotami, które dają podwalinę jedności wśród podzielonych uczniów Chrystusa

2. Hiob mówi, że bojaźń Pańska jest mądrością, zaś rozumem unikanie złego (Hi 28, 20-28). Czym innym jest mądrość, a czym innym rozum. Mądry człowiek postępuje zgodnie z własnym sumieniem, szukając we wszystkim Woli Bożej. Posługując się rozumem, człowiek wie jak naprawdę wygląda świat, który go otacza. Nie tylko ten materialny, ale również i duchowy. Człowiek mądry i rozumny boi się Boga w tym znaczeniu, iż lęka się przekroczyć Bożych przykazań. Bojaźń ta wynika nie ze strachu przed karą (jakże zasłużoną), ale z wykroczenia przeciwko Bogu, którego się kocha. Spełniając przykazanie miłości Boga, staram się nie obrażać Stwórcy swoimi grzechami.

3. Bóg „strzeże wszystkich, którzy Go miłują” (Ps. 144, 20). Obdarzając Swój Kościół różnymi powołaniami daje środki do ich realizacji. Powołując proroków, daje im dar prorokowania, nauczycieli mądrości, pasterzy roztropności, każdemu według jego posługi. Odpowiedzią człowieka jest rozeznawanie, jaka jest Wola Boża w naszym działaniu. Będąc powołani do głoszenia Ewangelii, musimy nieustannie rozeznawać, na ile jest to głoszenie Chrystusa, a na ile własnych poglądów, mijających się z treścią dobrej Nowiny. Aby uniknąć tego błędu mamy modlić się o to, aby „Wola Boża wypełniła się nad nami, w nas i przez nas”.

4. „Czemu myślicie, że chlebów nie macie?” (Mk 8, 17), pyta Chrystus uczniów. Dlaczego my myślimy, że nie mamy czym dzielić się z innymi. Tymczasem sam Chrystus mówi z wyrzutem: „jeszcze nie poznajecie ani nie rozumiecie?”. To Chrystus jest Chlebem, dającym życie i to Chrystusem powinniśmy się dzielić z innymi. Dobrą Nowiną o Dziele Odkupienia i przy Łamaniu Chleba.

kapł. M. Daniel

Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

Doktryna Kościoła Starokatolickiego Mariawitów o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny nie zrodziła się wewnątrz naszego Kościoła i nie przyjęła swoistych akcentów. Wyrosła ona w całości z doktryny maryjnej Kościoła powszechnego. W ciągu dwóch tysiącleci budziła różne kontrowersje.

Idea Niepokalanego Poczęcia, choć pojawiła się po raz pierwszy wśród teologów wschodnich (VIVIII wiek),była dyskutowana później „żarliwie” na zachodzie (XI-XII wiek), a jako prawda wiary została wprowadzona w XV i XVI wieku.

W Kościołach starokatolickich przywiązanie ludu (zwłaszcza w Polsce) do idei Niepokalanego Poczęcia NMP, które wyrażało się w pobożności i zwyczajach kościelnych, spowodowało, że nie istniała praktyczna możliwość całkowitego odcięcia się od wiary w Niepokalane Poczęcie NMP.

Sprawa Niepokalanego Poczęcia dla Mariawitów nie jest sprawą formalną, lecz zagadnieniem rzeczywistości duchowej. Nie da się jej rozstrzygnąć większością głosów. Wewnętrzne przekonanie społeczności mariawickiej mówi o słuszności Niepokalanego Poczęcia NMP. Potwierdzają to również Objawienia św. Marii Franciszki, które w wielu miejscach nazywają Maryję – Niepokalanie Poczętą. Tak praktykowana pobożność do Bogurodzicy kształtowała i do dziś kształtuje postawę duchową Mariawitów. Tak też wyjaśniał tę kwestię w 1924 roku bp. Michał Kowalski – biskupom starokatolickim w słowach: ”W prawdzie podpisując Unię Utrechcką, oświadczyliśmy, że nauki o niepokalanym poczęciu NMP nie uznajemy za dogmat obowiązujący cały Kościół katolicki, tylko za opinię i naukę teologiczną, której my się trzymamy, ale też z tego powodu nie można nam czynić zarzutu, jako byśmy błądzili w tym”.

Nauka o Niepokalanym Poczęciu nigdy nie była przyjęta jako dogmat przez Kościół powszechny. Nigdy też Kościół powszechny nie przyjął też dogmatu przeciwnego, potępiającego naukę o Niepokalanym Poczęciu. Pozostaje więc ona do dowolnego uznania jako opinia teologiczna. Kościół Starokatolicki Mariawitów tę opinię podziela i daje temu wyraz w modlitwach, w obrzędach i w nauczaniu.

W zasadach wiary naszego Kościoła, opublikowanych w „Mariawicie” w 1962 roku (Nr 3, s. 67), jest takie stwierdzenie: „Kościół Starokatolicki Mariawitów nie ustanawia dogmatów i nie uznaje tych dogmatów, które zostały ogłoszone po rozdziale Kościoła powszechnego w 1054 roku. Uważa bowiem, że tylko sobór ekumeniczny, powszechny, reprezentujący całe chrześcijaństwo, może ustanawiać dogmaty obowiązujące wszystkich chrześcijan. W szczególności nie są uznawane za dogmaty, należące do nauczania Kościoła, prawdy wiary o Niepokalanym Poczęciu i Wniebowzięciu NMP”.

Tak więc mariawici nie są tradycjonalistami katolickimi, choć mają z nimi wiele wspólnego, zwłaszcza pod względem liturgicznym, ale z pewnością nie doktrynalnym. Nowe prawo wewnętrzne Kościoła Starokatolickiego Mariawitów do tej prawdy wiary zapewne się odniesie.

bp M. Bernard

Jałmużna


Przez miłość ku naszym bliźnim oddajemy Chwałę Bogu i dajemy dowód naszej miłości ku Bogu... Kto będzie miał większą miłość dla bliźnich swoich, szczególnie dla nieprzyjaciół, ten więcej otrzyma łaski i w wyższym stopniu dostąpi Miłosierdzia Bożego.

Św. Maria Franciszka Kozłowska

Chrześcijanin powinien każdego dnia podejmować pracę nad poprawą własnego charakteru, starać się bardziej uświęcić i pomagać bliźnim. Do tego w szczególny sposób pomaga nam post, modlitwa i jałmużna, o której chciałbym więcej napisać.

Jałmużna to, najkrócej mówiąc, ofiara na rzecz ubogich, jest darowaniem drugiemu człowiekowi tego, co mu potrzeba w odpowiednim czasie. Najczęściej kojarzy się nam ona z dawaniem pieniędzy biednym. I owszem jałmużna to oznacza. W swoim sensie nie nawołuje ona nas jedynie do dawania pieniędzy ale przede wszystkim do otwierania się na potrzeby innych. Niekoniecznie będą to osoby ubogie materialne ale może emocjonalnie lub duchowo. Być może ludzie, którzy nas otaczają potrzebują naszej obecności, rozmowy czy uśmiechu. Czasem zdarza się, że zaniedbujemy bliskich, przyjaciół czy znajomych a w ich życiu tak często brakuje nas samych…, niekoniecznie naszych dóbr materialnych ale raczej naszych darów duchowych. Może to właśnie nasze dzieci lub rodzice, potrzebują więcej czułości i troski… Tak często mijamy na ulicy ludzi którzy nie mają się do kogo odezwać, nie mają z kim porozmawiać… Poprzez jałmużnę jesteśmy zaproszeni by otwierać się na drugiego człowieka, który potrzebuje nas bardziej niż nam się to może wydawać.

Pismo Święte wielokrotnie wypowiada się na temat jałmużny. Jest ona jednym z najważniejszych tematów Księgi Mądrości Syracha, stanowi też istotny wątek w Księdze Tobiasza a sam Pan Jezus, w słynnym Kazaniu na Górze stawia ją przed modlitwą i postem.

„Lepiej jest dawać jałmużnę, aniżeli gromadzić złoto. Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem.” (Tb 12, 8-9)

Jałmużna zakrywa wielość grzechów, podobnie jak woda gasi płonący ogień (por. Syr 3, 30). Jest lekarstwem na chorobę duszy, antidotum na jad złego ducha. Dzielenie się z potrzebującymi, jest zadośćuczynieniem za zło które popełniamy. Chociaż często nie możemy naprawić tego co uczyniliśmy, jednakże, możemy w pewien sposób „nadrobić dobrem”, odpracować to co opuściliśmy, wynagrodzić za popełnione występki.

„Nakłoń ucha swego biednemu i łagodnie odpowiedz mu spokojnymi słowami! Wyrwij krzywdzonego z ręki krzywdzącego, a gdy sądzić będziesz, nie bądź małodusznym! Bądź ojcem dla sierot, jakby mężem dla ich matki, a staniesz się jakby synem Najwyższego, i miłować cię On będzie bardziej niż twoja matka.”(Syr 4, 8-10)

Dając jałmużnę stajemy się narzędziem Boga w dawaniu ludziom dobrych rzeczy z czystego serca. Pan Bóg posługuje się nami, jak swoimi rękami czy ustami aby dać swoim dzieciom to czego potrzebują. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, że dając dobro, poddajemy się natchnieniom Ducha Świętego, który przemawia do naszych serc. W ten więc sposób umacnia się nasza relacja i więź z Bogiem, stajemy się naśladowcami Pana Jezusa, który nigdy nie odmawiał pomocy tym, którzy Go o to prosili.

„l gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.” (l Kor 13, 3)

Prawdziwa jałmużna wypływa z prawa miłości Boga i bliźniego. Bóg nas tak umiłował, że dał nam siebie za pokarm w Przenajświętszym Sakramencie, dlatego też i my powinniśmy dawać siebie innym, w aktach miłości względem bliźnich. Pan Jezus przestrzega nas zatem, aby jałmużny nie wykonywać na pokaz, żeby nas ludzie chwalili, lecz czynić ją należy mając czystą intencje pomagania potrzebującym. Prawdziwy jałmużnik, nie jest do końca świadomy swojej ofiary, jest to dla niego coś oczywistego i naturalnego, nie czyni tego tylko z litości czy dla uspokojenia sumienia, lecz dlatego, że miłuje swego bliźniego.

„We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu.” (Dz 20, 35)

Dzielenie się dobrami z bliźnimi przynosi także korzyść dla nas samych, albowiem człowiek dający z serca, w duchu cieszy się, że mógł komuś pomóc. Ludzie chytrzy i skąpi nie mają w swoich sercach pokoju Bożego, lecz strach i niepokój, ponieważ to właśnie miłość, która objawia się w uczynkach, zabiera strach i usuwa lęk (por. 1 J 4, 18). Z drugiej zaś strony, dobro które okazujemy innym, zawsze wraca i to ze zwielokrotnioną siłą. A więc jeśli my okazujemy pomoc bliźnim, to zawsze ktoś może przyjść nam z otwartą ręką kiedy będziemy w potrzebie.

„Trzeba się wyrzec obrzydliwego sknerstwa i skąpstwa pod pozorem oszczędności i starać się ubogich ludzi zadowolić we wszystkim, co będzie można bez złośliwego wykrzyknika: „nie mam,” bo zawsze w tem jest kłamstwo i brak miłości” (Z listów Mateczki).

Dla nas najwspanialszą mistrzynią miłości względem bliźniego jest Mateczka, która wiele razy pouczała kapłanów i siostry „potwierdzajcie własnym życiem to, czego nauczacie, a reszta przydana Wam będzie”. Zapewniała że Pan Jezus przyjdzie z pomocą tym, którzy okazują pomoc innym: „niech ubogi nigdy nie odchodzi od naszego progu bez otrzymania pomocy. Nie oglądajcie się nigdy na to, że sami niekiedy jesteście w niedostatku; oddajcie ostatek, a Pan Jezus, Który opiekuje się nami, na pewno przyjdzie wam z pomocą.” Życzyła zawsze dobrze tym, którzy okazywali serce potrzebującym: „Błogosławię tym siostrom, które mają miłość i które będą miały miłość”. Przyczynę upadku Kościoła widziała w zaniku miłości względem bliźnich: „Z zaniedbaniem idei miłości, jako naturalny skutek przychodzi w łonie Kościoła rozluźnienie obyczajów”.

„Wszystkim postępującym sprawiedliwie dawaj jałmużnę ze swojej majętności i nie bądź skąpy w udzielaniu pomocy. Nie odwracaj oblicza od żadnego ubogiego, a oblicze Boga także nie odwróci się od ciebie. Jeśli masz wiele, dziel się obficie jałmużną. Jeśli masz mało, nie bój się i dziel się tym, co posiadasz. W ten sposób gromadzisz obfity skarb na dzień, w którym ty będziesz w potrzebie. Jałmużna bowiem ratuje od śmierci i chroni od zejścia do ciemności. Jałmużna jest wspaniałym darem dla tych, którzy ją rozdają przed obliczem Najwyższego” (Tb 4, 7-11).

Jak widzimy z powyższych tekstów jałmużna jest nieodłączną częścią chrześcijańskiego i mariawickiego życia. Bez niej tylko obłudnie nazywamy się dziećmi Bożymi. Nie polega ona tylko na dawaniu pieniędzy, co czasem może być nawet szkodliwe społecznie, ale raczej na dzieleniu się sobą z innymi (swoim czasem, umiejętnościami czy majątkiem). Pamiętajmy, że dobro które okazujemy innym powraca i powoduje, że inni także stają się lepsi, przez co wokół nas roztacza swoje panowanie Królestwo Boże, a ziemia staje się odbiciem nieba.

br. dk. M. Felicjan

Niebo istnieje… naprawdę!


„O chłopcu, który odwiedził niebo. Prawdziwa historia”. Niesamowita historia małego chłopca o wyprawie do nieba i z powrotem. „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3).

Dla wierzących istnienie nieba jest sprawą oczywistą, gdyż istnieje wiele miejsc w Biblii, które o tym informują. Dla ateistów są to tylko mrzonki dla naiwnych, nie mających pokrycia w faktach. Przecież nikt z tamtego świata nie wrócił i nie przekazał żadnych relacji. Wszelkie opowiadania są ich zdaniem wymyślone i nie należy w nie wierzyć. Do czytelników należy do której grupy chcą się zaliczyć i czy chcą poświęcić czas na przeczytanie proponowanego tekstu.

Najwięcej o życiu przyszłym i niebie dowiadujemy się od ludzi znajdujących się na granicy życia i śmierci. Tym razem przypadek dotyczy prawie czteroletniego chłopca, który cudem powrócił do życia z sytuacji zdawałoby się beznadziejnej. Chłopiec jest synem pastora i nauczycielki. Na imię ma Colton. Zachorował na silny ból brzucha i miał częste wymioty. Rodzice oddali go do szpitala. Tu lekarze stwierdzili, że malec jest chory na grypę żołądkową. Dostał leki przeciwgrypowe i kroplówki, które uzupełniały płyny w odwodnionym organizmie. Pomimo stosowanego leczenia chłopiec czuł się coraz gorzej. Rodzice sugerowali, że być może Colton jest chory na zapalenie wyrostka robaczkowego - ślepej kiszki. Lekarz prowadzący odrzucił tę sugestię obstając przy swojej diagnozie. Po kilku dniach takiego leczenia chłopiec stał się blady i zaczął sinieć. Ojciec będąc pastorem wielokrotnie obserwował podobne objawy u ludzi umierających. Postanowiono więc na własną prośbę zabrać chłopca ze szpitala i zawieść do innego. Tu szpital był wyposażony w lepszą aparaturę badawczą. Personel medyczny stwierdził, że chory ma zapalenie wyrostka robaczkowego, który pięć dni temu się rozlał i zainfekował wszystkie organy w brzuchu. Nie czyniono rodzicom żadnej nadziei, lecz stwierdzono, że trzeba chorego poddać natychmiastowej operacji, może dzięki łasce Bożej uda się go jeszcze uratować, lecz szanse są minimalne. W czasie, gdy syn był operowany ojciec znalazł małe wolne pomieszczenie w szpitalu i zaczął się gorąco modlić, matka dzwoniła gdzieś telefonem komórkowym i również się modliła.

W czasie operacji Colton opuścił swe ciało. Najpierw obserwował z góry jak personel medyczny operuje go. Następnie zobaczył jak ojciec w zamkniętym pomieszczeniu się modli i jak mama rozmawia przez telefon komórkowy. Obejrzawszy to znalazł się w niebie. Z jego relacji dowiadujemy się, że Bóg Ojciec jest bardzo duży i siedzi na tronie. Po prawej stronie jest miejsce dla Jezusa Chrystusa, a po lewej siedzi archanioł Gabriel. Poczesne miejsce zajmuje Duch Święty oraz Najświętsza Maria Panna. Oprócz tego znajdują się aniołowie, którzy przemieszczają się za pomocą skrzydeł. Ludzie, którzy tam są poruszają się za pomocą małych skrzydełek. Będąc tam spotkał zmarłych członków swojej rodziny. Między innymi spotkał dziadka, który zmarł kilkanaście lat temu. Przyszła do niego też dziewczynka i oświadczyła, że jest jego siostrą. On z kolei powiedział że ma tylko jedną starszą od niego o dwa lata. Później gdy wyzdrowiał sprawa się wyjaśniła, gdyż rodzice go nie poinformowali, że kilka lat wcześniej jego mama poroniła, dlatego ta siostra która tam była.

Będąc w niebie dowiedział się że Pan Jezus bardzo kocha dzieci. Wziął go nawet na kolana. Pan Jezus porusza się tak, jak w chwili Wniebowstąpienia, bez żadnych skrzydeł. W niebie nie ma żadnego słońca ani innych źródeł światła. Jasno jest od blasku, który bije od Trójcy Przenajświętszej.W niebie wszyscy są młodzi i sprawni. Dlatego później gdy powrócił na ziemię nie rozpoznał zdjęcia dziadka z późnej starości. Dopiero, gdy zobaczył zdjęcie dziadka gdy był młody powiedział „tak to on”. W niebie nikt nie używa kul, ani okularów. Po prostu są niepotrzebne. Jakaż wielka nadzieja dla nas wszystkich, którzy jesteśmy niepełnosprawni.

W niebie jest pięknie, występują wszystkie kolory tęczy. Po wyzdrowieniu Colton bardzo się ucieszył, gdy zobaczył tęczę i mógł porównać kolory występujące w niebie. Po wyzdrowieniu Colton zaczął opowiadać o swych osobliwych przeżyciach. Robił to wielokrotnie. Ojciec zadawał mu wiele pytań na które syn odpowiadał. Pytania były tak zadawane, aby nie sugerowały odpowiedzi. Pastor stwierdził, że to co mówi syn zgodne jest z przekazem biblijnym. Colton nie mógł znać Pisma Świętego, gdyż nie potrafił jeszcze czytać. Informacje o Bogu rodzice przekazywali mu w ograniczonym zakresie, tak aby dziecko mogło to zrozumieć. Przekazałem tylko część informacji, które znajdują się w książce. Na podstawie omawianej pozycji został nakręcony film. O ile ktoś nie ma czasu na przeczytanie książki może warto obejrzeć film.

W Apokalipsie świętego Jana znajduje się rozdział, który opisuje tron. Warto go przytoczyć. „I Miasto Święte - Jeruzalem Nowe Ujrzałem zstępujące od Boga, Przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: I zamieszka wraz z nimi, I będą oni jego ludem, a On będzie BOGIEM Z NIMI I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ani krzyku, ni trudu Już nie będzie Bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe”. A świątyni w nim nie dojrzałem: Bo jego świątynią jest Pan Bóg Wszechmogący Oraz Baranek. I Miastu nie trzeba słońca ni księżyca, By mu świeciły, Bo chwała Boga je oświetliła, A jego lampą-Baranek”.

I jeszcze opinia na temat książki:

„Świat próbuje nam wmówić, że życie kończy się wraz ze śmiercią, ale wierzę głęboko, że po przekroczeniu progu śmierci istnieje inna rzeczywistość. Nowe życie, ale w innym wymiarze. Ta książka pozwoliła mi odkryć tę prawdę na nowo, jest głęboka, poruszająca, autentyczna i prawdziwa. Odsłania to co niewidoczne dla oczu. Opisana bez nadziei na niebo…czym byłoby nasze życie?”

Ewa Błaszczyk - prezes fundacji „Akogo”


Opracowanie powstało na podstawie książki wymienionej w tytule. Tłumaczenie z języka angielskiego-Olga Pieńkowska – Kordecka. 2011 Dom wydawniczy „Rafael”- Kraków.

Tadeusz Zych