Mariawita nr 4-7/2010
- 26 lipca - Św. Ann i Joahima, Rodziców NMP
- Nie zostawię was sierotami
- Nabożeństwo Majowe
- Święte jest miejsce to...
- O Tajemnicach nad tajenicami
- Kwadratura objawień
26 lipca - Św. Anny i Joachima, Rodziców NMP
Królestwo niebios podobne jest do skarbu ukrytego w ziemi ... podobne jest również do kupca poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał i kupił ją. Mt 13,44-46Pan Jezus ofiarowane światu Królestwo Boże, przyrównał do skarbu ukrytego w ziemi i do kupca poszukującego drogocennych pereł. Pragnął zwrócić uwagę, że zarówno nabywca roli, w której jest skarb oraz poszukujący pięknych pereł, muszą podjąć wiele trudu, aby osiągnąć zamierzony cel. Zbawiciel pragnie każdemu z nas przekazać, że szukanie Królestwa Bożego powinno być czymś najważniejszym dla chrześcijanina. Poucza, że należy podejmować nawet radykalne decyzje zerwania z grzechem, aby posiąść na stałe wielki skarb, którym jest zbawienie, a więc wejście do Królestwa Bożego. Królestwo Boże cierpi gwałt i gwałtownicy porywają je. Chrystus przypomina nam także, abyśmy najpierw szukali Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości. A zatem powinniśmy podporządkować wszystkie inne działania, aby zgodnie z hierarchią wartości poznać i miłować to, co jest Boże i ma wymiar wieczny. Ewangelia Jezusa powinna nieustannie oświecać drogi ludzkiego życia, aby pragnienie świętości i wypełniania woli Bożej było nadrzędnym celem każdego człowieka Panie drogi Twoje ukaż nam i ścieżek twoich naucz nas. Tak modlił się król Dawid.
Bracia i siostry. Uroczystość patronalna w tutejszej parafii przypomina postać świętej Anny, która jest także patronką małżeństw, matek i wdów. Święta Anna, która podobnie jak jej małżonek Joachim, pochodziła z królewskiego rodu Dawida. Było to małżeństwo nad wyraz pobożne i przez dwadzieścia lat oczekiwało na potomstwo. Swoje dobra dzieliło na potrzeby świątyni i biednych. Świętość ich życia została dostrzeżona przez Boga, który przekazał Joachimowi obietnicę narodzenia córki. Pan Bóg przyjął łaskawie twoją modlitwę i jałmużnę, otrzymasz córeczkę i nadasz jej na imię Maria. Ta córeczka będzie od dzieciństwa Bogu oddana i pełna Ducha Świętego. Należy wyobrazić sobie jak wielkie szczęście, po przekazanej przez anioła obietnicy, napełniło serca bogobojnych małżonków. Ich radość stała się pełna wówczas, gdy na świat przyszła córka, której nadano imię Maria. Patronka tutejszej parafii porodziła niezwykłe dziecko, wolne od grzechu pierworodnego i w pełni obdarzone łaską. Nie jest dziełem przypadku, że narodzona Maria, matka naszego Pana, miała tak świętych i wybranych przez Boga rodziców. Już starożytni mawiali, że cnota rodziców jest największym posagiem dzieci. Bóg wejrzał na uniżenie ich córki Maryi i uczynił, że wszystkie pokolenia nazywać ją będą błogosławioną (Łk 1, 48). Trzeba pamiętać, że miłosierny Pan pragnie okazywać hojnie dary tym, którzy są pokorni i ufni Jego obietnicom. Postawa świętej Anny uczy nas cierpliwości i głębokiej pokory. Dom, w którym mieszkali przeniknięty był miłością i troską o chwałę Najwyższego, a ich modlitwy zapewne tęsknym oczekiwaniem na przyjście Mesjasza. Bóg sprawił, że darowana im córka Maria, została na zawsze włączona w Boży plan odkupienia rodzaju ludzkiego. Każdy chrześcijanin powinien wypełniać starannie przykazania miłości Boga i bliźniego, tym samym umacniać więź z Bożą Owczarnią, której pasterzem jest Jezus Chrystus.
Bracia i siostry. W historii mariawityzmu, który jest odbiciem dzieła odkupienia, istnieje pewna analogia dotycząca jego genezy. Otóż jak matką Najświętszej Maryi była święta Anna, tak podobnie matką Założycielki mariawitów – była Anna Kozłowska, niezwykle zacna i pobożna niewiasta. Gdy jej córka miała zaledwie osiem miesięcy, straciła męża Jakuba, w powstaniu styczniowym. Odtąd całe życie podporządkowała Bogu i wychowaniu małej Feliksy, która została powołana przez Boga do duchowego odrodzenia Kościoła. Tak jak córka, również i ona przyjęła imię zakonne, Maria Hortulana i do końca życia mieszkała przy Świątyni Miłosierdzia i Miłości w Płocku, codziennie adorując Pana Jezusa obecnego w Eucharystii.
Jestem przekonany, że w każdej wspólnocie parafialnej można znaleźć wiele przykładów podobnych do patronów waszej parafii, którzy kolejnym pokoleniom przekazują nie tylko tradycję chrześcijańską, ale również umiłowanie Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Miłość do Kościoła Mariawitów powinna powodować troskę o urzeczywistnienie Bożej idei ofiarowanej na czasy ostateczne. To właśnie mariawityzm można przyrównać do drogocennej perły i wielkiego skarbu, którego należy strzec i otaczać czcią. Jest bowiem ostatnim ratunkiem dla całego świata, we czci dla Przenajświętszego Sakramentu i wzywaniu pomocy Maryi. Należy przypomnieć, że 2 sierpnia minie 117 rocznica objawienia światu miłosierdzia Bożego, które otrzymała święta Maria Franciszka.
Daj Boże, aby takich pozytywnych przykładów życia ewangelicznego i mariawickiego, przenikniętego troską o chwałę dla Eucharystycznego Pana było w każdej parafii coraz więcej. Niech Bóg łaską swoją umacnia wytrwałość wszystkich czcicieli Utajonego Pana, a mniej gorliwych niech prowadzi na wyżyny coraz większej pobożności, aby ziemia stała się odbiciem nieba. Pragnę bratu Kapłanowi M. Zenonowi, tutejszemu proboszczowi, i jego parafianom oraz wszystkim ofiarodawcom, a zwłaszcza bratu Januszowi Gruszce, serdecznie podziękować za trud odnowienia kościoła, który jest wyrazem szczególnej troski o Dom Boży, gdyż ochotnego dawcę Bóg miłuje (2 Kor 9,7).
Bp M. Ludwik
(Artykuł jest tekstem nauki wygłoszonej przez Biskupa Naczelnego 25 lipca 2010 r.
z racji poświęcenia po remoncie kościoła w Piasecznie)
Nie zostawię was sierotami
15 maja - Niedziela po Wniebowstąpieniu Pańskim
Niedziela po Uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego bezpośrednio przygotowuje nas do przeżywania świąt Zesłania Ducha Świętego. Jeszcze kilka dni temu słyszeliśmy fragment z Dziejów Apostolskich o tym, jak Chrystus wstąpił do nieba. I jakże znamienne pytanie, które zadali aniołowie uczniom Jezusa: „Mężowie Galilejscy, czemu z podziwem patrzycie w niebo? Tak, jak teraz widzieliście swojego Pana wstępującego w niebo, tak też przyjdzie w chwale”.
Zdumienie uczniów było wielkie. Nie dowierzali temu, co widzą. A przecież jeszcze tak niedawno widzieli zmartwychwstałego Chrystusa, który wbrew prawom natury, powstał z martwych. Teraz, również wbrew ich wyobrażeniu o świecie, uniósł się ponad ich głowy i wstąpił w niebiosa. Tak jak onegdaj na górze Tabor, Chrystus dał świadectwo uczniom, że już nie podlega naturze, lecz to świat jest Jemu poddany. Że śmierć nie stanowi granicy dla Jego istnienia, lecz to On jest Panem życia i śmierci.
Zanim Chrystus wstąpił do nieba powiedział uczniom: „nie zostawię was sierotami”. A jeszcze wcześniej zapowiedział: „Przyjdzie Duch Pocieszyciel, który wszystkiego was nauczy”. Pozwoli objąć wiarą, to co przeczy zmysłom. Pozwoli dostrzec, że Chrystus będzie z nimi tak, jak zapowiedział: „po wszystkie dni aż do skończenia świata”. To dar wiary, który pochodzi od Ducha Świętego, daje możliwość zawierzyć Bożej miłości i otworzyć się na skutki Sakramentu tejże Miłości, to znaczy Eucharystii.
Eucharystia jest określana również jako zadatek przyszłej chwały. Patrząc na Ciało i Krew Pańską patrzymy na samego Chrystusa, który z nami pozostał, a jednocześnie przychodzi w Komunii Świętej. I wczasmożemy sobie przypomnieć słowa aniołów: „Pan przyjdzie w Chwale”.
Pan Jezus w Objawieniach Dzieła Wielkiego Miłosierdzia wyraził pragnienie szczególnego rodzaju. Św. Maria Franciszka tak zapisała te słowa: „Chcę, abym na ziemi odbierał taką chwałę, jaką mi oddają aniołowie w Niebie”. Szczególnie w tym czasie, nowenny przed Świętem Zesłania Ducha Świętego, prośmy o dar wiary. Z głęboką wiarą przystępujmy do Sakramentu Eucharystii, który jest zadatkiem naszej przyszłej nieśmiertelności. A przyjmując prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa módlmy się, aby ziemia stała się odbiciem nieba, do którego wstąpił nasz Zbawiciel i skąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
dk. M. Daniel
Nabożeństwo Majowe
Przeżywamy maj. W tym miesiącu cała przyroda budzi się do życia, przybiera najpiękniejszą postać, niejako dziękując i wychwalając Boga za życie, za piękno, za podziw. Każdego roku, gdy przychodzi maj, miłość ku Matce Bożej kieruje nasze kroki do kościołów czy przydrożnych krzyży lub kapliczek, byśmy tam oddawali cześć Bogu – wysławiając w pieśniach i w modlitwach najdoskonalszą ze stworzeń, kwiat ludzkości – Maryję, a czynimy to poprzez nabożeństwo zwane - Majowym.Dobrze, że możemy Maryi poświęcić cały miesiąc, z tą wiarą, że i Ona w szczególny sposób poświęci go nam, a uczyni przez to, że w maju więcej niż zwykle zajmuje się nami. Więcej zajmuje się naszymi problemami – naszymi radościami i smutkami.
My zaś także więcej zajmujemy się Nią – jako Matką Łaski Bożej, Matką Dobrej Rady i Matką Nieustającej Pomocy. Chodzi o to, by maj był miesiącem naszego szczególnego zbliżenia się do Maryi i głębszego otwarcia się przed Nią. My mamy Jej otworzyć nasze umysły, a Ona - Maryja swe Najsłodsze Serce. Przecież Maryja jest Matką, a każda Matka potrafi otworzyć serce dziecka, które do Niej przychodzi i przybliżyć do Swego matczynego serca. W każdym razie to otwarcie i zbliżenie nas i Maryi ma być wzajemne. Starajmy się tu niczego nie stracić i nie zaniedbać. „A kto o Jej pomoc prosi serdecznie, ten może skryć się pod Jej płaszcz bezpiecznie” – tak śpiewamy w jednej z pieśni maryjnych.
Mariawici – jako czciciele Przenajświętszego Sakramentu i Matki Boskiej Nieustającej Pomocy - w szczególny sposób upodobali sobie postać Maryi i nabożeństwo ku Jej czci. Bowiem w „Objawieniach” św. Marii Franciszki czytamy takie słowa: „Teraz odnowienie świata jest w rękach Maryi, a Imię Jej ogarnie cały świat”. Wierzymy i ufamy, że tak Bóg upodobał sobie Maryję, Jej życie i oddawanie Jemu przez Nią czci i chwały, że teraz pragnie by wszyscy ludzie – za Jej przykładem – tak właśnie żyli, i tak jak Maryja miłowali Boga i wiernie Mu służyli. Maj jest szczególną ku temu okazją, by pójść przez życie drogą Maryi, która jest najbliżej drogi Jezusa Chrystusa.
Postarajmy się w większym stopniu niż dotychczas brać udział w nabożeństwach majowych - by pieśni maryjne, modlitwy i czytania Słowa Bożego pogłębiły naszą wiedzę o Matce Chrystusowej i rozpaliły w naszych sercach miłość ku Jej Niepokalanemu Sercu. Módlmy się też częściej słowami Psalmu: „Niech Cię wielbią Boże, wszystkie dzieła Twoje, a święci Twoi niech Cię błogosławią”. Maryja czyniła to w szczególny sposób. Bo Ona:
Była cicha i piękna jak wiosna,
Żyła prosto, zwyczajnie jak my,
Ona Boga na świat nam przyniosła,
By na ziemi, wśród łez, nowe dni zajaśniały.
Bp M. Bernard
Święte jest miejsce to...
To fragment Wstępu z liturgii przeznaczonej na dzień 15 sierpnia z okazji poświęcenia Świątyni Miłosierdzia i Miłości. Te słowa same w sobie narzucają nam wymaganie, jakie powinniśmy spełnić, chcąc śpiewać w świętym dla nas miejscu i z jaką starannością trzeba się do tego przygotować.Mariawici jadący do Świątyni 2 lub 15 sierpnia chcą się modlić i błagać o łaski dla siebie, swojej rodziny, naszego Kościoła, świata całego, a nic tak nie wspomaga naszych modlitw, jak dobrze przemyślany i przygotowany śpiew chóru. Nie mogą to być w żadnym wypadku pieśni lub piosenki nadające się najwyżej do śpiewania przy ognisku obozowym. W swej ponad pięćdziesięcioletniej pracy z chórami, śpiewając w Płocku, zawsze starałem się dokładnie opracować program i pod tym kątem przygotowywałem chór. Najpierw w Łodzi od 1957 r., a potem nauczyłem i zorganizowałem chóry w parafii Lipka, Dobra, Grzmiąca i Wiśniew. Z każdym z tych chórów kilkunastokrotnie śpiewałem Msze Święte I, II, IV i V, a występy w Płocku były dla mnie zawsze wielkim przeżyciem duchowym.
Oprócz innych pieśni, o których później wspomnę, zawsze pamiętałem, aby była wykonywana przepiękna pieśń „Pokój Tobie Duszo”, a tekstem tej pieśni są słowa wypowiedziane przez Boga do Mateczki w trakcie objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia.Przyznaję w tym miejscu, że pieśń ta zamieszczona i wydana przeze mnie w zbiorze pieśni na chór czterogłosowy, stwarzała pewne trudności wykonawcze, ale w 1999 roku przeanalizowałem ją dokładnie i usunąłem z niej 16 błędów harmonicznych i w tej chwili może być wykonywana z powodzeniem przez każdy chór. Błędy te wynikały według mnie wyłącznie z powodu niedokładnego przepisywania tych nut z oryginału.
Podczas nabożeństwa w Świątyni, oprócz wspomnianych przeze mnie Mszy Świętych i pieśni „Pokój Tobie Duszo”, należy też nie zapomnieć o jakiejś pieśni solowej na sopran do Najświętszej Maryi Panny. Pieśni tych jest dużo, wymienię tylko te, które były śpiewane przy moim akompaniamencie, a przy okazji chciałbym przybliżyć czytelnikom „Mariawity” nazwiska śpiewaczek, które śpiewały w Świątyni wielokrotnie. Zacznę od chóru w Łodzi, gdzie solistką była D. Rutkowska, która śpiewała „Zdrowaś Maryja” F. Schuberta, „Łaski o Boże” A. Adama, następnie w latach 1971-73 śpiewał chór z Lipki a solistka W. Kubicka wykonywała „Do Ciebie głos” A. Adama i „Zdrowaś Maryja” Schuberta. Solistkami były także A. Goncerz i M. Bukowska. W 1978 r. miałem przyjemność towarzyszyć chórowi z Cegłowa, a pieśń „Do Ciebie głos” śpiewała H. Kaczorek. Wspomnę tylko jeszcze o solistce z Grzmiącej, która śpiewała „Bogurodzica” Złotaszewskiego i solistce z Wiśniewa – L. Ołdak, która śpiewała Schuberta.
Oprócz pieśni solowych trzeba też wykonywać w trakcie nabożeństwa inne pieśni, jak: „Pan zstąpił z nieba”, „Modlitwa” – K. M. Webera, „Nie opuszczaj nas”, „Zdrowaś Maryja” na 5 głosów i na Ewangelię ostatnią pieśń - „Działaj dopóki pora”, „Swe dzieła Boże wskrześ”, „Ach czemu bezczynnie stoicie”, „Z nami jest Bóg” (kompozycja S. Elszyk) i „Niebiosa chwałę” (L. van Beethoven). Wszystkie te utwory są w zbiorze pieśni na chór wydanym przeze mnie. Ważną sprawą jest jeszcze to, żeby chór i organista niepotrzebnie nie przedłużał nabożeństwa i żeby nigdy celebrans nie czekał aż chór skończy, gdyż nabożeństwo jest i tak długie, a w sierpniu temperatura dość wysoka.
Na koniec chciałbym się odnieść do jednej sprawy, która mnie od dawna nurtuje. Otóż kiedyś na łamach „Mariawity” pisałem na temat zachowania oryginalnej melodyki i harmonii w naszych Mszach Świętych, tym bardziej, że już w 1971 r. przy pomocy bp. I. Gołębiowskiego odbiłem na kopiarce I Mszę Św. i 12 parafii zaopatrzyło się w partytury i głosy chórowe. Zaznaczam, że Mszę tę odbiłem z oryginału otrzymanego z Płocka, a następnie odbiłem Mszę Św. II, III, IV, V, i VI. W tym wypadku chodzi mi o to, że powinniśmy traktować melodię tych Mszy jako kanon i nie pozwalać sobie na żadne zmiany w harmonii czy w melodyce. To jest nasza spuścizna po twórcach tych Mszy – bp. Próchniewskim i siostrze S. Elszyk, pisanych niewątpliwie pod natchnieniem Bożym. Tak jak wyznanie wiary, wyrażające się w tekście „Wierzę w Boga...” jest fundamentem Kościoła, tak ta nasza muzyka – być może powie ktoś że jest prosta i nieciekawa – niech będzie naszym skarbem. Starajmy się, aby przetrwała w postaci niezmienionej dla przyszłych pokoleń mariawitów.
Stanisław JAŁOSIŃSKI
O Tajemnicach nad tajemnicami
Piszą o mariawitach
Mysteria Mysticorum
„Szkice z duchowości i historii Mariawitów”, to tytuł książki autorstwa brata diakona, Tomasza Dariusza Mamesa (imię zakonne M. Daniel), przewodniczacego kolegium redakcyjnego „Mariawity”.Celem moim nie jest napisanie recenzji, gdyż zrobili to wybitni teolodzy ks. prof. Daniel Olszewski i kapł. prof. M. Paweł Rudnicki, lecz zachęcenie czytelników do kupienia i przeczytania tej ze wszech miar ciekawej i pożytecznej książki. Chcąc przekonać siostry i braci pozwolę sobie przytoczyć fragment recenzji, autorstwa kapł. prof. M. Pawła Rudnickiego: „Dotychczas zajmowano się czy to osobą wybranych działaczy lub teologów mariawickich, jednym z Kościołów mariawickich, mariawityzmem w jednym kraju, którymś fragmentem historii czy też innymi poszczególnymi aspektami mariawityzmu. W recenzowanej książce autor po raz pierwszy ujął całość mariawityzmu jako ruchu eklezjologicznego, mistycznego, społecznego, a nawet politycznego i to zarówno w Polsce, jak i w innych krajach (Francji, Anglii czy w Niemczech, ale nawet w tak odległych jak Paragwaj, Argentyna czy Maroko). Słowem książka jest dziełem, jakiego oczekiwało się od dawna, ale nikt się nie podjął takiego napisać.” Druga recenzja ks. prof. Daniela Olszewskiego jest równie pochlebna.
Omawiana pozycja była konsultowana z ks. prof. dr. hab. Łukaszem Kamykowskim i prof. dr. hab. Janem Drabiną. Ojciec bp M. Ludwik Jabłoński Biskup Naczelny Naszego Kościoła udzielił konsultacji merytorycznych i umożliwił dostęp do archiwów w Łodzi i w Płocku. Do powstania niniejszej książki przyczynili się również ks. bp Le Bec, ordynariusz Prowincji Francuskiej, ks. bp M. Roman Nowak, kapł. M. Antoni Piekut z parafii mariawickiej w Paryżu. Cennych uwag dostarczyła również siostra przełożona zwierzchniczka Kościoła Katolickiego Mariawitów s. biskupka M. Beatrycze Szulgowicz oraz Kustoszka Warszawska s. biskupka M. Rafaela Wolińska. Swoje archiwa parafialne udostępnili: bp M. Bernard Kubicki, kapł. M. Szczepan Orzechowski, kapł. M. Jan Opala, kapł. M. Franciszek Kubik. Autor korzystał też z wiedzy nieżyjącego już kapł. M. Wawrzyńca Rostworowskiego.
Nie jest to pozycja lekka, łatwa i przyjemna. W wielu miejscach ogarnia nas głęboki żal, zaduma i refleksja. Prawda tam przedstawiona jest dla nas w wielu miejscach gorzka i trudna do przyjęcia. O wielu faktach pamięta już tylko niewielka grupa osób znających dobrze historię mariawityzmu.
Autor wykonał benedyktyńską pracę. Dotarł do wielu archiwów krajowych i zagranicznych. Przeczytał olbrzymią ilość publikacji i artykułów. Przeprowadził wiele rozmów. Wymienił sporo korespondencji. Dotarcie do materiałów, zapoznanie się z nimi, przeprowadzenie analizy, selekcja i napisanie książki zajęło bratu diakonowi kilkanaście lat. Gdyby nie olbrzymia pasja badawcza i silna wola, nigdy nie osiągnąłby zamierzonego celu. Chwała mu za to.
Książka została wydana przez Zakład Wydawniczy „NOMOS” Kraków 2009.
Tadeusz Zych
Kwadratura objawień
Piszą o mariawitach
Od kiedy mam Internet „patroluję” jego bezkres szukając informacji mogących wzbogacić moją wiedzę na temat mariawityzmu, którego historię badam od niemal trzydziestu lat. I oto niedawno, wpisując hasło „mesjanizm”, pośród wielu linków znalazłem jeden, który zdziwił mnie tak mocno, że zapragnąłem podzielić się mym zdziwieniem z czytelnikami „Mariawity”.
Oto wyszukiwarka zaprowadziła mnie do bloga red. Tomasza Terlikowskiego, czołowego komentatora religijnego telewizji publicznej. Z pierwszych zdań tekstu „Bojaźń i drżenie” wynikało, że są to przemyślenia na temat katastrofy smoleńskiej. Bardziej z obowiązku, niż z ciekawości, jak autor bloga wiąże to wydarzenie z mesjanizmem, czytałem jego wynurzenia bez szczególnego zaangażowania, do momentu, gdy natknąłem się na następujący passus:
Objawienia Bożego Miłosierdzia są nierozerwalnie związane z polskością. I nie chodzi tylko o to, że święta Faustyna Kowalska była Polką, ale również o to, że Polska zajmuje szczególne miejsce w objawieniach Bożego Miłosierdzia. Jezus stwierdza wprost, że to z naszego kraju wyjdzie iskra Boża, która przygotuje świat na powtórne Jego przyjście. Oczywiście słowa te odnosić należy przede wszystkim do samych objawień, [...] co nie oznacza [...], że nie należy ich odnosić także do Polski i do Polaków. Zwracał na to zresztą uwagę także sam Jan Paweł, który w czasie ostatniej pielgrzymki do Polski apelował, abyśmy byli świadkami Bożego Miłosierdzia dla świata, i byśmy głosili Europie i światu prawdę o zbawczej mocy Krzyża.
A ten polski wątek widać także w tym, że pierwsza próba – wtedy nieskuteczna – przekazania światu orędzia Bożego Miłosierdzia także dokonała się w Polsce. Chodzi o objawienia siostry Marii Franciszki Kozłowskiej, które – przynajmniej w pierwszej swojej części – są zgodne z objawieniami siostry Faustyny. Niestety Maria Franciszka Kozłowska odstąpiła od Kościoła, i od tego momentu jej objawienia zmieniły się, a życie (może jeszcze mocniej widać to na przykładzie jej najbliższego współpracownika arcybiskupa Kowalskiego) przestało być święte. Bóg jednak nie zrezygnował i ponowił te objawienia, tym razem przekazując je prostej siostrze drugiego chóru. Ale nadal Polce. [podkr. moje].
Po kilkakrotnym przestudiowaniu wywodu red. Terlikowskiego doszedłem do następujących wniosków.
1. Oto, rzecz rzadka niesłychanie, katolicki publicysta uznał prawdziwość objawień Marii Franciszki! I być może mariawici mogliby się ucieszyć, że orzeczenie niegdysiejszej Kongregacji Świętego Oficjum, nazywające objawienia Marii Franciszki „mamidłami”, zostały spostponowane. Kolejne zdania gaszą jednak pierwszy entuzjazm. Sądzę, że można przyjąć, iż użyta przez red. Terlikowskiego formuła pierwsza część objawień dotyczy przeżyć mistycznych, w których Założycielka otrzymała misję krzewienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia (1893 - 1903). Założenie uprawnia tezę, że purpuraci i teologowie watykańscy winni są tego, że nie powiodła się pierwsza próba przekazania światu orędzia Bożego Miłosierdzia i że to oni nie potrafili pojąć ani treści objawień, ani rozpoznać ducha od jakiego pochodziły. A Bóg, by naprawić, co popsuli słudzy Jego nieroztropni, ponowił te objawienia, tym razem przekazując je prostej siostrze drugiego chóru. Jeśli zaś ponowił, to przecież nie ponawiał czegoś, co poprzednio od Niego nie pochodziło... Może zatem nie należy pisać, że prawdziwe są objawienia Marii Franciszki, bo są potwierdzone w objawieniach s. Faustyny, a odwrotnie – uznać, że to Boży zamysł zawarty w objawieniach tej pierwszej potwierdza prawdziwość objawień tej drugiej...
Niestety, red. Terlikowski nie wskazuje błędów rozumowania watykańskich teologów skutkujących uznaniem za fałszywe objawienia, które w jego ocenie są prawdziwe. (Nawet jeśli pominie się objawienia Marii Franciszki z lat 1911 i 1918).
2. Stwierdzenie red. Terlikowskiego, że Maria Franciszka odstąpiła od Kościoła bez choćby naszkicowania starań czynionych przez Nią samą i pierwszych Mariawitów w Watykanie o uznanie duchowego i materialnego wymiaru Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, sugeruje, że ruch mariawicki był w opozycji do Stolicy Apostolskiej, a jego przywódcy duchowi mieli (mniej lub bardziej ukryty) zamiar zerwania z nią jedności duchowej i instytucjonalnej. Pomijanie milczeniem istotnych faktów (w tym i tego, że decyzja o „odstąpieniu” było wynikiem postawy i decyzji najwyższych gremiów Kościoła rzymskokatolickiego w ówczesnym Królestwie Polskim i Watykanie) sugeruje czytelnikom nie mającym wiedzy o mariawityzmie, że decyzja o „odstąpieniu” była autonomiczna i bezrefleksyjna, gdy wręcz przeciwnie - była aktem usunięcia społeczności mariawickiej ze struktur Kościoła rzymskiego!
3. Mam też duże trudności w zrozumieniu intencji opinii red. Terlikowskiego, że po wykluczeniu mariawitów z Kościoła życie Marii Franciszki przestało być święte. Tym bardziej nie potrafię znaleźć związku tej oceny z czynami i poglądami abp. Michała, który kierował mariawityzmem po śmierci Założycielki. Autorytatywne orzekanie, że w jakimś momencie Maria Franciszka, jako mniszka, sprzeniewierzyła się zasadom życia konsekrowanego bądź jako człowiek splamiła się jakąś niegodziwością (bo dla jakiej innej przyczyny traci się osobistą świętość życia?) i nie poparcie tego żadnymi argumentami jest, niestety, zniesławieniem.
Jest też (być może nieświadomym) wkładem red. Terlikowskiego w kultywowanie „czarnej legendy” Założycielki. Tyle że kto jak kto, ale starający się uchodzić za orędownika katolicyzmu posoborowego, otwartego i ekumenicznego Pan Redaktor nie powinien powtarzać głupstw, które już dawno i na wiele sposobów, zostały uznane za kłamliwe.
Krzysztof Mazur