W tym samym dniu dwaj z nich szli do wioski zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jeruzalem. Rozmawiali z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz ich oczy były jakby zasłonięte, tak że Go nie poznali. (...) Gdy przybliżyli się do wioski, do której zmierzali, On sprawiał wrażenie, że chce pójść dalej. Oni jednak nalegali: Pozostań z nami, bo dzień mija i nadchodzi już wieczór. Wszedł więc, by zostać z nimi. A gdy zasiadł z nimi przy stole, wziął chleb, pobłogosławił, połamał go i podał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On stał się dla nich niewidzialny. (...) Powstali i o tej samej godzinie wrócili do Jeruzalem (Ł k 24, 13-33). Jeszcze w pamięci naszej nie zatarły się obrazy i fakty, które towarzyszyły nam podczas przeżywania uroczystości Wielkiego Tygodnia. Wówczas to kroczyliśmy po drodze wiodącej od Wieczernika, poprzez Ogrójec, Golgotę aż do ciemności Grobu Chrystusowego. Liturgia drugiego dnia Zmartwychwstania Pańskiego, a szczególnie słowa Ewangelii według świętego Łukasza, przenoszą nas na kamienistą drogę wiodącą z Jerozolimy do Emaus, po której podążali dwaj uczniowie Jezusa Chrystusa - Łukasz i Kleofas. Wychodzą z Jerozolimy w poranek wielkanocny i kierują się do Emaus. Jak ryba raniona ościeniem zaszywa się w głębinie, tak oni wychodzą z niegościnnego miasta, które kamienuje proroków i które zabiło ich Pana. Może chcieli odejść jak najdalej, aby pozbierać myśli, a może wrócić do swoich rodzinnych stron. Nie mogą jeszcze zrozumieć tego, co się wydarzyło w Wielki Piątek, próbują w rozmowie między sobą znaleźć sens tragicznych zdarzeń. Nagle przyłącza się do nich Nieznajomy. To normalne że chcą z nim iść. W większej grupie wędrowało się bezpieczniej i szybciej mijał czas wypełniony rozmową. Są zaskoczeni, że ów Nieznajomy nie wie, co się wydarzyło w ostatnich dniach w Jerozolimie. Pomyśleli, że to ktoś obcy. Przecież wszyscy słyszeli o ukrzyżowanym Jezusie z Nazaretu.
Podczas rozmów Nieznajomy nazywa ich "nierozumnymi", wyrzuca "opieszałość serc", "wyjaśnia pisma proroków". Powoli przechodzą od smutku do entuzjazmu. Dobrze im było iść z Nieznajomym. Ale dochodzą do Emaus, a ich Towarzysz podróży chce iść dalej. Prawie zmuszają Go, aby wszedł z nimi do domu i spożył wieczerzę. Emaus od Jerozolimy dzieli 60 stadiów, to jest 12 km. Wędrówka trwa około 3 godziny. Mimo tego, Łukasz i Kleofas nie rozpoznali w drodze swego Mistrza, gdyż "oczy ich były niejako zakryte". Poznali Go dopiero przy stole, podczas wieczerzy, gdy Jezus "łamał chleb", a więc sprawował Eucharystię.
W dzisiejszym świecie ludzie są szczególnymi wędrowcami. Rodziny mijają się w swoich domach, sąsiedzi na klatkach schodowych. Wszyscy żyją w pośpiechu. Rodzice wydają dzieciom tylko polecenia, na dłuższe rozmowy nie mają czasu. Może dlatego starsi nie rozumieją dzieci i młodzieży, gdyż w drodze, w pośpiechu nie załatwia się najważniejszych spraw. Żeby porozmawiać, trzeba zasiąść do stołu. W dawnych rodzinach polskich stół spełniał ważną rolę. Przy nim nie tylko spożywano posiłki. Przy stole spotykali się wszyscy domownicy, rozwiązywano sprawy nurtujące całą rodzinę, żywy był kontakt osób z różnych pokoleń.
Kapł. M. Bernard Kubicki (Mariawita 1-3/2005) |