Święty Józef i siedem boleści Najświętszej Maryi Panny

Święta Rodzina
I boleść NMP
II boleść NMP
III boleść NMP
IV boleść NMP
V boleść NMP
VI boleść NMP
VII boleść NMP

Według mariawickiego kalendarza liturgicznego, w tym roku ruchome święto kościelne - 7 boleści Najświętszej Maryi Panny - obchodzone zawsze w piątek przed Palmową Niedzielą, wypadło 18 marca. Poprzedza więc dzień św. Józefa Oblubieńca NMP - stałe święto obchodzone 19 marca. Zbieżność tych dat upoważnia niejako do łącznego przybliżenia treści, jakie Kościół wnosi do depozytu wiary przez ustanowienie tych świąt. Dotyczą one Świętej Rodziny, postaci nierozerwalnie związanych - Jezusa, Maryi i Józefa.

W Piśmie Świętym jest niewiele informacji o św. Józefie. Z rodowodu podanego przez ewangelistę Mateusza dowiadujemy się, że pochodził z królewskiego rodu Dawida, był synem Jakuba (wg Ewangelii Łukasza - Eliego) i że był "mężem Maryi, z której narodził się Jezus nazywany Chrystusem" (Mt 1, 1-16). W opisie sceny zwiastowania w Ewangelii wg św. Łukasza wspomniane jest, że Maryja była "zaślubiona Józefowi z rodu Dawida" (Łk 1, 27).

Na nasuwające się pytania o okoliczności zaślubin Józefa z Maryją - kiedy, gdzie, w jaki sposób się odbyły, w jakim wieku byli narzeczeni itp. -nie znajdziemy odpowiedzi w Piśmie Świętym. Lukę tę wypełniła literatura apokryficzna i prywatne objawienia, których treści przeniknęły do hagiografii, ikonografii, poezji i beletrystyki. W księdze "Żywoty świętych Pańskich" wydanej w 1894 r. z aprobatą kardynałów i biskupów znalazłam szczegółowe, barwne opisy tych wydarzeń.

Czytamy tam m.in.: "Maryja przebywszy 11 lat w świątyni, ukończyła szkołę i miała już 14 lat. Wtedy arcykapłan oświadczył jej, że nadszedł czas, aby opuściła świątynię i według prawa żydowskiego poszła za mąż. Nieśmiało i pokornie prosiła Maryja, aby jej pozwolono całe życie przebyć w świątyni i służyć Bogu, albowiem ślubowała czystość dozgonną; lecz jeśli Bóg chce czegoś innego - dodała - niechaj się dzieje Jego wola. Arcykapłan zdumiony tą mądrą odpowiedzią przedłożył ją wszystkim kapłanom do rozstrzygnięcia.

Głosy były podzielone, bo jedni mniemali, że nie wypada ani w użyciu było, aby dziewica w tym wieku pozostała nadal w świątyni, a wreszcie w Izraelu uchodzi za grzech, jeśli niewiasta nie obdarzy narodu potomstwem. Drudzy mniemali, że nie powinno się nikogo zmuszać do małżeństwa, zwłaszcza Maryi, względem której, jak się zdaje, Bóg ma nadzwyczajne zamiary, ponieważ świętość jej jest niezwykłą. Inni wreszcie radzili, aby we wspólnej modlitwie prosić Boga o objawienie Jego woli. To zdanie podobało się wszystkim.

Wszyscy kapłani wobec zgromadzonego ludu poczęli się modlić, a wtem z najświętszego miejsca odezwał się głos, aby arcykapłan zwołał wszystkich młodzieńców z pokolenia Dawidowego; każdy ma przynieść suchą gałązkę palmową; którego gałązka się zazieleni, ten ma być oblubieńcem Maryi. Na wezwanie stawili się młodzieńcy. Każdy na swej gałązce napisał swe imię i oddał arcykapłanowi, który zabrawszy gałązki, złożył je na ołtarzu.

Nazajutrz zasmucił się arcykapłan, gdyż żadna z nich nie zakwitła. Ukląkł więc do modlitw i znowu usłyszał głos z miejsca najświętszego, że jednego młodzieńca brakuje. Po długim szukaniu znaleziono wreszcie Józefa, który na zapytanie, czemu się nie stawił odpowiedział, że nie czuł się godnym, a wreszcie postanowił przepędzić życie w bezżeństwie. Na rozkaz jednak stawił się, a kiedy powtórnie gałązki na ołtarzu złożono, oto gałązka Józefa się zazieleniła i piękną lilią zakwitła. (...) Niebawem zawołano Maryję, która z dziewiczym rumieńcem podała rękę swemu oblubieńcowi. A tak wobec licznych świadków odbyły się zaręczyny. Zaślubiny następowały w 10 do 12 miesięcy później, do której ustawy i nasi święci oblubieńcy się zastosowali. (...)" A więc to podanie wyjaśnia, dlaczego na wielu obrazach widzimy św. Józefa z lilią w ręku.

Powstała też w XVIII w., głównie za sprawą franciszkanów, uroczystość kościelna - Zaślubiny NMP ze św. Józefem, obchodzona 23 stycznia. W roku 1725 papież Benedykt XIII rozszerzył ją na cały Kościół. W mariawickich kalendarzach figuruje ona do tej pory. W Kościele Rzymskokatolickim została zniesiona w 1913 r. przez papieża Piusa X (Encyklop. Kat. t. 8, s. 125).

Kolejny tekst biblijny z Ewangelii wg św. Mateusza mówi o problemie, nad rozwiązaniem którego zastanawiał się Józef. Zbliżył się czas kiedy, zgodnie z obowiązującym wówczas prawem żydowskim, powinien wprowadzić małżonkę do domu, upłynęło bowiem 12 miesięcy od zaręczyn. Tymczasem dowiedział się, że jego oblubienica spodziewa się dziecka. Nie wiadomo, czy powiedziała mu o tym Maryja, czy sam zauważył jej odmienny stan. Jeśli nawet uwierzył w cudowne poczęcie dziecka, to nie wyobrażał sobie, jaka byłaby jego rola przy boku Maryi. Sytuacja była trudna, bo Józef wiedział, że jeśli ten fakt się ujawni, to Maryi grozi ukamienowanie - takie były ortodoksyjne przepisy. On był sprawiedliwy, jak go określa ewangelista i pragnął zapobiec tragedii. Ale jak?

W dawniejszych przekładach Pisma św., również mariawickim, powiedziane jest, że Józef zamierzał potajemnie opuścić Maryję - po prostu uciec gdzieś w nieznane, a wtedy wina spadłaby na niego. W Biblii Tysiąclecia i najnowszym przekładzie ekumenicznym czytamy: "Jej mąż Józef, jako człowiek sprawiedliwy nie chciał narazić jej na zniesławienie i zamierzał oddalić ją potajemnie" (Mt 1, 19). Jeśli ta wersja jest poprawna, to już chyba tylko św. Józef mógłby powiedzieć gdzie miałaby schronić się ciężarna, samotna kobieta, bo mnie trudno to sobie wyobrazić i nie spotkałam jeszcze komentarzy na ten temat. Podkreślić należy fakt, że Józef kierował się miłością i szukał najlepszego, uczciwego rozwiązania trudnej sytuacji. To bardzo piękna cecha charakteru i szlachetna postawa godna naśladowania.

Pan Bóg, który dopuścił to doświadczenie, hojnie wynagrodził Józefa powierzając mu opiekę nad Bożą rodzicielką i wcielonym Zbawicielem. Poprzez anioła powiedział mu: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus. On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt 1, 20-21).

"Nadasz mu imię Jezus" - to wspaniała nominacja, będziesz pełnił rolę ojca ziemskiego, będziesz powiernikiem wielkich tajemnic Bożych, do pewnego czasu ukrytych przed światem. Będziesz "Cieniem Ojca" - jak zatytułował o nim książkę Jan Dobraczyński. Odtąd św. Józef był wciąż z Tą, "której Pan uczynił wielkie rzeczy" (Łk 1,49). Troskliwie opiekował się Maryją podczas uciążliwej podróży do Betlejem, miejsca ich pochodzenia, na spis zarządzony przez cesarza rzymskiego. Szukał gospody, by mogli spocząć, cierpiał z powodu braku godniejszego niż szopa miejsca dla narodzin Bożej Dzieciny. Ósmego dnia, zgodnie z Prawem, dokonał obrzędu obrzezania i nadał Dziecku imię Jezus, jak zapowiedział anioł. Maryja i Józef wiedzieli, że zrodzone w stajni niemowlę jest Synem Bożym, ale wypełniali wszystkie przepisy Zakonu dotyczące każdego pierworodnego chłopca. Zanieśli więc Go 40 dnia po urodzeniu do świątyni w Jerozolimie i złożyli ofiarę wykupu.

Józef był świadkiem tzw. pierwszej boleści NMP, słyszał bowiem jak w świątyni natchniony Duchem świętym starzec Symeon, skierował do Niej prorocze słowa: "Oto Ten przeznaczony jest i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu" (Łk 2, 34-35).

Kolejne trudne przeżycia Świętej Rodziny to ucieczka do Egiptu. "Oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: - Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu" (Mt 3, 13-14). Perspektywa nagłego opuszczenia ojczyzny na czas nieokreślony musiała bardzo dotkliwie poruszyć patriotyczne uczucia Józefa i Maryi. Jednak świadomość, że Boże Dziecię już jest prześladowane, że król żydowski czyha na Jego życie, to straszna boleść dla Matki i ojca. To drugi symboliczny miecz, który wbił się w serce Maryi.

Możemy się tylko domyślać, jak wielką zapobiegliwością musiał się wykazać św. Józef, ile ponosić trudu i ciężkiej pracy, aby zapewnić bezpieczeństwo i utrzymanie swojej rodzinie w obcym kraju. Słusznie zyskał sobie miano najlepszego opiekuna. Do powrotu wezwał go głos posłańca Bożego: "A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego matkę i idź do ziemi Izraela (...). Przybył do miasta zwanego Nazaret i tam osiadł" (Mt 2, 19-23).
Jeszcze tylko raz na kartach Pisma św. jest mowa o Józefie. Mianowicie, gdy dwunastoletni Jezus pozostał bez wiedzy rodziców w Jerozolimie podczas dorocznej pielgrzymki na uroczysty dzień Paschy. Maryja i Józef zrozpaczeni szukali Go przez trzy dni. Gdy znaleźli Jezusa w świątyni nauczającego grono uczonych i doktorów zdziwili się. Uradowana, ale jeszcze rozgoryczona Maryja powiedziała: "Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie" (Łk 2, 48). Wydarzenie to uznano za trzecią boleść NMP - prawdopodobnie najdotkliwszą, bo spowodowaną pewnym poczuciem winy, że jako matka nie dopilnowała swego dziecka w powrotnej drodze do domu.

Powyższe trzy boleści przeżywała Maryja mając u boku wiernego Przyjaciela, Oblubieńca, troskliwego Opiekuna, który współcierpiał z Nią i starał się pocieszać zbolałą Matkę.

Lapidarne stwierdzenie ewangelisty Łukasza: "Poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany" można rozbudować puszczając wodze wyobraźni przedstawiającej życie codzienne tej Świętej, a jednocześnie bardzo zwyczajnej rodziny izraelskiej. Tradycja ukształtowała postać Józefa jako rzemieślnika - cieśli, żywiciela rodziny, któremu pomaga Jezus i Maryja. Nie jest znana data śmierci Józefa, bo z okresu życia ukrytego w Nazarecie w Piśmie św. nie ma żadnych relacji. Niewątpliwie miała ona miejsce zanim Pan Jezus w 30 roku swego życia zaczął publicznie nauczać. Żaden z czterech ewangelistów opisując trzyletnią działalność Zbawiciela nie podaje informacji o Józefie. Przypuszcza się, że Józef miał szczęśliwą śmierć umierając na rękach Maryi i Jezusa. Z tego względu uznawany jest za patrona dobrej śmierci.

Cztery kolejne miecze boleści przeniknęły serce Maryi w czasie Drogi Krzyżowej Pana Jezusa, Jego śmierci na krzyżu i składania Go do grobu.

IV boleść NMP - Maryja spotyka Jezusa wiedzionego na górę Kalwarię

Matka Najświętsza Najukochańszemu Synowi Swemu drogę zabiegła, wielkim smutkiem strapiona, ciężko wzdychała i najpiękniejszego między synami ludzkimi jedynaka żałując, w Sercu Swoim bolesnym często powtarzała: Synu mój, Jezu, Jezu, Synu mój, któż by mi to dał, ażebym z Tobą umarła, albo Ciebie śmiercią własną zastąpiła?

V boleść NMP - Śmierć Jezusa

Podnosi z krzyżem jezusowe Ciało,
Które się zewsząd Krwią Najświętszą zlało,
Stawia je wpośród dwóch łotrów w dół skały
Lud zbyt zuchwały.

Patrzy na wszystko Matka Boska z Janem,
Ta nad Swym Synem, ten płacze nad Panem,
Że tak okrutnie na krzyżu rozpięty
Zbawiciel Święty.

VI boleść NMP - Przebicie boku Jezusa i zdjęciez krzyża

Już dług wypłacił śmiercią Pan na drzewie
Za grzech nieszczęsny w Adamie i Ewie;
Zdejmują Ciało nie bez łez wylania
Do pochowania.

Matka Bolesna mając na swym łonie
Syna zmarłego, niemal we łzach tonie,
Płacze, narzeka, ręce załamuje,
Rany całuje.

VII boleść NMP - Złożenie Jezusa do grobu

Obmywszy Ciało Jezusowe łzami,
Matka stroskana, z świętymi uczniami
Niesie do grobu i w nim ze czcią składa,
Mdlejąc upada.

Kult Matki Boskiej Bolesnej rozwijał się spontanicznie od pierwszych wieków chrześcijaństwa. Przejawiał się przez obchodzenie świąt pod odmiennymi nazwami i w różnych terminach w wielu krajach. Papież Benedykt XIII wprowadził 22 kwietnia 1727 r. Święto Matki Boskiej Bolesnej w całym Kościele wyznaczając dzień obchodów zgodnie z tradycją Dominikanów na piątek przed Niedzielą Palmową. Papież Paweł VI, reformując w 1969 r. kalendarz rzymski skasował to święto. (Encyklop. Kat. t. 2, s. 755)
Kościół Starokatolicki Mariawitów nadal obchodzi święto 7 boleści NMP w piątek przed Niedzielą Palmową.

Pelagia Jaworska (Mariawita 1-3/2005)