Przed 26 laty w czasopiśmie "Mariawita" nr 1/1979 ukazał się artykuł pt. "W obliczu wyboru Papieża - Jana Pawła II" . Nie bez powodu sparafrazowałam ten tytuł pisząc o ważnym wydarzeniu - nie tylko dla wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego - jakim była śmierć papieża Jana Pawła II. Refleksje autora wspomnianego artykułu są mi bliskie i chociaż z okazji diametralnie różnego wydarzenia, są aktualne dla współczesnego mariawity. Postanowiłam przypomnieć niektóre z nich, ale najpierw odnotuję fakty. Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 roku po ciężkiej i długotrwałej chorobie, którą mężnie znosił i do końca pasterzował Kościołowi rzymskokatolickiemu. Pogrzeb odbył się w Watykanie dnia 8 kwietnia, na który przybyli duchowni i świeccy reprezentanci wielu krajów z całego świata - kardynałowie, biskupi, królowie, prezydenci, delegaci różnych Kościołów chrześcijańskich i związków wyznaniowych oraz przedstawiciele świata nauki, kultury i polityki. Ogromne tłumy pielgrzymów przybyły do Watykanu, a niezliczone rzesze ludzi miały możliwość uczestniczyć w tych wydarzeniach za sprawą mediów, których programy zdominowała tematyka dotycząca papieża i wydarzeń w Watykanie. Zaraz po podaniu informacji o śmierci Jana Pawła II zwierzchnicy różnych Kościołów w Polsce przesyłali pisma kondolencyjne władzom Kościoła rzymskokatolickiego. Realizując zasygnalizowany na wstępie temat cytuję obszerny fragment z artykułu "W obliczu wyboru Papieża - Jana Pawła II" zaczynając od postawionego tam pytania, które niejeden z nas zadaje sobie dzisiaj obserwując euforię, żeby nie powiedzieć histerię, niektórych środowisk w ocenie nieprzeciętnego człowieka, ale tylko człowieka... "(...) Jak się mamy odnieść do tych wydarzeń my mariawici? Żywić też nadzieje, jakie?Sądzę, że przede wszystkim nie możemy zapominać o sensie i celu powołania Mariawityzmu. Wiemy, że Bóg przez różnych reformatorów Kościoła, sobie wybranych ludzi, prostował drogi działalności duchowieństwa, wytyczał drogi ludzkości i Kościoła. Taką wybraną, z przyczyn Bogu wiadomych, była nasza Założycielka bł. M. Franciszka Kozłowska. Cel powołania Mariawityzmu - cześć Przenajświętszego Sakramentu i wzywanie pomocy Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Jest to Boży akt miłosierdzia, jako ostatni ratunek dla ostatecznych czasów, dla świata ginącego w grzechach. Kiedy się wkradają wątpliwości w nasze umysły, niech odpowiedzią będzie wiara serca, wiara w słowa z tegoż Objawienia: "Ja sam doprowadzę Dzieło moje do końca".
Przeszliśmy okres doświadczeń i prób. Część zwątpiła i odeszła. A myśmy pozostali, obarczeni dodatkowo atmosferą plotek, oszczerstw i niesłusznych często zarzutów. Musimy jednak mieć świadomość, że jesteśmy uczestnikami i posiadaczami wielkiej Idei, Idei właśnie na czasy wewnętrznych rozterek współczesnych ludzi niepewnych sensu życia, właśnie szamotających się między zwątpieniem a rozpaczą. Wielkość tej Idei tkwi w mocy adoracji Przenajświętszego Sakramentu, we wzywaniu Pomocy Matki Najświętszej i częstej Komunii św. To, co wnosimy do pełni wiary zostało już częściowo zaakceptowane i przyjęte przez Kościół Rzymskokatolicki. Znane nam są te poczynania. Nie rzadko słyszymy, że jesteśmy prekursorami wielu idei, które Kościół Rzymskokatolicki wprowadza u siebie. W tym miejscu przypominają mi się słowa prelekcji, jaka odbyła się swego czasu w Klubie Inteligencji Katolickiej w Warszawie, a prowadzonej przez Ojca Jezuitę. "Mariawici zasługują na rehabilitację. Ruch mariawicki od zarania swego był piękny i bardzo katolicki. Zaszła jakaś wina ludzka, chyba z naszej winy. Ksiądz Prymas Wyszyński wyraził się, że Rzym był źle poinformowany. Tragedia się stała! ...Badając Objawienia Matki Kozłowskiej, nie znalazłem nic, co by podpadało pod cenzurę teologiczną". Jan Paweł II, Polak, kardynał Karol Wojtyła do niedawna, zna Mariawityzm. Czy możemy oczekiwać teraz od Kościoła Rzymskokatolickiego rehabilitacji, rehabilitacji Założycielki? Pelagia Jaworska (Mariawita 4-6/2005) |