Tolerancja, etyka, koniunktura, lęk...?!
W lutym bieżącego roku prasa wychodząca w Europie zachodniej, szczycąca się realizacją wolności oświeceniowych, obraziła braci muzułmanów. Nie mogło być inaczej, aby i w Polsce nie postarano się o "nadążenie" za standardami europejskimi. Dlatego w podobno liberalnej "Rzeczpospolitej" ukazały się analogiczne, obraźliwe dla muzułmanów materiały.
Protesty środowisk muzułmańskich objęły bez mała cały świat i przyjęły różne, bardzo groźne nieraz formy. Ponieważ świat muzułmański to ropa naftowa - gwarant bogactwa światowego, ale i środowisko terroryzmu, na "wolnościowych i liberalnych" Europejczyków padł strach. Na Polaków także. Zaczęto braci muzułmanów przepraszać i przyrzekać poprawę.
W gronie przepraszających znaleźli się nie tylko dziennikarze, powszechnie naruszający zasadę wolności słowa w pogoni za pieniądzem (lub z nieuctwa), ale i oficjalni przedstawiciele elit rządzących w poszczególnych krajach. Okazało się, że jedna opublikowana karykatura może wstrząsnąć światem. Pod presją silnego przeciwnika ugięły się głowy rządzących i "mędrców" tego świata.
W Polsce, wkrótce po naruszeniu wartości istotnych dla świata islamu, wyniknęła sprawa obrazy uczuć rzymskokatolików w czasopiśmie "Machina" przez wkomponowanie fotografii piosenkarki Madonny w obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Zdarzenie to wywołało także oddźwięk w mediach, choć mniejszy i o zakresie krajowym. Przy okazji przypomniano inne rzeczywiste, lub wymyślone obrazy uczuć ludzkich dokonane w kraju lub poza jego granicami.
Równocześnie przytaczano teksty z Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, że prawo do wolności słowa jest kamieniem węgielnym każdego społeczeństwa. Podkreślano nadto, że w ramach tej wolności nie można wspierać nienawiści rasowej, narodowej i religijnej. Amnesty International wezwała wszystkich zainteresowanych, aby respektowali prawa człowieka.
Uważam także, że nie wolno obrażać nikogo, ani jego uczuć. Wiem równocześnie, że takie stanowisko zatrąca o utopię, mimo że tzw. nowoczesne prawodawstwo formalnie stoi na straży praw jednostki i wszelkich mniejszości (wyznaniowych, ideologicznych, seksualnych itp.). Prawo i ideologia sobie, a życie sobie - tak wygląda praktyka nie tylko w Polsce, podobno państwie tolerancyjnym, w którym etyka dla większości zawodów zapisana jest złotymi zgłoskami.
Co więcej, termin "etyka" jest na ustach przedstawicieli różnych środowisk. Nie trzeba jednak dokonywać głębokich analiz, aby wskazać szczególnie na polskim przykładzie rozziew między teorią a praktyką i wypunktować przypadki naruszania praw człowieka przez dyskryminację ludzkich poglądów. Polskie mniejszości wyznaniowe doskonale znają to z przeszłości, a i teraźniejszość nie jest różowa. Ograniczę się tylko do naruszania praw mariawitów.
Powołana wyżej "Rzeczpospolita" w kilku przypadkach napisała o mariawityzmie kłamliwie, m.in. w sprawie głośnego przypadku pedofilii w Markach k/Warszawy. Żądania sprostowań i przeprosin zgodne z obowiązującym prawem prasowym nie przynosiły efektu, albo powodowały sprostowania na dalekich stronach dziennika. Analogicznie "Polsat" emitujący dość niskich lotów serial o rodzinie Kiepskich naruszył dobre imię Założycielki i bronił swego stanowiska, mimo że w opinii Krajowej Rady Radia i Telewizji działanie "Polsatu" było naganne. Przykłady można mnożyć bo atakowanie różnych mniejszości w Polsce jest dość powszechne i bezkarne.
Kreśląc powyższe spostrzeżenia pragnę zwrócić uwagę na istotny fakt. Oto ludzie, lub ugrupowania mniejszościowe w Polsce nie mają wielkich szans na obronę przed kłamstwem i poniżeniem publicznym. "Sądy - jakie są - każdy widzi". Interwencje w redakcjach są zbywane milczeniem, lub półprawdami. Zapewne i ostatni wybryk "Rzeczpospolitej" odnoszący się do religii islamskiej także w Polsce przeszedłby bez echa, gdyby wobec poniżenia proroka Mahometa w prasie zachodnioeuropejskiej, państwa i organizacje światowe związane z islamem nie podjęły ostrych przeciwdziałań.
Lękając się akcji odwetowych w krajach muzułmańskich, nacisków gospodarczych i terroryzmu w Europie, zaczęto braci muzułmanów przepraszać. Tylko dlatego polscy muzułmanie mogą stawiać redakcji "Rzeczpospolitej" i rządowi warunki. Wniosek z tego wypływa jeden - to nie zasady tolerancji, lub etyka zawodowa nakazują przepraszać braci muzułmanów. To lęk przed represjami terrorystycznymi, lub gospodarczymi nakazał ułagodzić urażonych muzułmanów. Ponieważ za wyznawcami tej religii stoją określone siły znaczące na arenie światowej, nawet w Polsce uderzono się w piersi za obrazę uczuć muzułmańskich.
To nie etos, lub prawo miały tu znaczenie. Zadziałał lęk przed silniejszym i koniunkturalizm. Wobec tego wszelkie mniejszości w Polsce niech nie mają złudzeń. Przykład braci muzułmanów przepraszanych przez wszystkich nie jest do powtórzenia dla innych. Za innymi mniejszościami nie stoi siła, one zostaną bezbronne. Potwarcy i niedouczeni ulegają tylko sile i to szczególnie brutalnej. Odwołanie się bezbronnych do zasad chrześcijaństwa, czy praw człowieka jest wołaniem na puszczy. Nikt nie usłyszy. Pogwałcenie prawa zawsze się usprawiedliwi jak w bajce Krasickiego "Zawżdy się wtłumaczył, a owce pozjadał" ("Wilk i owce".)
S.G. (Mariawita 1-3/2006)
|