Wielki zarzut stawiany Bogu to zło, cierpienie, które niszczą stworzony świat. Dlaczego są klęski, żałoba, niepowodzenia? Są to bolesne pytania. Nawet w wielu Psalmach pełno jest krzyku rozpaczy ludzi chorych, żebrzących o uleczenie (Ps 6, 22, 38, 41). Psalm 22 wyraża skargę opuszczonego: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił…?” Krzyki cierpienia przypominają nam, że wielu naszych braci i sióstr na świecie znajduje się w tej smutnej sytuacji. Biblia w samym cierpieniu widzi zło, którego nie powinno być na ziemi. Człowiekowi cierpiącemu współczuje. Za źródło nieszczęść ciążących nad całym światem należy uznać pierwszy grzech (Rdz 3, 14-19). I choć cierpienie posiada wartości wstawiennicze i zbawcze, a prorocy odkrywają w nich wartość oczyszczającą i wychowawczą, to jednak cierpienie przekracza nasze możliwości poznania (Job 42, 1-6). W 2 Księdze Królewskiej (20, 1-6) czytamy o uzdrowieniu króla judzkiego Hiskiasza. W czternastym roku swego panowania ciężko zachorował. Bóg posyła do niego proroka Izajasza, by mu powiedział: „Tak mówi Pan: uporządkuj swój dom, bo umrzesz i nie będziesz żył. Wtedy Hiskiasz odwrócił się do ściany i modlił się do Boga (…). Wspomnij Panie na to, że postępowałem wobec Ciebie wiernie i z doskonałym sercem i płakał bardzo rzewnie” ( 2 Krl 20, 1-3). Bóg usłyszał jego modlitwę. Wrócił Izajasza, by mu oznajmił: „Słyszałem twoją modlitwę, widziałem twoje łzy. Oto uzdrawiam cię i dodam do twego życia piętnaście lat. Wybawię ciebie i to miasto z ręki króla asyryjskiego i roztoczę opiekę nad tym miastem” (5-6). Oto siła modlitwy. „Trzeba się zawsze modlić i nigdy nie ustawać” (Łk 18, 1). Modlitwa to nie jest coś, co nas nudzi i krępuje, czekając żeby się jak najszybciej skończyła i moglibyśmy z ulgą odetchnąć. Modlitwa to nasz święty i bardzo ważny obowiązek wynikający z naszej przynależności do chrześcijaństwa. Pełna ufności modlitwa Hiskiasza była drogą do zwycięstwa. Bóg nie odmówił nam swojej odpowiedzi na pytanie, dlaczego? Wysłał Swego Syna, aby podniósł człowieka z upadku. Jezus zwalcza ból, a wobec wielkiego cierpienia wzrusza się, ogarnia Go współczucie. Przykładem tego niech będą słowa zapisane w Ewangelii św. Marka w rozdziale 10 w wierszach 46-48. „Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: <Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną>. W serce niewidomego wstąpiła nadzieja, gorąca tęsknota, pragnienie ratunku. Jezus może przywrócić mu wzrok, uzdrowić jego chore oczy, dlatego woła do Jezusa i choć wielu nastawało na niego, żeby umilkł, to on jeszcze głośniej wołał. Było to wołanie nędzy, ale i wołanie wiary. Niewidomy wierzył w Boską wszechmoc Jezusa. Jezus słyszy wołanie serca, przystaje i mówi: „Zawołajcie go. I przywołali niewidomego, …który zerwał się i przyszedł do Jezusa”. „Co chcesz, abym ci uczynił? - zapytał go Jezus. „Rabbuni, żebym przejrzał”. Jezus ma przed sobą cierpiącego człowieka i chce mu przyjść z pomocą. Stwierdziwszy jego wiarę, przywraca mu zdrowie. „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Jezusem. Niewidomy Bartymeusz miał szczęście zauważyć przejście Jezusa i nawiązać z Nim osobisty kontakt. Każda nasza modlitwa jest nawiązaniem kontaktu z Jezusem. Nie zawsze Chrystus sprawi taki cud, jakiego doznał król Hiskiasz, niewidomy Bartymeusz czy taki, który my mamy na myśli, ale w każdym spotkaniu udzieli nam czegoś ze swych darów – światła, siły, pokoju. Może i nam otworzy oczy na inne wartości, których nie dostrzegaliśmy dotąd. Może Chrystus chce, byśmy wzmogli modlitwę, a w swoich cierpieniach łączyli się z cierpiącym Jezusem, ofiarując je za tych, których bardzo kochamy? Każdy z nas doświadcza cierpienia. Każdy ma swój Ogrójec. Może to być nieuleczalna choroba, przykrość, poczucie krzywdy, opuszczenie i samotność. Czasem cierpienie zadają nam ludzie, albo padamy ofiarą losu. Jaki jest sens cierpienia? Jaką wobec niego przyjąć postawę? Odpowiedzi na te pytania szukajmy na Golgocie. Chrystus cierpiał nie tylko fizycznie, ale i duchowo. Cierpiał, gdy z Niego szydzono, gdy opuścili Go uczniowie. Cierpiał, gdy Go zdradził Judasz, gdy zaparł się Go Piotr, gdy widział cierpienie i ból swej Matki. Cierpiał też z powodu przewrotności i niewiary ludzi, za których umierał. Czy nie cierpi nadal w wielu rodzinach, opuszczonych rodzicach, zaniedbanych dzieciach? Nie zamykajmy się w swoim cierpieniu. Bóg dopuszczając je na nas staje blisko nas. Jest po stronie cierpiących. Gdy swój ból złączymy z Jego bólem, cierpienie stanie się drogą zbawienia i świadectwem naszej wiary. Chciejmy słowo Boże skierowane do króla Hiskiasza „Uporządkuj swój dom” odczytać jako wezwanie skierowane do nas chrześcijan. Kościół jest naszym domem. Całe nasze życie jest związane z Kościołem. Przez chrzest stajemy się dziećmi Bożymi i członkami Kościoła. W pierwszej Komunii Świętej, w sakramencie bierzmowania umacniamy się Ciałem i Krwią Chrystusa oraz łaską Bożą. Kiedy człowiek wierzący zawiera związek małżeński, Kościół błogosławi mu na nową drogę życia. W sakramencie pokuty otrzymujemy na nowo łaskę pojednania z Bogiem, bliźnim i samym sobą. U kresu naszego życia Kościół wiatykiem, modlitwą i łaską wspiera nas na drodze ku wieczności. Nawet po naszej śmierci Kościół modli się za nas. Jest tak, dlatego, bo Kościół jest naszym domem. Modlitwa Jezusa „Ojcze, aby byli jedno…” przynagla nas, abyśmy byli gotowi do pojednania, gdyż boleśnie doświadczamy skutków braku jedności. Tyle jeszcze kłótni, intryg, rozbicia i uprzedzenia. Obyczaje ziemskie nacechowane grzechem zmieniają świat w istną dżunglę, gdzie egoizm, ambicje, siła, kłamstwo i chytrość ustanawiają prawa. Z biegiem lat na skutek win takich i innych, wkraczania polityki, a zwłaszcza braku miłości przychodziły rozłamy. Zatracono to, co tworzyło jedność. Dlatego Słowo Boże wzywa: „Uporządkuj swój dom!” Może i dziś są chrześcijanie, którzy troszczą się o wiele doczesnych rzeczy, nie dostrzegając bliskości i obecności Boga, który przekracza wszelkie granice. Przechodzą obok Niego zatroskani o swoje życie, o swe zwyczaje, tradycje i swoją przyszłość. Takie zatroskanie nie naprawi jednak przeszłości, ponieważ przeszłość nie wraca. Przeszłość niech będzie bodźcem do lepszego działania ku zjednoczeniu Kościoła Chrystusowego. Jedyną wartością, która stoi u podstawy wszystkiego jest miłość. Trzeba kochać innych tą samą miłością, którą kocha Bóg. Dlatego „Uporządkuj swój dom”, byś wiedział, że jesteś człowieku dzieckiem Boga, stworzonym na Jego obraz. Bądź bratem każdemu i kochaj jak brat. Dlatego trzeba nieustannej modlitwy o zjednoczenie. Zwróćmy naszą myśl ku Bogu i tak jak niewidomy Bartymeusz zawołajmy: Boże Miłości, Ty wypełniasz i coraz to nowym życiem darzysz Twój Kościół święty, pocieszasz go i wspierasz wśród prac uciążliwych, przyświecaj i jaśniejsze jeszcze rzucaj światło wśród zgromadzenia wiernych. Spraw, by jednym tchnęli duchem, jedno mieli serce, aby w duchu Twym rosnąc cześć Twoją szerzyli wśród świata, spraw byśmy wszyscy zjednoczeni miłością bratnią, stali się jednością w Panu naszym Jezusie Chrystusie. kapł. M. Kazimierz
|
(Mariawita 1-3/2009) |