Felieton


Ważnego listu rozbiór logiczny

   Największą satysfakcją dla piszącego jest reakcja czytelników. I właśnie takiej radości zaznałem, gdy po debiutanckim felietonie kilkanaście osób wyraziło opinię na temat jego treści.
   
Szczególną radość sprawił mi list pani L., który przytaczam z niewielkimi skrótami:
    Z zainteresowaniem przeczytałam
artykuł „Internet, magiel i... święci”. To niestety bardzo smutne, że tak wiele osób nie wie prawie nic na temat Naszego Kościoła. A jeżeli już coś wiedzą, to przeważnie są to wiadomości na przykład takie, jak te zamieszczone w audycjach Radia Maryja, o których pisał Kamaz. Jest bardzo przykre to, że dzisiejszy Kościół Starokatolicki Mariawitów jest tak źle oceniany. I dlaczego? Głównie dzieje się tak przez działalność ks. Kowalskiego, przez którą jesteśmy postrzegani jako „największa herezja w Polsce”.
    Gdyby ks. prof. dr hab. Marek Chmielewski troszeczkę głębiej zainteresował się Naszym Kościołem, zasięgnął odrobinę więcej informacji z rzetelnych źródeł zamiast wygadywać same bzdury, jego audycja mogłaby sprawić, że więcej osób miałoby jakiekolwiek pojęcie o mariawityzmie. Teraz też ma, tylko szkoda, że właśnie takie. [...]
    Na szczęście Nasza Młodzież potrafi się organizować. Są mariawickie fora, portale internetowe, na których skupiają się Mariawici. Młodzież coraz chętniej organizuje wspólne Adoracje, co mam nadzieję, będzie początkiem pięknego odnowienia
tradycji. Bo to właśnie My, młodzi, musimy dbać o Nasz Kościół i o to, żeby opinia o Nim była rzetelna i prawdziwa. I tego Wszystkim życzę.
   
Forma i treść listu świadczą o trosce Autorki o szeroko postrzegane dobro mariawityzmu, co bardzo krzepi. I choć zawarte w nim opinie są bardzo ogólne (czemu nie można się dziwić), to na tyle ważne i symptomatyczne, że chcę dokonać ich „rozbioru logicznego”.
1. Nie podzielam przekonania Autorki, że prelegent Radia Maryja sięgnął po zaiste starożytne i, niestety, tendencyjne publikacje dotyczące mariawityzmu, bo zabrakło mu czasu, chęci, bądź nie miał możliwości dotarcia do publikacji współczesnych. Współczesne, czyli wydane po Soborze Watykańskim II (1963 - 1965), bo jego uchwały otworzyły Kościół rzymskokatolicki na współczesność. W tym także, włączając się w globalny dialog ekumeniczny, nakazały (co ważne!) usunięcie z kościelnych słowników terminów typu „odszczepieniec”, „sekciarz” itp. Tymczasem i redaktorzy, i goście (nawet z profesorskimi tytułami) „Radia Maryja” używają tych określeń szczodrze i bez żadnego zażenowania, czym naruszają Magisterium Kościoła rzymskiego. To postępowanie zasadnym czyni moje przekonanie, że z woli swych duchowych moderatorów i przy mniej, czy bardziej otwartej aprobacie części biskupów katolickich, toruńskie radio jest - ujmując to elegancko - posttrydencką skamieliną mentalną.
Reasumując: brak obiektywizmu w gawędach Księdza Profesora nie wyniknął z niedostatku rzetelnej wiedzy, ale z jej świadomego zignorowania. Jego wystąpienie miało być dokładnie takie, jakie było: tendencyjne, kłamliwe i obraźliwe... Przecież wystarczyło, aby Wielebny Prelegent „wrzucił” w którąś z wyszukiwarek hasła: „mariawityzm”, „mariawici”, by bez kłopotów poznał tytuły publikacji o mariawityzmie młodszych, niż stuletnie! Ba, ale wówczas prelekcja nie pasowałaby do pryncypiów programowych przyjętych przez rozgłośnię.
Ksiądz Profesor „dopasowując się” do nich postawił pod znakiem zapytania swoje kompetencje naukowe. Chyba że w Radiu Maryja mówił jedno, a swym studentom głosi co innego. Ale taka sytuacja ocierałaby się o schizofrenię, czyli rozdwojenie jaźni...
2. Autorka listu uważa, że główną przyczyną traktowania Kościoła Starokatolickiego Mariawitów, jako „największej herezji w Polsce” jest działalność ks. Kowalskiego. Do tego passusu mam kilka uwag natury zasadniczej.
a. Wiem, że krytyczny wobec abp. Michała ton ma wśród mariawitów wielu zwolenników, lecz skala powszechności tej opinii bynajmniej nie przesądza o jej prawdziwości. Głosiciele tego przekonania - świadomie, czy nie - popełniają ten sam błąd, jaki popełnił tendencyjny radiomaryjny prelegent: krytykują, nie przywołując faktów. Przypisując komukolwiek przewiny i zaniedbania trzeba je nazwać. Czy krytykom Arcybiskupa idzie o jego postawę z okresu krzewienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia, czy raczej z czasów tzw. pogromów, czy też może o działania i zaniechania towarzyszące budowie zrębów samodzielnego Kościoła? Oczywiście, doskonale wiem, że krytyczna ocena Autorki odnosi się do działalności abp. Michała jako zwierzchnika Kościoła po śmierci Założycielki. Jeśli zatem nie ma zastrzeżeń do któregoś z okresów jego pracy na rzecz mariawityzmu, to nie wolno negatywnych ocen uogólniać. Jedna z zasad rzetelnej krytyki nakazuje, by „dokładnie powiedzieć, co ma się na myśli mówiąc...” Każdy ma prawo do własnej oceny reform Arcybiskupa, nawet surowej, ale im jest ona surowsza, tym precyzyjniej trzeba wskazać decyzje, zaniedbania i poglądy, które - zdaniem krytykującego - przyniosły złe skutki i na czym ich zło polegało. Brak tego uzasadnienia czyni każdą przyganę merytorycznie bezwartościową.
b. Nie mogę zaakceptować pisowni: „ks. Kowalski” odnoszącej się do abp. Kowalskiego. To nie był „jakiś ksiądz” - cokolwiek by nie myśleć o nim i jego postępowaniu. Był jednym z Pierwszych Mariawitów, najbliższym współpracownikiem Założycielki za Jej życia, niekwestionowanym przywódcą ruchu mariawickiego w „okresie katakumbowym” oraz przełożonym Zgromadzenia Kapłanów Mariawitów i wreszcie, był biskupem naczelnym - gdyby użyć współczesnego nazewnictwa. Chcę wierzyć, że określenie „ks. Kowalski” jest tylko skrótem myślowym, użytym na potrzeby mailowej korespondencji, a nie próbą zdezawuowania poprzez „upokorzenie” pisownią. Można i należy spierać się o pobudki, sens i skutki reform abp. Michała, ale ten dyskurs musi być wolny tak od złych emocji, jak i landrynkowej hagiografii.
c. Nie do końca pojmuję, dlaczego złe opinie wygłaszane o mariawityzmie bolą (czy też mają boleć) tylko wiernych Kościoła Starokatolickiego Mariawitów. Mariawityzm - choć w różnych formułach - trwa w dwu odrębnych Kościołach i ich obu dotyczą wszystkie złe słowa i kłamliwe opinie o Dziele Wielkiego Miłosierdzia. Obu, bo Dzieło jest wspólnym i niepodzielnym sercem tętniącym mariawityzmu. Wyznający jego świętości i Boże źródło nadal są wspólnotą - choć wewnętrznie podzieloną. Nie ma bowiem mariawitów „słusznych” i „niesłusznych”. A uznający taki podział niczym nie różnią się od tych, co dzielą chrześcijan na „dobrych” (wiernych „jedynie prawdziwego” Kościoła), i „złych” (wiernych innych Kościołów). Nie spotkałem się z krytycznymi opiniami wobec mariawityzmu, których ton, intensywność, czy słownictwo były uzależnione od tego, czy dotyczyły „płocczan”, czy „felicjanowian”. Nawet jeśli doktrynalne różnice dziś wydają się nie do pogodzenia, to - choćby przez wzgląd na wspólną przeszłość - przed atakami i medialnym krzywdzeniem trzeba bronić wszystkie „duchowe dzieci Mateczki”. Niesprawiedliwa krytyka boli tak samo. Wszystkich...
3. I dwie uwagi końcowe.
Pierwsza: z całego serca popieram pomysł internetowego „skrzykiwania się” młodzieży mariawickiej dla umacniania się w wierze, wymiany poglądów i budowania siły wspólnoty poprzez kultywowanie Adoracji Przenajświętszego Sakramentu - fundamentu, na którym wzrosło Dzieło Wielkiego Miłosierdzia.
    Przy okazji spotkań towarzyskich i oficjalnych często słyszę pytanie o sposoby wyzwolenia w mariawityzmie nowych sił i energii - jak niegdyś. A czy jest coś pożyteczniejszego i wartościowszego niż Adoracja? Co jednoczyło i dawało siły pierwszym mariawitom - wiernym i kapłanom? Zacznijmy od tego, że miast szukać mniej, czy bardziej wydumanych tłumaczeń (bo akurat chcemy obejrzeć serial, czy taneczne popisy wątpliwego blasku gwiazd) weźmiemy udział w parafialnej adoracji miesięcznej.
    Druga uwaga jest apelem do Czytelników „Mariawity”, aby reagowali na zamieszczane w nim teksty, by listownie lub telefonicznie dzielili się swymi przemyśleniami i spostrzeżeniami. I owszem - porozmawiajmy o mariawityzmie; o jego przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. To będzie rozmowa o nas samych, a o tym zawsze warto rozmawiać, zaiste warto...

  
Kamaz
 

(Mariawita 1-3/2011)

powrót