Mistrzyni
¿ycia duchowego mariawitów
Ka¿dy ruch spo³eczny, w tym tak¿e wszystkie ruchy religijne, zwi±zane s± naj¶ci¶lej z osob± ich twórcy - za³o¿yciela, który z zasady staje na czele ruchu, przewodzi mu, kieruje nim oraz okre¶la normy i regu³y, wyznaczaj±ce cz³onkom ruchu zakres i pole ich dzia³alno¶ci, które reguluj± tak¿e sfery ich ¿ycia osobistego. Nierzadko taki ruch religijny przyjmuje sw± nazwê od imienia twórcy. Twórczyni± mariawityzmu jest ¶w. Maria Franciszka Koz³owska, przez mariawitów nazywana powszechnie Mateczk±, która na mocy Objawienia otrzymanego od Boga, stworzy³a system ca³o¶ciowy pogl±dów i idei, które sformalizowane organizacyjnie i strukturalnie,nosz± nazwê mariawityzmu1/. Przypadek ¶w. Marii Franciszki nie jest precedensowy. Historia chrze¶cijañstwa zna wiele przyk³adów, potwierdzaj±cych tezê, ¿e w dziejach ludzko¶ci by³y i s± takie okresy, kiedy Bóg bezpo¶rednio wkracza w dzia³alno¶æ cz³owieka i sam ingeruje w stan zastany, zwykle bardzo odleg³y od tego, ustanowionego przez Boga. W takich przypadkach Bóg poprzez osoby przez siebie wybrane, oznajmia ¶wiatu swoj± wolê. Tak objawiona wola Bo¿a dotyczy ró¿nych dziedzin ¿ycia ludzkiego, pogl±dów, idei, wierzeñ i najszerzej pojêtej dzia³alno¶ci ludzkiej. Stosunkowo du¿a liczba objawieñ dotyczy Ko¶cio³a, który dzia³aj±c w czasie, odchodzi od stanu pierwotnego, powstaj± w nim wielorakie negatywne odchylenia i wypaczenia. W takich przypadkach Bóg ¿±da i oczekuje reformy Ko¶cio³a, a zadanie to powierza swoim wybranym. S± to z regu³y osoby bez stanowisk ko¶cielnych, bez urzêdów, niewykszta³ceni teologicznie, ale pasjonaci o g³êbokiej i ¿ywej wierze, gotowi wykonaæ powierzon± im misjê z ca³kowitym samozaparciem i bez ogl±dania siê na konsekwencje, jakie zazwyczaj ponosz± przy wype³nianiu na³o¿onego na nich zadania. O takich wybrañcach Bo¿ych Pan Jezus powiedzia³ Mateczce: Wybra³em g³upstwa tego ¶wiata, abym zawstydzi³ m±dre. Zakry³em te rzeczy przed wielkimi i mo¿nymi, a objawi³em je maluczkim2/. A pewien kap³an, którego Mateczka poinformowa³a o otrzymanym Objawieniu Bo¿ym, powiedzia³ „Módl siê, bo czasem Bóg do przeprowadzenia wielkiego dzie³a u¿ywa s³abe narzêdzia (...)”3/. Zanim jednak Bóg objawi³ Mateczce Dzie³o Wielkiego Mi³osierdzia, przygotowywa³ na ten moment jej duszê i kszta³towa³ jej osobowo¶æ od urodzenia, to jest przez oko³o 30 lat, a w sposób przez ni± u¶wiadomiony kierowa³ jej ¿yciem przez blisko 19 lat, ¿eby doprowadziæ j± do stanu kulminacyjnego w jej osobistych relacjach z Bogiem, to jest do objawienia ¶wiatu Dzie³a Wielkiego Mi³osierdzia, co nast±pi³o w dniu 2 sierpnia 1893 roku.
Pierwsze bezpo¶rednie relacje Feliksy Magdaleny z Chrystusem nast±pi³y w czasie, kiedy przysz³a twórczyni mariawityzmu mia³a dwana¶cie lat: „Pocz±wszy od 12-go roku ¿ycia, odczuwa³am zawsze w sercu poci±g do czci Przenaj¶wiêtszego Sakramentu i czêsto go adorowa³am. W tym te¿ roku [1874] pewnego razu ofiarowa³am siê Panu Jezusowi, ¿e bêdê mu wynagradza³a za grzeszników, ale Pan Jezus wyra¼nie do mnie powiedzia³: „Ty mi bêdziesz wynagradza³a za przyjació³4/. To w tym czasie o. Honorat Ko¼miñski pozna³ Feliksê Koz³owsk, na któr± zwróci³ uwagê i któr± zapamiêta³. W swoim li¶cie do genera³a zakonu kapucynów z dnia 12 sierpnia 1903 r. napisa³, ¿e zna³ „j± prawie 30 lat”5/, a w li¶cie z tego samego okresu, pisanego do ks. Leona Go³êbiowskiego, mariawity, informowa³: „Osobê, która to [Objawienie] otrzyma³a [Mariê Franciszkê Koz³owsk±] znam od b. wielu lat, prawie od jej dzieciñstwa (...)”6/. Kiedy Feliksa skoñczy³a 15 rok ¿ycia, a wiêc oko³o roku 1878, przeczyta³a ¿ywot ¶w. Weroniki, kapucynki. Pod wp³ywem tej lektury, a tak¿e pod wp³ywem wewnêtrznego zrozumienia, ¿e „m±dro¶æ prawdziwa wyp³ywa ze zjednoczenia siê z Bogiem” 7/, postanowi³a zostaæ zakonnic± w zgromadzeniu kapucyñskim. Te, wspomniane ju¿ wcze¶niej, g³osy wewnêtrzne, albo jak je Feliksa nazywa³a, natchnienia, pozwoli³y jej zrozumieæ i upewniæ siê w przekonaniu, ¿e to sam Pan Jezus wytycza kierunki jej ¿ycia, ¿e do niej przemawia i okre¶la sposoby jej postêpowania. Wówczas zrozumia³a, ¿e odt±d ¿yæ mo¿e tylko w taki sposób, jaki jej Chrystus dyktuje. O natchnieniach swoich, które nie by³y niczym innym jak prywatnymi 0bjawieniami, poinformowa³a w konfesjonale o. £ukasza Zaczyñskiego, podczas odbywania o¶miodniowych rekolekcji w klasztorze zakroczymskim. Ojciec £ukasz, uznaj±c w niej prawdziwie ducha zakonnego, skierowa³ m³od± adeptkê kapucyñsk± do Honorata Ko¼miñskiego, przebywaj±cego wówczas w klasztorze w Nowym Mie¶cie nad Pilic±. Ten po przeprowadzonych badaniach i wnikliwej obserwacji, przekonawszy siê co do stanu ducha Feliksy i jej przemy¶lanego i zdecydowanego pragnienia wst±pieniu do klasztoru, doradzi³ jej, ¿eby wst±pi³a do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpi±cych, pozostaj±cym pod jego kierownictwem duchowym. Zgromadzenie to prowadzi³o tzw. Przytulisko, mieszcz±ce siê w Warszawie, przy ul. Wilczej 7. Poniewa¿ w pi¶miennictwie mariawickim wystêpuj± obok siebie czêsto sprzeczne i nieprecyzyjne opisy Przytuliska, co spowodowane by³o lapsusem bpa Jakuba Próchniewskiego, twierdz±cego jakoby Przytulisko by³o nazw± w³asn± zgromadzenia zakonnego, jest teraz dobra okazja, ¿eby zagadnienie to doprecyzowaæ. Uzasadnienie dla tej potrzeby jest takie, ¿e dwuletni pobyt Mateczki w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek od Cierpi±cych i jej pos³ugi mi³o¶ci sprawowanej przy ob³o¿nie chorych, odegra³y wa¿n± rolê w formowaniu siê jej osobowo¶ci zakonnej. Rozwój wczesnej fazy kapitalizmu na ziemiach polskich charakteryzowa³ siê miêdzy innymi zwiêkszonym zapotrzebowaniem na pracowników nie tylko produkcyjnych, ale potrzebna by³a s³u¿ba domowa, dozorcy, subiekci sklepowi, goñcy, wo¼ni itp. Poniewa¿ w¶ród ludno¶ci miejskiej zaczyna³o brakowaæ kandydatów do tego rodzaju zajêæ, zapocz±tkowana na szerok± skalê migracja ludno¶ci wiejskiej do miast, mia³a zaspokoiæ ci±gle rosn±ce zapotrzebowanie na robotników bez kwalifikacji zawodowych. Jednak wraz z up³ywem czasu dotychczas wolne miejsca pracy zosta³y ju¿ obsadzone, a uzyskanie zatrudnienia stawa³o siê coraz trudniejsze. Znalezienie posady wymaga³o ju¿ nie tylko d³ugotrwa³ych starañ, ale i wyd³u¿aj±cych siê okresów oczekiwañ, poniewa¿ liczba dobrych zajêæ z ka¿dym dniem zaczyna³a byæ ni¿sza od zwiêkszaj±cej siê ilo¶ci ludzi, oczekuj±cych na wolne miejsca pracy. Sytuacjê tak± socjolog okre¶li³by, ¿e oto popyt zaczyna³ przewy¿szaæ poda¿. Nap³ywowa ludno¶æ wiejska musia³a na czas krótszy lub d³u¿szy znale¼æ w mie¶cie jakie¶ mieszkanie i choæby najskromniejsze ¶rodki do ¿ycia, poniewa¿ przybywali oni do du¿ych miast, tak¿e do Warszawy, czêsto bez jakiegokolwiek zabezpieczenia finansowego. Równie ciê¿ka, jak migruj±cej ludno¶ci wiejskiej, by³a sytuacja biedoty miejskiej, zw³aszcza ludzi chorych, albo bêd±cych w okresie rekonwalescencji, tu¿ po opuszczeniu przez nich szpitali. Warszawa w XIX wieku Problem ten dostrzega³ równie¿, dzia³aj±cy na terenie Warszawy spo³ecznik, ks. Wiktor O¿arowski, znany miêdzy innymi z tego, ¿e przeniós³ na grunt polski Ko³a ¯ywego Ró¿añca oraz maryjne nabo¿eñstwa majowe. On to, przy pomocy niewiast zorganizowanych w jednej z tak zwanych „ró¿”, czyli najmniejszego, podstawowego ogniwa Kó³ ¯ywego Ró¿añca, postanowi³ powo³aæ do istnienia instytucjê charytatywno- opiekuñcz±, która mia³a zajmowaæ siê niesieniem pomocy ludziom najbardziej jej potrzebuj±cym. O¶rodek taki powo³ano w listopadzie 1858 roku i zlokalizowano w domu podarowanym na ten cel, znajduj±cym siê w Warszawie przy ul. Wilczej 7. Ksi±dz O¿arowski nada³ mu nazwê Przytulisko. Nazwa placówki dobrze oddawa³a charakter, cele i zadania powo³anej instytucji, poniewa¿ skupiaæ, przygarniaæ, wspieraæ, pomagaæ, przytulaæ i otaczaæ opiek± ludzi najbiedniejszych, którzy bez pomocy ludzi dobrej woli nie mieli szans utrzymania siê na powierzchni ¿ycia, by³o jej podstawowym i najwa¿niejszym zadaniem. W pocz±tkowym okresie Przytulisko rozwija³o siê pomy¶lnie, poniewa¿ ks. O¿arowski znalaz³ mecenat ¶wiecki, zabezpieczaj±cy o¶rodek finansowo. Jednak po jego wyje¼dzie do Francji, Przytulisko zaczê³o chyliæ siê ku upadkowi, a to dlatego, ¿e prowadzone wy³±cznie przez osoby ¶wieckie na czele z prze³o¿on± Robaczewsk±, nie znalaz³o dostatecznego wsparcia finansowego. To by³o powodem, ¿e ks. O¿arowski zainteresowa³ sytuacj± o¶rodka znanego mu osobi¶cie Honorata Ko¼miñskiego, ale ten nie okaza³ wiêkszego zainteresowania ratowaniem Przytuliska. Dopiero po upadku powstania styczniowego, kiedy to pozostaj±ce pod jego kierunkiem duchowym felicjanki zmuszone by³y opu¶ciæ swoje domy zakonne, zlokalizowane dot±d w ¶rodowiskach wiejskich, o. Honorat przypomnia³ sobie o otrzymanej wcze¶niej ofercie i powzi±³ zamiar skierowania felicjanek do Warszawy, do Przytuliska. W 1875 r. Ko¼miñski powo³a³ na prze³o¿on± Przytuliska stowarzyszon± Felicjê Piotrowsk±, która urz±d swój sprawowa³a do 1881 r., to jest do czasu przejêcia przez ni± kierownictwa szpitalem im. Czarneckiego, w którym zorganizowa³a grupê sióstr szpitalnych. Po niej prze³o¿on± by³a Kazimiera Gruszczyñska, pos³anniczka. Po nied³ugim czasie Gruszczyñska i niewiasty pracuj±ce w Przytulisku zapragnê³y zrzeszyæ siê w zgromadzenie zakonne. Wychodz±c naprzeciw tej inicjatywie, o. Honorat wyrazi³ zgodê na utworzenie przez Gruszczyñsk± ukrytego Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Cierpi±cych. Zatem Przytulisko powo³ane by³o 24 lata wcze¶niej ni¿ Zgromadzenie zakonne, które w nim znalaz³o swój dom macierzysty. Niebawem nast±pi³a reorganizacja pracy w Przytulisku. Polega³a ona na tym, ¿e odt±d w jego siedzibie przy ul. Wilczej 7, która by³a zarazem klasztorem sióstr franciszkanek, zakonnice opiekowa³y siê wy³±cznie ludno¶ci± najbiedniejsz±, ¶wiadcz±c im swoje us³ugi nieodp³atnie. Jednocze¶nie pewna grupa zakonnic wykonywa³a prace opiekuñczo-pielêgnacyjne w domach prywatnych majêtnych mieszkañców Warszawy, którzy za pracê sióstr wnosili ustalone op³aty do kasy Zgromadzenia. Uzyskane w ten sposób fundusze przeznaczano na utrzymanie i opiekê podopiecznych przebywaj±cych w Przytulisku. Nowicjuszkê w Zgromadzeniu Sióstr Franciszkanek od Cierpi±cych, Feliksê Magdalenê Koz³owsk±, przeznaczono do pos³ugi przy chorych, sprawowanej w domach prywatnych. Pracowa³a tutaj przez dwa lata (1883-1885), po czym otrzyma³a od o. Honorata nowe zadania, które doprowadzi³y j± w listopadzie 1886 r. do przyjazdu do P³ocka. Pomimo wyczerpuj±cej, wielogodzinnej pracy, wykonywanej ka¿dego dnia, przekraczaj±cej mo¿liwo¶ci fizyczne m³odych dziewcz±t, nieustannych kaprysów chorych podopiecznych, trudnych warunków bytowych w klasztorze, to jednak pobyt i praca w Przytulisku mia³y tak¿e swoje dobre strony, poniewa¿ Mateczka mog³a tutaj poznaæ organizacjê ¿ycia klasztornego, panuj±ce w zakonie obyczaje, stosunki miêdzy prze³o¿onymi a podw³adnymi, ¿ycie codzienne w zbiorowo¶ci zakonnej oraz normy i prawa ¿yciem tym kieruj±ce. Jednym s³owem, Feliksa Magdalena znalaz³a w Przytulisku warunki i mo¿liwo¶ci, pozwalaj±ce jej przygotowaæ siê gruntownie do swojej nowej roli ¿yciowej, to jest do przyjêcia obowi±zków matki prze³o¿onej zgromadzenia zakonnego, które za pozwoleniem o. Honorata Ko¼miñskiego za³o¿y³a w P³ocku dnia 8 wrze¶nia 1887 roku. Licz±c od tej daty, Feliksa Magdalena Koz³owska by³a nie tylko fundatork± i za³o¿ycielk± Zgromadzenia, ale mistrzyni±, tak¿e duchow±, swoich sióstr zakonnych. Obowi±zek ich formowania duchowego nie wynika³ tylko i wy³±cznie ze wzglêdów formalnych, ¿e musia³a to byæ zakonnica po z³o¿onych ¶lubach zakonnych, a poza Mateczk± drugiej takiej w Zgromadzeniu nie by³o. Charyzma ¶w. Marii Franciszki, jej zdolno¶ci i umiejêtno¶ci oraz nabyte przez lata do¶wiadczenia, by³y gwarancj± prawid³owego rozwoju Zgromadzenia. Jeszcze w 1896 r., kiedy to Mateczka by³a ju¿ po ¶lubach wieczystych, o. Honorat w li¶cie do genera³a zakonu kapucynów w Rzymie tak pisa³ o p³ockim domu klarysek Matki Marii Franciszki: ”S± one [zakonnice] w liczbie 20, z nich jedna [M. F. Koz³owska] jest po wieczystych ¶lubach, 5 po rocznych, a inne s± w nowicjacie lub w próbie”8/. Rok 1893 by³ znacz±cy w ¿yciu Twórczyni mariawityzmu. Tego roku z³o¿y³a ona w rêce o. Honorata 3-letnie ¶luby zakonne w ko¶ciele przyklasztornym oo. Kapucynów w Nowym Mie¶cie nad Pilic±, otrzymuj±c imiona zakonne Maria Franciszka, a wyprzedzaj±c pó¼niejsze wydarzenia, nale¿y odnotowaæ fakt z³o¿enia przez ni± ¶lubów wieczystych, do których dosz³o 7 wrze¶nia 1896 r. za klauzur± klasztoru ss. Felicjanek w Przasnyszu, co odnotowa³a Aniela Godecka: „Nazajutrz po przyje¼dzie [to jest 7 wrze¶nia 1896 r.], podczas uroczysto¶ci wieczystych ¶lubów, Felicja [Koz³owska] klêcza³a w¶ród kwiatów, a ks. Przyjemski wyg³osi³ kazanie, g³ównie po¶wiecone cnotom profeski (...)”9/.
Momentem prze³omowym w ¿yciu duchowym Marii Franciszki, który wywar³ olbrzymi wp³yw na jej ca³± pó¼niejsz± drogê ¿ycia i który zaznaczy³ siê trwale w ¿yciu Ko¶cio³a, a tak¿e odcisn±³ siê pozytywnym piêtnem w sercach i umys³ach dziesi±tków tysiêcy Polaków, równie¿ w nastêpnych tysi±cach serc ludzkich wschodu i zachodu Europy, by³ dzieñ 2 sierpnia 1893 roku. W tym dniu nast±pi³a kulminacja w intelektualnych i duchowych relacjach Chrystusa z Mateczk±. Tego dnia, poprzez swoj± wybran±, Bóg objawi³ ¶wiatu Dzie³o Wielkiego Mi³osierdzia. Od tego czasu Mateczka sta³a siê narzêdziem w procesie realizacji Bo¿ego planu, nios±cego ostatni ratunek dla ludzko¶ci i ¶wiata we czci Przenaj¶wiêtszego Sakramentu i we wzywaniu nieustaj±cej pomocy Matki Bo¿ej. ¦rodkiem realizacji przes³ania Dzie³a Wielkiego Mi³osierdzia i wype³nienia pos³annictwa zawartego w Bo¿ym Objawieniu, mia³o byæ Zgromadzenie Kap³anów Mariawitów. Natomiast zadanie Mateczki polega³o na poinformowaniu wskazanych jej przez Boga kap³anów, powo³ywanych do Zgromadzenia oraz na wprowadzeniu ich w tre¶ci Objawienia. Taka by³a pocz±tkowa faza spe³niania siê Dzie³a Bo¿ego. Pierwszym kap³anem powo³anym do Zgromadzenia by³ ks. Felicjan, imiona zakonne Maria Franciszek, Strumi³³o. Nale¿a³oby zatrzymaæ siê nad biografi± tego kap³ana, poniewa¿ wiele z jej w±tków by³o wspólnych dla licznej grupy kap³anów rzymskokatolickich, zw³aszcza m³odszej generacji, wra¿liwych na ka¿dy rodzaj krzywd: duchowych, socjalnych i ekonomicznych, doznawanych przez wierny lud polski, która zmotywowa³a niektórych spo¶ród nich do mariawityzmu. Do tych przyczyn zaliczyæ nale¿y m.in.: wy¿sze od przeciêtnych i inaczej rozumiane ich potrzeby duchowe, krytyczny ogl±d wspó³czesnego im Ko¶cio³a, d±¿enie do wy¿szej doskona³o¶ci duchowej, ¿ycie wed³ug rad ewangelicznych, ¶wiadomo¶æ konieczno¶ci dokonania zmian w samym Ko¶ciele, jak i w ¿yciu oraz formacji duchowieñstwa, zauwa¿alna potrzeba reformy w przygotowaniu naukowym, tak¿e psychologicznym i socjologicznym m³odych kadr duchowieñstwa, rozeznanie w potrzebach socjalnych, o¶wiatowych i zdrowotnych ubo¿szych warstw spo³eczeñstwa polskiego oraz ¶wiadomo¶æ ci±¿±cego na duchowieñstwie obowi±zku udzielania im pomocy w potrzebach duchowych i ekonomicznych. Kap³ani ci dostrzegali konieczno¶æ zmian w stosunku kleru do wiernych, zw³aszcza do najbiedniejszych, ale tak¿e do tych swoich parafian o wy¿szym statusie spo³ecznym. Takim m³odym ksiêdzem, któremu by³o ¼le w zastanych strukturach Ko¶cio³a, poniewa¿ nie sprzyja³y realizacji szeroko rozumianego powo³ania kap³añskiego, by³ ks. Felicjan Strumi³³o. Urodzi³ siê 9 czerwca 1861 roku w maj±tku ziemskim Kuskowo, pow. m³awskiego, nale¿±cym do jego rodziców Narcyza Aleksandra i Zuzanny z Poryckich. Pochodzi³ z arystokratycznego rodu herbu Na³êcz. Naukê z zakresu szko³y pocz±tkowej pobiera³ u nauczyciela domowego, a nastêpnie uczy³ siê w gimnazjum p³ockim. Po jego ukoñczeniu wst±pi³ na wydzia³ matematyczny Uniwersytetu w Petersburgu. Po skoñczeniu studiów matematycznych zamierza³ podj±æ kolejne studia, tym razem na wydziale budownictwa i architektury. Jednak z dalszych studiów zrezygnowa³ i wst±pi³ do Seminarium Duchownego w P³ocku. ¦wiêcenia kap³añskie otrzyma³ w 1888 roku w katedrze p³ockiej z r±k bpa Henryka Piotra Kossowskiego i tego samego roku zosta³ wikariuszem przy p³ockiej farze. Nie cieszy³ siê dobrym zdrowiem. Gru¼lica wyniszcza³a m³ody organizm, st±d jego czêsto odbywane kuracje. W 1893 r. zosta³ prokuratorem macierzystego Seminarium i tego samego roku pozna³ siostrê Mariê Franciszkê Koz³owsk±. Wkrótce zosta³ pierwszym kap³anem mariawit±. Pracowa³ z oddaniem w Dziele Wielkiego Mi³osierdzia, ale bez rozg³osu, w ukryciu. Od 1894 r. by³ proboszczem w Wo¼nikach. W tym samym roku wyjecha³ na kuracjê do miejscowo¶ci Gorizia w pó³nocnych W³oszech. Tam zmar³ w dniu 25 listopada 1895 r. i pochowany zosta³ na miejscowym cmentarzu parafialnym. Ks. Strumi³³o by³ kap³anem g³êboko wierz±cym i bardzo uduchowionym. Nosi³ zawsze z sob± ksi±¿eczkê b³. Ludwika Marii Grignion de Montfort „O na¶ladowaniu Pana Jezusa“, polecon± mu przez Mateczkê. By³ wynalazc± tablicy „Renovationis Sanctissimi”, powszechnie u¿ywanej w diecezji p³ockiej. W opinii wspó³braci, kap³anów rzymskokatolickich, przetrwa³ jako kap³an ¶wiêty, bez reszty oddany Bogu i ludziom11/. To o nim o. Honorat napisa³: „By³ w diecezji p³ockiej ks. Strumi³³o, który po skoñczeniu uniwersytetu, jecha³ do Petersburga dla dalszego kszta³cenia siê w budownictwie, zosta³ przez nas [Honorata Ko¼miñskiego] zachêcony do wst±pienia do seminarium. W czasie rekolekcji odbywanych w klasztorze, przed pierwsz± msz± ¶w., mia³ natchnienie, aby dla utrzymania siê w gorliwo¶ci kap³añskiej, poszuka³ sobie jakiego towarzysza, podobnego duchem i z nim siê nawzajem zachêca³ do gorliwej s³u¿by Bo¿ej. Szukaj±c jaki¶ czas na pró¿no, wpad³ na my¶l, ¿eby siê w tym celu duchownie zjednoczyæ z Koz³owsk±. Wyjawi³ przed ni± swe sk³onno¶ci i b³êdy, a ona przed nim i odt±d zaczêli nawzajem zwierzaæ siê przed sob± ze swoich upadków i zasiêgaæ rad duchowych. Ten ksi±dz o niczym innym nie my¶la³, jak o swoim postêpie i ¿y³ nied³ugo. Wyjecha³ za granicê na kuracjê i tam umar³”12/.
W Regule ¶w. Klary zreformowanej przez Urbana VIII jest przepis, ¿e kapelan ma ¶lubowaæ pos³uszeñstwo prze³o¿onej klasztoru, bo muliers non suint capoces potestat (is) ordinis, sed non iurisdictionis (kobiety nie mog± otrzymywaæ ¶wiêceñ kap³añskich, ale jurysdykcjê, czyli w³adzê duchow± posiadaæ mog±), a tym bardziej do przewodnictwa duchowego s± sposobne (...) Osobê, która to [Objawienie] otrzyma³a znam od b. wielu lat, prawie od jej dzieciñstwa i uwa¿a³em, ¿e zawsze objawia³a usposobienie do tego rodzaju ¿ycia i chocia¿ odznacza³a siê po¶wiêceniem w pos³ugach mi³o¶ci, uwa¿a³em, ¿e nale¿a³o j± pokierowaæ na inn± drogê. Zawsze te¿ odznacza³a siê wielk± znajomo¶ci± dusz i trafnym i roztropnym, choæ mê¿nym kierunkiem, w którym prawie nigdy nie b³±dzi³a”15/. Bóg chcia³, ¿eby Mateczka by³a mistrzyni±, a nie prze³o¿on± Zgromadzenia Kap³anów Mariawitów i dlatego przy koñcu 1893 r. siostra Maria Franciszka postanowi³a ustanowiæ prze³o¿onego Zgromadzenia, licz±cego w tym czasie dwóch cz³onków. Poza wspomnianym ju¿ o. Felicjanem Mari± Franciszkiem Strumi³³o, drugim by³ o. Kazimierz Maria Jan Przyjemski. Z tytu³u formalnego pierwszeñstwa prze³o¿onym powinien zostaæ o. Maria Franciszek, ale ten propozycji nie przyj±³, t³umacz±c siê z³ym stanem zdrowia, co by³o oczywist± prawd±, bo w dwa lata pó¼niej zakoñczy³ ¿ycie. Dlatego pierwszym prze³o¿onym Zgromadzenia Kap³anów Mariawitów zosta³ o. Kazimierz Maria Jan Przyjemski.
W podobny sposób opisa³ swoje odczucia z dnia 24 grudnia 1906 r. ¶wiecki jeszcze wówczas Klemens Feldman: „W pierwszym pokoju siedzieli o. Micha³ Kowalski i o. J. Przyjemski. Przywitali mnie bardzo serdecznie. Po krótkiej chwili otworzy³y siê drzwi s±siedniego pokoju i wesz³a Mateczka, ubrana w popielat± sukniê z pelerynk±. Sta³em wtedy oparty o piec. Odczu³em w jednej chwili, ¿e mam przed sob± ¦wiêt±, wybrankê Bo¿±. Przyklêkn±³em wiêc i uca³owa³em jej r±czkê. Mateczka pochyli³a siê i z³o¿y³a poca³unek na mojej g³owie”19/. Krótki przegl±d opisanych odczuæ ze swoich pierwszych spotkañ ze ¶w. Mari± Franciszk±, zakoñczy wspomnienie bpa Romana M. Jakuba Próchniewskiego z 20 wrze¶nia 1896 roku: „Ujrza³em przed sob± Osobê, maj±c± oko³o trzydziestu paru lat, ¶redniego wzrostu, szczuplutk±, ubran± skromnie w czarn± sukniê. Twarzy jej jasno ¶niadej dodawa³ jakiego¶ nadziemskiego uroku u¶miech, wiêcej ni¿ anielski. Zdawa³o siê, ¿e przez Ni± u¶miecha siê do mnie Bóg i przynosi mi jaki¶ dar, którego jeszcze nie rozumiem. Przez wzrok jej patrz±cy na mnie inaczej ni¿ zwyk³ patrzeæ wzrok kobiety, zdawa³o mi siê, ¿e patrzy Sam Dobry Pasterz, Jezus Chrystus, który zna warto¶æ duszy ludzkiej, a zw³aszcza kap³añskiej (...). Tego pierwszego spotkania nie zapomnê nigdy, zbyt g³êboko wry³o siê ono w mej duszy. Od tego spotkania rozstrzygnê³y siê moje losy w tym ¿yciu i na wieczno¶æ (...)”20/. Zadziwiaj±ca jest zbie¿no¶æ przytoczonych opinii. Stwierdziæ mo¿na, ¿e s± to¿same, chocia¿ pisane by³y niezale¿nie od siebie, przez ró¿ne osoby, w okresie oko³o 10 lat jedne od drugich. Czy opisane uczucia, zachowania i odczucia, wynikaj±ce z pierwszego kontaktu z nasz± ¦wiêt±, by³y wywo³ane, jak twierdz± niektórzy, mi³ym obej¶ciem Mateczki, jej ¶wi±tobliwymi rozmowami, odkrywczo przez ni± przedstawianymi prawdami Bo¿ymi, albo jej urzekaj±cym urokiem osobistym? Zapewne ka¿dy z tych czynników mia³ jakie¶ cz±stkowe znaczenie. Nie by³a to jednak tylko fizyczna fascynacja jej osob±, bo ka¿de takie zauroczenie z czasem s³abnie, a¿ w koñcu ca³kowicie zanika, ale by³y to g³êbokie i trwa³e doznania psychiczne o charakterze mistyczno-ofiarnym, podczas których Bóg udziela³ im swej ³aski wybrañstwa w Dziele Wielkiego Mi³osierdzia. Moc zewnêtrznej emanacji ducha Mateczki wyp³ywa³a z jej g³êbokiej, bezgranicznej i nigdy nie zachwianej wiary, ¿e oto dost±pi³a najwy¿szej ³aski, w której Bóg objawi³ jej swoj± wolê, a ona mia³a jej tre¶ci naj¶ci¶lej wype³niæ. To jej wewnêtrzne o¶wiecenie przez Syna Bo¿ego, czyli jak jej Bóg objawi³, przez ¦wiat³o¶æ, oraz wype³niaj±ca j± ca³± rado¶æ, ¿e oto Bóg z mi³osierdzia swego da³ ¶wiatu ostatni ratunek, udziela³y siê nadzwyczajnie otoczeniu i zaszczepia³y w duszach ludzkich ³aski, dziêki którym otwierali siê ca³kowicie na dzia³anie Boga w umys³ach, duszach i w swoich sercach. Silna wiara Mateczki, utwierdzona potêg± jej wybrañstwa Bo¿ego, dzia³a³a nadzwyczajnie na pierwszych kap³anów mariawitów, wyzwalaj±c u nich czyste pragnienie poddania siê woli Boga i ca³kowitego po¶wiêcenia siê w s³u¿bie Dzie³a Wielkiego Mi³osierdzia. Nabytego przez nich przekonania nikt i nic nie mog³o zakwestionowaæ, ani podwa¿yæ. Pierwsi kap³ani mariawici bezkompromisowo zaufali Bogu, czemu dali bezprzyk³adny wyraz w okresie po og³oszeniu stanowiska Rzymu w kwestii mariawickiej w 1906 r. i zdecydowanie przeciwstawili wolê Boga nawet najbardziej uznanym autorytetom. O takiej bezkompromisowej postawie kap³anów mariawitów pisa³ o. Honorat do genera³a zakonu kapucynów w li¶cie z dnia 12 sierpnia 1903 r.: „Ogólnie bior±c, wszyscy ci kap³ani s± ¶wiêci osobi¶cie, jak najbardziej gorliwi, wytrwali w umartwieniu i - ¿e tak powiem - stanowi± kwiat naszego kleru ¶wieckiego w ca³ym Królestwie [Polskim], dzia³aj± bowiem we wszystkich jego diecezjach. S± jednak¿e zbyt ³atwowierni i fanatycznie w swej kierowniczce [Marii Franciszce Koz³owskiej] za¶lepieni; uwa¿aj± j± za ¶wiêt±, czcz± j± i wszystko, co od niej pochodzi, przyjmuj± jakby przez Boga Samego Objawione. I do tego stopnia siê na niej opieraj±, ¿e gdyby zabrano im tê wiarê, byæ mo¿e wszystko by siê u nich za³ama³o”21/. Przytoczone opinie pochodz± z okresu, kiedy Zgromadzenie Kap³anów Mariawitów mia³o za sob± 6 lat istnienia. Przez ten czas zmienia³y siê relacje pomiêdzy Mari± Franciszk± Koz³owsk± i Honoratem Ko¼miñskim oraz miêdzy o. Honoratem a kap³anami mariawitami. Nie bêdê tych stosunków analizowa³, jednak dla ilustracji zachodz±cych w tym czasie zmian, warto przypomnieæ fragmenty innego listu o. Honorata do Rzymu, ale z okresu o 5 lat wcze¶niejszego, bo z roku 1898: „Pewna dusza [Feliksa Koz³owska], która czu³a siê powo³an± do ¿ycia kontemplacyjnego, id±c za wskazówk± swego spowiednika [o. Honorata], rozpoczê³a ¿ycie wed³ug regu³y ¶w. Klary (o ile to by³o mo¿liwe) w nieustannym po¶cie, w¶ród czêstych æwiczeñ duchownych, z brewiarzem i prac± rêczn±, polegaj±c± na szyciu paramentów ko¶cielnych. Te modlitwy i pokuty maj± na celu przynaglenie Boga, aby wys³a³ dobrych robotników do winnicy swojej. Szczególnie po¶wiêcaj± siê szerzeniu czci Naj¶w. Sakramentu i adoracji wynagradzaj±cej. Owa niewiasta [Feliksa Koz³owska] zdoby³a sobie wielki szacunek u Ordynariusza i prawie wszystkich kap³anów (...)”22/. Je¿eli pierwsi kap³ani mariawici czuli, my¶leli, pracowali i mówili tak, jak ¶wiadczy³ o nich o. Honorat w li¶cie wy¿ej przywo³anym, to musieli oni zostaæ w taki sposób duchowo ukszta³towani, a dokona³a tego procesu ich mistrzyni duchowa, ¶wiêta Maria Franciszka Koz³owska, która wcze¶niej ukszta³towa³a duchowo siostry mariawitki, a pó¼niej tak¿e ca³y lud mariawicki. Mateczka z matk± Ann± i siostrami Mateczka by³a mi³o¶niczk± modlitwy i uczy³a mariawitów jak prawdziwie i szczerze modliæ siê nale¿y do Boga, poniewa¿ uwa¿a³a, ¿e w jej trakcie cz³owiek osi±ga najlepszy osobisty kontakt z Bogiem. Matka El¿bieta Stummer, która z polecenia o. Honorata kilkakrotnie wizytowa³a p³ockie Zgromadzenie Sióstr Ubogich ¶w. Klary „by³a pod urokiem jej [Koz³owskiej] ducha modlitwy”23/. W czêstych kontaktach z kap³anami nasza Mistrzyni wskazywa³a im drogê do osi±gniêcia ¶wiêto¶ci i okre¶la³a metody, jak po tej drodze wiernych nale¿y prowadziæ. Uczy³a kap³anów regu³ ¿ycia zakonnego, opartego na ¶lubach: ubóstwa, pos³uszeñstwa i czysto¶ci. Przekonywa³a ich skutecznie o potrzebie ustawicznej pracy nad szerzeniem czci Boga Eucharystycznego i o osobistej odpowiedzialno¶ci kap³anów przed Bogiem za zbawienie dusz powierzonych ich pasterskiej pieczy. O ogromnym wp³ywie, jaki Mateczka wywiera³a na kap³anów, dowiadujemy siê z ich ¶wiadectw: „Ka¿da rozmowa z Mateczk± wprowadza³a mnie w podziw i zdumienie - napisa³ bp Andrzej Go³êbiowski - zawsze oczy mia³em utkwione w Jej anielskie oblicze i podziwia³em jej ¶wiêto¶æ i m±dro¶æ Bo¿± w Niej mieszkaj±c±. Rozmowy i obcowanie z Mateczk± wywiera³y na mnie prawdziwy wp³yw, otrzymywa³em g³êbokie ¶wiat³o w rzeczach Bo¿ych i coraz wiêksze poznanie w³asnej nêdzy. Polecenia i wskazówki Najdro¿szej Matki przenika³y do g³êbi mego serca i by³y jak S³owo Bo¿e (...).By³a to moc, któr± Pan Jezus da³ Najdro¿szej Mateczce nad duszami i sercami naszymi”24/. Najwiêcej ¶wiadectw opisuj±cych Mateczkê jako mistrzyniê ¿ycia duchowego mariawitów pozostawi³ bp Jakub Próchniewski. Oto fragment jednego z nich: „Kto mia³ szczê¶cie obcowaæ z Ni±, a nauczony przez Ducha ¦wiêtego patrzeæ na Ni± wzrokiem duszy i czystego serca, ten widzia³ w Niej Nadziemsk± Istotê, prowadzon± przez Pana Jezusa i pe³n± Ducha Przenaj¶wiêtszego. Ten odczuwa³ w Mateczce Mistrzyniê, która bêd±c sama pe³na tego Ducha ¦wiat³o¶ci, sta³a siê Matk± naszych dusz i rodzi je ku ¿ywotowi wiecznemu. Ten do¶wiadcza³ na sobie, jako ta ¦wiêta Bo¿a z mroków rutyny ko¶cielnej, która zabija³a nam ¿ycie ducha, wprowadza nas ku ¦wiat³u Bo¿emu i ze zdumieniem naszym tworzy w nas nowy ¶wiat prawdy, istotnego ¿ycia i wesela w Duchu ¦wiêtym”25/. Warto¶ci ¶w. Marii Franciszki, jako mistrzyni duchowej kap³anów mariawitów dostrzega³ i kierunki jej oddzia³ywania duchowego aprobowa³ i zaleca³ Honorat Ko¼miñski, który w li¶cie do Eleonory Motylowskiej, napisa³: „Stosunki ich [kap³anów mariawitów z Matk± Mar± Franciszk± Koz³owsk±] by³y z moj± wiedz± i rzeczywi¶cie bardzo dobrze nimi kierowa³a (...)”26/. Wspó³czesny nam teolog i historyk rzymskokatolicki, ks. prof. Edward Warcho³, analizuj±c ró¿ne przejawy wp³ywu Mateczki na kap³anów mariawitów i chc±c zrozumieæ, co nowego Maria Franciszka mog³a im zaproponowaæ w sferze ducha, co by³o t± si³a sprawcz±, przyci±gaj±c± kap³anów do g³oszonego przez ni± programu, a by³ to przecie¿ program trudny, wymagaj±cy wielu wyrzeczeñ osobistych, doszed³ do wniosku, ¿e za Mateczk± opowiedzieli siê kap³ani najbardziej wykszta³ceni, wra¿liwi, poszukuj±cy szans spe³nienia siê w swoim powo³aniu kap³añskim. Zauwa¿yæ trzeba i to, ¿e nie posz³y za ni± jednostki, ale dziesi±tki ksiê¿y, widz±cych potrzebê zmian w Ko¶ciele, tkwi±cym dot±d jeszcze w strukturach ¶redniowiecza i gotowych podj±æ siê przeprowadzenia koniecznych reform: „M³odzi ksiê¿a rzymskokatoliccy, niew±tpliwie gorliwi, wykszta³ceni, dostrzegaj±cy potrzebê reform, szczególnie bardziej nowoczesnego i bardziej adekwatnego do potrzeb czasu ustawienia duszpasterstwa, nie znajduj±c pod tym wzglêdem wiêkszego zrozumienia u swoich biskupów, w zetkniêciu z F. Koz³owsk±, która ukazywa³a im drogê doskona³o¶ci i ¶wiêto¶ci bardziej wymagaj±c±, ale i bardziej obiecuj±c±, bo pobudzaj±c± do pracy nad sob±, opart± na Mi³osierdziu Bo¿ym, ale i na Bo¿ej sprawiedliwo¶ci, dostrzegali wielk± szansê dla gruntownej reformy Ko¶cio³a, wyzwalali w sobie to - co ich zdaniem - dawa³o mo¿liwo¶ci lepszego wype³nienia swojego kap³añstwa, a te warto¶ci dostrzegli w mariawityzmie”27/. W swoim nauczaniu Maria Franciszka po³o¿y³a szczególnie silny nacisk na u³o¿enie nowych jako¶ciowo stosunków wzajemnych pomiêdzy duchowieñstwem a ludem, które opieraæ siê mia³y na mi³o¶ci braterskiej i na poszanowaniu godno¶ci ka¿dego cz³owieka. Podda³a mocnej krytyce styl ¿ycia duchowieñstwa rzymskokatolickiego, a zw³aszcza okazywanej przez nich powszechnie pychy, pogardy, wynios³o¶ci i ja¶niepañstwa. Twierdzi³a, napominaj±c, ¿e postawy takie sprzeczne s± z radami ewangelicznymi i prowadz± do wyobcowania siê duchownych ze spo³eczno¶ci wiernych, a tak¿e ze ¶rodowisk spo³ecznych z których sami siê wywodzili. Tymczasem kap³ani mariawici, postêpuj±c wed³ug wskazówek swej Matki, stosunki z wiernymi oparli na nowych zasadach, które prawid³owo dostrzeg³ i trafnie zinterpretowa³ ks. Józef Rokoszny, kolega akademicki bez ma³a wszystkich kap³anów mariawitów, absolwentów Akademii Duchownej w Petersburgu. W 1909 r. napisa³ miêdzy innymi: „Stañmy ¶mia³o wobec prawdy. Czym, spytajmy, ci duchowni [mariawici] tak przywi±zali do siebie lud, ¿e idzie on za nimi ¶lepo? I odrzucaj±c wszelkie nieszczere insynuacje, musimy odpowiedzieæ: mi³o¶ci±! Z uczuciem serdecznym i p³yn±cym z niego po¶wiêceniem oddali siê ludowi ca³kowicie. A lud, dzieciê natury, odczu³ uczucia instynktownie - zreszt± przekonany tysi±cznymi faktami. I nawzajem odda³ siê ksiê¿om [mariawitom] bezgranicznie. I wierz±c im ¶lepo, idzie za nimi wszêdzie dok±d b±d¼ go wiod±. Tyle mo¿e mi³o¶æ ludu”28/. Przewodnictwo duchowe Mateczki i wyp³ywaj±ce z niego nauczanie, g³êboko zakorzeni³o siê w psychice mariawitów i odcisnê³o siê trwale na ich postawach, zachowaniach, dzia³aniach oraz wierze i pobo¿no¶ci, i by³o efektem bogatego wyposa¿enia duchowego, wyp³ywaj±cego z jej osobowo¶ci. By³a jednostk± wybitn± o ukszta³towanej osobowo¶ci, dojrza³± emocjonalnie o bardzo wysokim stopniu inteligencji, bardzo pobo¿n±, gorliw±, umiej±c± wczuwaæ siê w stany uczuciowe innych osób (empatia) i w³a¶ciwie je interpretowaæ. Dziêki tym przymiotom mia³a ³atwo¶æ w nawi±zywaniu kontaktów interpersonalnych. By³a w stopniu wysokim urobiona religijnie, co pozwoli³o jej og³aszaæ prawdy jej objawione i wiarygodnie je wyja¶niaæ. Wszystko to w du¿ym stopniu zadecydowa³o o autentyczno¶ci w g³oszeniu misji przez Boga jej objawionej. Wyszczególnione cechy jej osobowo¶ci by³y pomocnym u³atwieniem w skutecznym oddzia³ywaniu na osoby z jej bli¿szego i dalszego otoczenia. Chocia¿ Mateczka bezpo¶rednio kszta³towa³a duchowo kap³anów i siostry zakonne, to jednak po¶rednio wywiera³a tak¿e znacz±cy wp³yw na formowanie duchowe mariawitów ¶wieckich. Dla przyk³adu podam kilka dziedzin, w których wp³ywy Mateczki okaza³y siê najsilniejsze i wzglêdnie trwa³e: Maria Franciszka ukszta³towa³a inn±, now±, mariawick± wra¿liwo¶æ religijno - pobo¿no¶ciow±, polegaj±c± na tym, ¿e mariawici nie musz± zmys³owo widzieæ, ¿eby wierzyæ: „B³ogos³awieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J.20,29). Dlatego mariawitom do prze¿ywania i wyznawania prawd wiary zbêdne s± wszystkie tak bardzo spektakularne cudowne zdarzenia. Mariawitów nie przekonuj± rzekomo cudami s³yn±ce obrazy, posiadaj±ce jakoby moce nadprzyrodzone. Z du¿± rezerw±, wrêcz z pow±tpiewaniem, podchodzimy do w±tpliwych cudów, dokonywanych przez ró¿ne osoby, tak¿e zmar³e, poniewa¿ maj± one konotacjê koniunkturaln± i zwi±zane s± one np. z procesami beatyfikacyjnymi lub kanonizacyjnymi albo z tworzeniem ró¿nego rodzaju sanktuariów. ¦wiêta Maria Franciszka wpoi³a w nas mocne przekonanie, ¿e Bóg indywidualnie prowadzi przez ¿ycie ka¿dego cz³owieka. W procesie tym pomocne s± ludziom znaki (cuda) jakich Bóg dokonuje w duszach i sercach wiernych. Sceptyczni jeste¶my wobec wszystkich tzw. cudów widzialnych, pamiêtaj±c o s³owach naszej Matki: „(...) dusza ka¿dego cz³owieka jest osobnym ¶wiatem cudów Bo¿ych (...), ka¿da ma wyznaczon± sobie od Boga inn± drogê ¿ycia wewnêtrznego i wzglêdnie do niej odpowiednie ³aski czyli pomoce Bo¿e. Tutaj nie ma miejsca na szablon ludzki (...), tutaj potrzebne jest dzia³anie samego Boga, który nigdy nie powtarza siê w swym dzia³aniu na dusze. Dlatego Sam pozosta³ rzeczywi¶cie obecny [w Przenaj¶wiêtszym Sakramencie] miêdzy nami, ¿eby kierowaæ duszami i byæ dla nich Najwy¿szym Pasterzem”29/. W nauczaniu swoim Mateczka ukazywa³a inny, rzeczywisty obraz Boga, Boga racjonalnego, dzia³aj±cego na intelekt, a nie Boga zmys³owo-wyobra¿eniowego, rozumianego i opisywanego sensualistycznie, poniewa¿ sprawno¶æ zmys³owo-wyobra¿eniowa prawie nigdy nie bywa wolna od b³êdów, a to dlatego, ¿e zmys³y zazwyczaj nie odzwierciedlaj±, adekwatnie i rzeczywi¶cie, zachodz±cych procesów fizycznych, a wyobra¿enia, jako oparte na do¶wiadczeniu osobniczym, zale¿ne s± od ilo¶ci, ró¿norodno¶ci i jako¶ci nabytych w trakcie ¿ycia do¶wiadczeñ. Dlatego cz³owiek jest zdolny wyobraziæ sobie tylko to, co uprzednio widzia³, o czym s³ysza³, co przeczyta³, czyli tylko to, co by³o udzia³em jego do¶wiadczenia i co utrwalone zosta³o w korze mózgowej. Sprawno¶æ wyobra¿eniowa jest zerowa w tych przypadkach, w których cz³owiek nie zetkn±³ siê wcze¶niej osobi¶cie z okre¶lonym przypadkiem. Sprawno¶æ wyobra¿eniowa mo¿e byæ tak¿e zafa³szowana na skutek defektów psychofizycznych. Wyobra¿enia maj± z regu³y charakter sensualistyczny, a wiêc nie daj± siê uzasadniæ, ani zweryfikowaæ. Zatem s± one najbardziej podatne na wszelkiego rodzaju przek³amania30/. Mistrzyni duchowa mariawitów przybli¿y³a ludziom ikonê Boga Mi³osiernego, oddzia³uj±cego przez mi³o¶æ, której form± upostaciowion± jest Bo¿e Mi³osierdzie; ale i przez Bo¿± Sprawiedliwo¶æ. Jeszcze za swego ¿ycia Mateczka by³a dla mariawitów niedo¶cig³ym wzorem ufno¶ci po³o¿onej w Stwórcy. By³a tak¿e wzorem dziecka Bo¿ego, trwaj±cego ustawicznie na modlitewnej rozmowie z Bogiem. Ca³± swoj± nadziejê i losy swojego ¿ycia opar³a na ca³kowitym poddaniu siê woli Boga, bêd±c ca³kowicie pos³uszna Jego nakazom. Jej zas³ug± jest to, ¿e mariawici wyró¿niaj± siê innym sposobem pobo¿no¶ciowej ekspresji, polegaj±cej na intymnej, wyciszonej, osobistej, szczerej i skupionej na bezpo¶redniej relacji modlitewnej z Bogiem, która po³±czona ze swoist±, ale trudn± do zdefiniowania atmosfer± duchow±, stworzy³y nowy typ ¿ywej pobo¿no¶ci. ¦wiêta Maria Franciszka by³a w mariawityzmie jedynym wzorcem osobowym, na bazie którego zbudowa³a etos mariawity, duchownego i ¶wieckiego. W procesie jego kszta³towania stosowa³a metody oddzia³ywania psychologicznego, jednostkowe i zbiorowe. By³y to z regu³y proste zabiegi psychotechniczne, co nie oznacza, ¿e by³y ³atwe. Do najczê¶ciej stosowanych nale¿a³a metoda przyk³adu osobistego. Ta nale¿y do najtrudniejszych, poniewa¿ ³atwo jest g³osiæ pewne systemy warto¶ci i pogl±dów, okre¶laæ zachowania i sposób ¿ycia, ale jak¿e trudno, bywa, ¿e wrêcz niemo¿liwie, jest wed³ug nich ¿yæ i w³asnym ¿yciem potwierdzaæ g³oszone zasady. A Mateczka ¿y³a tak, jak naucza³a, w pe³nej harmonii pomiêdzy warto¶ciami deklarowanymi, a praktyk± ¿ycia codziennego. Dlatego metoda przyk³adu osobistego jest najbardziej wiarygodn±, przekonuj±c±, skuteczn± i sprawdzaln± form± prawdziwo¶ci g³oszonych hase³. W drugiej grupie metod, tzw. interakcyjnych, stosowanych przez Mateczkê, znajduj± siê: - rozmowy bezpo¶rednie w przebiegu których istnieje mo¿liwo¶æ przekazania w³asnych pogl±dów, ich konfrontacji z opiniami rozmówcy, poszukiwanie podobieñstw i wyja¶nianie ró¿nic. Na rozmowy ¶w. Maria Franciszka przeznacza³a ogromn± ilo¶æ czasu uwa¿aj±c, ¿e poznanie cz³owieka w kontaktach bezpo¶rednich jest najpe³niejsze i najmniej zafa³szowane. - korespondencja. Mistrzyni mariawitów napisa³a wiele setek listów. Z tej liczby zachowa³o siê niespe³na 300. Wszystkie podzieliæ mo¿na na dwie grupy: pierwsza - to odpowiedzi na listy do niej pisane i druga - listy pisane z jej potrzeb wewnêtrznych albo spowodowane sytuacjami bie¿±cymi w Zgromadzeniach lub w Ko¶ciele. ¯adnego listu nie pozostawia³a bez odpowiedzi. Nie kategoryzowa³a je na wa¿ne i na nie maj±ce ogólniejszego znaczenia. Rozumia³a bowiem, ¿e dla autora listu problem, który w nim zawar³, nale¿a³ do wa¿nych. Dlatego przeznaczy³ czas na jego napisanie i poniós³ koszty na jego dorêczenie, aby nurtuj±c± go spraw± podzieliæ siê z adresatem, oczekuj±c od niego rady i pomocy. Zdawa³a sobie sprawê z faktu, ze autor listu obdarzy³ j± zaufaniem, którego nie mog³a zawie¶æ, bo brak jej reakcji móg³by byæ równoznaczny z odtr±ceniem cz³owieka i jego problemów, a tego chrze¶cijaninowi czyniæ nie wolno. - konferencje i zebrania by³y metod± oddzia³ywania bezpo¶redniego na mariawickie osoby konsekrowane. Mateczka w ich przebiegu przekazywa³a najwa¿niejsze tre¶ci dotycz±ce spraw ideowych, teologicznych i dogmatycznych. S³u¿y³y one równie¿ do omawiania bie¿±cych spraw organizacyjnych i dyscypliny zakonnej. - wizytacje by³y skuteczn± metod± oddzia³ywania na wiêksze grupy wiernych. Dawa³y one mo¿liwo¶ci bezpo¶redniego kontaktu z du¿ymi zbiorowo¶ciami ludzkimi. S³u¿y³y przede wszystkim umacnianiu duchowemu wiernych, utwierdzaniu ich w s³uszno¶ci dokonanego wyboru, o¿ywieniu i pog³êbieniu wiary, ale tak¿e osobistemu poznaniu siê. Styl w jakim Mateczka kierowa³a lud¼mi, to styl konsultatywny, oparty na szerokim wspó³dzia³aniu z podw³adnymi przy zachowaniu prawa do podejmowania ostatecznej decyzji. Analizuj±c ró¿ne przejawy oddzia³ywania ¶w. Marii Franciszki na wiernych, nie mo¿na pomin±æ jej wysokiej zdolno¶ci wp³ywania psychologicznego na jednostki i na zespo³y ludzkie. A przecie¿ nie by³a wykszta³conym psychologiem. Dlatego wysoki stopieñ trafno¶ci jej diagnozowania psychologicznego i du¿a skuteczno¶æ w osi±ganiu zamierzonego wp³ywu na psychikê, albo na dusze ludzi pozostaj±cych w jej krêgu, nie by³y rezultatem wyuczonych sposobów, ale darem Bo¿ym. To pozwala nam Mateczkê okre¶liæ jako psychologa intuicyjnego o bardzo wysokiej skuteczno¶ci urabiania dusz ludzkich. Dla badaj±cych problematykê mariawick±, zagadnieniem pierwszorzêdnym jest w³a¶ciwe usytuowanie Mateczki w mariawityzmie, jej pozycja, znaczenie i rola, jak± odegra³a w ruchu mariawickim. Wnioski mog± byæ ró¿ne, w zale¿no¶ci od kontekstu przeprowadzonych badañ i analiz, ale w ogólnym zarysie s± zbie¿ne. Swoje wnioski, wyp³ywaj±ce z przedstawionych tre¶ci zawar³em w kilku punktach: 1. ¦wiêta Bo¿a, przez któr± Bóg objawi³ ¶wiatu Dzie³o Wielkiego Mi³osierdzia, jest Twórczyni± mariawityzmu i Za³o¿ycielk± obu mariawickich Zgromadzeñ zakonnych. Jest Matk± Mi³osierdzia i Matk± Mariawitów. 2. Bez ¶w. Marii Franciszki nie by³oby mariawityzmu i mariawitów. 3. Wszyscy mariawici duchowo z niej siê wywodz± i w niej tkwi± korzenie ich mariawickiej to¿samo¶ci. 4. Ona ukszta³towa³a duchowo kap³anów mariawitów, siostry zakonne i ca³y lud mariawicki. Dlatego jaka¶ cz±stka jej osobowo¶ci tkwi w ka¿dym mariawicie. 5. Parafrazuj±c s³owa ¶w. Jana (J.1,3) mo¿na najdok³adniej okre¶liæ pozycjê, znaczenie i rolê Mateczki mówi±c, ¿e w mariawityzmie nic siê bez niej nie sta³o, co siê sta³o. Tak by³o do koñca jej ziemskiego bytu. 6. Bez reszty odda³a siê realizacji misji otrzymanej przez Boga, przybli¿aj±c ludziom Boga Eucharystycznego w Dziele Wielkiego Mi³osierdzia. 7. Z nakazu Bo¿ego podjê³a próbê reformy Ko¶cio³a. Za g³osem Jezusa i za jej przyk³adem, opowiedzieli siê nieliczni kap³ani. Ca³y Ko¶ció³ urzêdowy i jego kler odrzucili i potêpili dar Bo¿y, ofiarowany ludzko¶ci i ¶wiatu na czasy ostateczne. 8. Na podstawie analizy tekstów ¼ród³owych, posi³kuj±c siê stanem wspó³czesnej wiedzy psychologicznej i uwzglêdniaj±c jej usytuowanie w Dziele Wielkiego Mi³osierdzia, mo¿na ¶w. Mariê Franciszkê Koz³owsk± okre¶liæ w kategoriach naukowych jako eschatologa etycznego, to jest cz³owieka, który od Boga otrzyma³ zadanie usuniêcia z³a z Ko¶cio³a poprzez przeprowadzenie koniecznych reform, przywracaj±cych pierwotny stan pozytywny tych dziedzin ¿ycia i dzia³alno¶ci Ko¶cio³a, które w toku jego rozwoju, dotkniête zosta³y negatywnymi wynaturzeniami. Wszyscy wielcy reformatorzy Ko¶cio³a, jak choæby ¶w. Franciszek Seraficki, byli eschatologami etycznymi. Tak¿e ¶w. Maria Franciszka jest bez w±tpienia takim w³a¶nie eschatologiem. ¦wiêta Maria Franciszka Koz³owska nie przesta³a byæ Matk± i Mistrzyni± duchow± tak¿e dla wspó³czesnych mariawitów. Pamiêæ o niej samej, jak równie¿ idee i zasady, które g³osi³a za swego ¿ycia, s± nadal ¿ywe i obecne w¶ród mariawitów pocz±tku XXI wieku. Tak, jak ponad 100 lat temu, tak¿e dzisiaj siêgamy do jej tekstów i zawartego w nich nauczania. Zawsze, kiedy mamy jakiekolwiek w±tpliwo¶ci, trudno¶ci duchowe, albo k³opoty w interpretacji nauki mariawickiej, wówczas wracamy do ¼ród³a, do zapisów jej nauk, aby móc skorygowaæ lub potwierdziæ w³asne przemy¶lenia, pogl±dy i opinie. Mateczka jest nadal sprawdzonym i potwierdzonym Przewodnikiem na drodze, po której mariawici zmierzaj± do Boga. Pokonujemy j± przez ca³e ¿ycie. Jest to droga wypróbowana i pewna, a ta, która z ³aski Boga na szlaku tym nam przewodzi, nieustannie wytycza jej najlepszy kierunek. Gdybym wyst±pienie swoje zakoñczy³ na omówieniu faktów historycznych, odnosz±cych siê do ¶w. Marii Franciszki, mistrzyni ¿ycia duchowego mariawitów, bez sprecyzowania wniosków wynikaj±cych z przedstawionej analizy jej ¿ycia i dzia³alno¶ci, nie spe³ni³bym za³o¿onych sobie celów. A wnioski s± nastêpuj±ce: 1. Jako imperatyw kategoryczny nale¿y traktowaæ tezê, ¿e wiara nie jest darem danym cz³owiekowi raz na zawsze. Nie jest tak¿e ludzkim wyposa¿eniem genetycznym. Wiarê nabywa siê w ci±gu ¿ycia osobniczego, ucz±c siê jej i w niej siê wychowuj±c. Dlatego nale¿a³oby w sposób wszechstronny i powszechny popularyzowaæ postaæ ¶w. Marii Franciszki i to zarówno w¶ród dzieci i m³odzie¿y, jak i w¶ród osób doros³ych. W tym celu nale¿y wykorzystywaæ ka¿d± sposobno¶æ, np. lekcje religii, nauki (kazania), spotkania m³odzie¿owe, ale i zupe³nie zapomniane odczyty i spotkania dyskusyjne. 2. Nale¿a³oby powo³aæ w tych parafiach, gdzie istniej± ku temu odpowiednie warunki, kluby dyskusyjne, sk³adaj±ce siê z inteligencji mariawickiej, m³odzie¿y gimnazjalnej i licealnej, studentów oraz wszystkich innych osób zainteresowanych poznawaniem, studiowaniem i badaniem problematyki mariawickiej. 3. Wyeksponowaæ portret ¶w. Marii Franciszki w odpowiednim miejscu w ko¶cio³ach. 4. Jako zadanie nie cierpi±ce zw³oki nale¿y podj±æ prace nad przywróceniem mariawitom ¶wieckim w³a¶ciwego miejsca w Ko¶ciele, wykorzystuj±c ich wiedzê, zdolno¶ci, umiejêtno¶ci i posiadane mo¿liwo¶ci dla po¿ytku ogólnego. Silne zaanga¿owanie ¶wieckich w ¿ycie Ko¶cio³a, pozwoli o¿ywiæ jego dzia³alno¶æ i poci±gn±æ do aktywno¶ci tych wszystkich, których z ró¿nych powodów pozostawiono na uboczu. Pamiêtaæ nale¿y, ¿e Mateczka pragnê³a widzieæ wszystkich mariawitów w strukturach zorganizowanych. 5. Czas powróciæ do zasad mariawityzmu pierwotnego, okre¶lonego przez Mateczkê, a ze stanu obecnego usun±æ wszystko to, co wynaturzy³o ideê Bo¿±, zachowuj±c z rzeczy nowych tylko to, co do zachowania jest konieczne. 6. Zjednoczyæ wysi³ki wszystkich mariawitów, duchownych i ¶wieckich, dla odczytania na nowo objawionego Dzie³a Wielkiego Mi³osierdzia i nauczania Mateczki, a¿eby od podstaw rozpocz±æ prace nad przywróceniem mariawityzmowi nale¿nego mu miejsca i znaczenia oraz podj±æ siê kontynuacji misji, do której Bóg mariawityzm powo³a³, zaczynaj±c proces naprawczy od siebie samych. 7. Drugi imperatyw kategoryczny: mariawici powinni mieæ mocno ugruntowan± ¶wiadomo¶æ swojej odrêbno¶ci wyznaniowej, któr± nale¿y nieustannie podtrzymywaæ i pielêgnowaæ. Dlatego poprzez ró¿ne formy oddzia³ywania trzeba nieustannie kszta³towaæ ¶wiadomo¶æ wyznaniow± mariawitów o ich odmienno¶ci wyznaniowej, odrêbnej tradycji i obyczajach, a przede wszystkim nale¿y eliminowaæ z ¿ycia mariawickiego wszelkie próby uniformizacji. Historia ludzko¶ci zna wiele przyk³adów ¶wiadcz±cych o tym, ¿e tylko te narody, religie lub wyznania przetrwa³y wszystkie burze dziejowe i istniej± po dzi¶ dzieñ, które nie zrezygnowa³y ze swojej odmienno¶ci. Natomiast te spo³eczeñstwa i systemy spo³eczne, które podda³y siê procesowi upodabniania siê do wiêkszo¶ci, w jakim¶ okresie historycznym rozmy³y siê w masie dominuj±cej wiêkszo¶ci, zosta³y przez nie wch³oniête i zniknê³y na zawsze ze ¶wiadomo¶ci ludzkiej i z kart historii. 8. Nie mo¿emy traciæ z pola naszego widzenia braci i sióstr z denominacji felicjanowskiej. Nale¿y powróciæ do starañ podejmowanych w latach piêædziesi±tych ubieg³ego wieku, maj±cych na celu zbli¿enie, a w perspektywie czasowej, zjednoczenie obu Ko¶cio³ów mariawickich. Prawie wszystko nas ³±czy, a niewiele dzieli. Podjêcie wspólnych rozmów to nasz najwa¿niejszy i najpilniejszy obowi±zek ekumeniczny, pierwszy przed innymi. Jestem przekonany, ¿e podjêcie prac i dzia³añ tu wyszczególnionych, a tak¿e innych, o których pamiêtamy, a nie zosta³y one tu wymienione, mo¿e przyczyniæ siê skutecznie do wprowadzenia Ko¶cio³a na drogi ku lepszej przysz³o¶ci. Wierzê, ¿e cel taki przy¶wieca wszystkim mariawitom. W³adys³aw Stasnis³aw Ginter
Przypisy: 1/ Chocia¿ idea mariawityzmu jest nowa i oryginalna, to sama nazwa „mariawitki” funkcjonowa³a ju¿ wcze¶niej. W ilustrowanej Encyklopedii Trzaski, Everta i Michalskiego czytamy: „Mariawitki (Congregatio Mariae-vitae), Zgromadzenie ¿ycia Maryi, jedyny zakon ¿eñski pochodzenia polskiego, powsta³y w pierwszej po³owie XVIII wieku w celu nawracania ¯ydówek i wychowywania sierot” /tom trzeci, L-O, s. 55, brw/. Zakon istnia³ oko³o 100 lat. Jeszcze w 1864 r. istnia³ na terenie Królestwa Polskiego jeden klasztor sióstr mariawitek, licz±cy 5 zakonnic / Jab³oñska Deptu³a-Ewa, Zakony w XVI-XVIII w., w: Znak, nr 137-138/1965, s. 1658/. Ostatnia zakonnica tego Zgromadzenia, Florentyna Kisielówna, zmar³a w 1896 r. w klasztorze PP Bernardynek w S³onimiu, w wieku 92 lat. (Przegl±d katolicki, 2/1897, s. 330). 2/ Dzie³o Wielkiego Mi³osierdzia dla ¶wiata, czyli wype³nienie siê objawienia ¶w. Jana Aposto³a na Starokatolickim Ko¶ciele Mariawitów, P³ock 1922, s. 32, dalej: DzWM. 3/ DzWM, s. 17. 4/ DzWM, s. 97. 5/ Werner Maria, O. Honorat Ko¼miñski, kapucyn. 1829-1916, Poznañ-Warszawa 1972, s.516, dalej: Werner. 6/ DzWM, s. 21. 7/ DzWM, s. 98. 8/ Werner, s. 510. 9/ Werner, s. 511-512. 10/ Werner, s.375. 11/ Ginter W³adys³aw Stanis³aw, S³ownik biograficzny duchownych mariawickich, Rzgów 2005, mps. 12/ Werner, s. 507. 13/ DzWM, s. 11. 14/ DzWM, s. 12. 15/ DzWM, s. 20-22. 16/ Mariae-vita. Z pamiêtnika Ojca Jana, pierwszego Kap³ana Mariawity, w: Królestwo Bo¿e na Ziemi, 2/1930, s. 10, dalej KBnZ. 17/ KBnZ, 37/1929, s. 290. 18/ Pamiêtniki Brata Maryi Leona, rkps bez daty. 19/ ¯yciorys Ojca Filipa, mps bez daty. 20/ Pamiêtniki Ojca Biskupa Jakuba, w:KBnZ, 5/1930, s. 44, dalej Pamiêtniki. 21/ Werner, s. 516. 22/ Werner, s. 510. 23/ Werner, s. 512. 24/ KBnZ, 21/ 1934, s. 165. 25/ Pamiêtniki, KBnZ, 22/1930, s. 170. 26/ Werner, s. 512. 27/ Warcho³ Edward, Proces wydzielenia siê Zwi±zku Mariawitów Nieustaj±cej Adoracji Ub³agania z doktrynalnych i organizacyjnych ram Ko¶cio³a rzymskokatolickiego, Sandomierz 2003, s. 9, dalej Warcho³. 28/ Warcho³, s. 23. 29/ Pamiêtniki, KBnZ, 7/1931, s. 50. 30/ DzWM, s. 35. |
(Mariawita 4-6/2012) |