Mariawita nr 1-3/2015

Wielkoczwartkowe refleksje o Adoracji Przenajświętszego Sakramentu


Podstawą życia prawdziwie mariawickiego jest adoracja Przenajświętszego Sakramentu. Jak człowiek potrzebuje słońca do prawidłowego i zdrowego funkcjonowania organizmu tak dusza człowieka, pragnącego osiągnąć postęp w życiu duchowym potrzebuje nawiązania osobistej relacji z Chrystusem, którą umożliwia adoracja. Zgodnie z nauczaniem św. Marii Franciszki, Chrystus utajony w Przenajświętszym Sakramencie, jest ożywiającym Słońcem, jest życiem i skarbem całego Kościoła, jest centralnym punktem i sensem liturgii do którego zdążają pozostałe nabożeństwa i Sakramenty.

Wielu z nas lubi podkreślać swą przynależność do Dzieła Bożego – Mariawityzmu. Jesteśmy dumni z Mateczki i dokonań pierwszych mariawitów. Nosimy z chlubą medalik z Przenajświętszym Sakramentem i szczycimy się nazwą Mariawity. Ale czy zastanawiamy się nad sensem naszego mariawickiego powołania? Czy staramy się naśladować życie Maryi? Czy adorujemy Chrystusa Pana, który z miłości do nas pozostaje w utajeniu Eucharystycznym? Czy sięgamy do pism i nauk naszej Mateczki?

Mariawita, to czciciel Przenajświętszego Sakramentu, jest to najkrótsza, najpiękniejsza i najpełniejsza definicja, która streszcza w sobie całą istotę naszego mariawickiego powołania.

Tak często zasmucamy się nad obecną kondycją duchową Mariawityzmu. Bolejemy nad upadkami i słabościami, które spotykają naszą społeczność. A przecież my posiadamy wszystko, co dla nas najważniejsze! W tym Przenajświętszym Sakramencie jest obecny Bóg – całe szczęście wszechświata, jest obecny Chrystus, który jest źródłem miłości i szczęścia dla nas, którzy zechcą skorzystać z łask wypływających z Jego Serca.

Nie musimy wpadać w rozpacz, smutek, bojaźń i zwątpienie, nie musimy się martwić i trwożyć gdyż w Przenajświętszym Sakramencie jest ostatni ratunek dla ginącego w grzechach świata. W nim jest cała nasza nadzieja. Tu leży siła i moc do przezwyciężenia grzechu, upadków, słabości i niedoskonałości. Bez Niego nic uczynić nie możemy, zaś wszystko możemy osiągnąć w Tym, który nas umacnia! Pan Jezus obecny w Przenajświętszym Sakramencie jest wszystkim dla Kościoła. Jest obecna doskonałość pośród niedoskonałości, świętość pośród grzechu, światło wśród ciemności, miłość wokół nienawiści, radość pośród powszechnego smutku, nadzieja wobec otaczającego nas zwątpienia, siła wokół słabości tego świata, jest obecny Bóg – istota nieskończenie doskonała, pełna wiecznego szczęścia i miłości, którymi chce nas obdarzyć. Tylko od nas samych zależy na ile skorzystamy z tego daru. Od naszych serc, od naszych wolnych decyzji zależy, czy otworzymy się na Jego łaskę i działanie w naszych duszach.

On w Przenajświętszym Sakramencie jest rzeczywiście i istotnie obecny! On tu na Ciebie czeka! On tu dla Ciebie pozostaje! On z miłości do Ciebie milczy, cierpi i miłuje! W tym Sakramencie więcej pozostaje opuszczony i osamotniony, niż uwielbiony! On cierpi, widząc twoją nędzę, twoje wady, smutki i niedoskonałości, cierpi gdyż chciałby ci pomóc, chciałby nawiązać z tobą osobistą relację, ale ty tak często jesteś zajęty czymś innym, nie pamiętasz o Nim! A mimo to wszystko, On ciebie miłuje miłością bezgraniczną! Kocha nieustannie, nikogo od siebie nie odrzuca i przyjmuje wszystkich! On oczekuje, aż otworzysz przed Nim swe serce!

Zapewne sam często czujesz się zmęczony, nie masz sił i nie chce ci się przyjść na adorację! Ale pomyśl, jak Pan Jezus dla ciebie ucierpiał! Jak On ciebie umiłował! Jak bardzo pragnie twojego szczęścia! Jak bardzo chce obdarzyć cię swoim pokojem! Adoracja to otworzenie swego serca na głos Chrystusa! To wpatrywanie się w Jego obecność eucharystyczną i zdanie sobie sprawy, że On pozostaje tu z Miłości!

Jeśli Bóg tak nas umiłował, że pozostał z nami w tym Sakramencie Ołtarza, to jakże my powinniśmy spieszyć do Niego z miłością i wdzięcznością za otrzymane dary i łaski! Powinniśmy podążać, aby spotkać się z naszym Mistrzem i Panem! On w tym Sakramencie jest dawcą wszelkiego dobra, jest naszym dobroczyńcą i od nas samych zależy, czy przyjdziemy do Niego po dary, które dla nas przygotował.

Adoracja, jak uczyła Założycielka mariawityzmu, to najpiękniejsza modlitwa, to bezpośrednia rozmowa duszy z Panem Jezusem, to modlitwa, w której nie potrzeba książki do nabożeństwa, lecz trzeba otworzyć swe serce na Jego poruszenia, otworzyć się na oświecenia umysłu, trzeba być gotowym na przyjęcie Jego Słowa, na głos wewnętrznych natchnień. To rozmowa serca do Serca, prosta, niewinna, jak rozmowa dziecka z rodzicem, przyjaciela z przyjacielem!

On pozostał w Przenajświętszym Sakramencie, aby nas wysłuchać, abyśmy przyszli do Niego i zostawili swe troski, narzekania i powiedzieli o swych bolączkach i nędzy. Otwórzmy się na Jego działanie, aby On wkroczył w nasze życie ze Swoją Boską mocą i odmienił w nas to, co dalekie od Jego Światłości i Miłości.

Tak często narzekamy na samotność, a pomyśl, ile to godzin Pan Jezus pozostaje sam w utajeniu eucharystycznym. Tylko On może prawdziwie wypełnić tę pustkę w twoim życiu. Jest w stanie zaspokoić wszystkie twe potrzeby. Bez adoracji nie będzie w nas życia prawdziwie mariawickiego, nie będzie w nas życia duchowego. Adoracja wprowadza w nas nowe życie, Boskie i święte, ukierunkowuje nasze dusze na drogę do doskonałości. Adoracja dąży do przemiany synów ludzkich na dzieci Boże. Adorując Boga Ukrytego upodabniamy się do Niego, odbijamy na sobie Jego podobieństwo, Jego Boski Obraz w nas staje się coraz pełniejszy. Duch nasz, w tej Świętej Uczcie napełnia się łaską! Adorując Chrystusa zmierzamy do życia pełnego cnoty, miłości i pokory. Możemy powtórzyć za św. Pawłem: Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus!

Nie praktykując adoracji skazujemy siebie wyłącznie na nasze siły i możliwości. Ulegamy własnej marności i pogrążamy się w grzechach. Odejmujemy od siebie najlepsze lekarstwo dla dusz naszych – samego Boga, który pragnie nas pocieszyć, obdarzyć szczęściem. Gardzimy Świętością Istotną i Prawdziwą, która dla naszego szczęścia pozostała z nami, po wszystkie dni aż do skończenia świata. Chrystus utajony w Przenajświętszym Sakramencie jest Boską rzeczywistością, która nas otacza. Jeśli szukamy ratunku, pomocy, ucieczki – idźmy do Niego, a On nie pozostawi nas samych.

Jemu możemy powiedzieć wszystko i mamy pewność, że nikomu tego nie powtórzy, Jego możemy poprosić o wszystko, co jest zgodne z wolą Bożą. Możemy Go uwielbiać, przepraszać, Jemu zadośćuczynić za grzechy i wynagradzać naszą oziębłość. On jest Bogiem, który czeka, aby dać nam siłę do dalszego życia. On chce obdarzyć nas swoim światłem, abyśmy tę adorację, którą rozpoczęliśmy w kościele, kontynuowali naszym życiem w Duchu i Prawdzie. On bowiem jest jedyną Drogą, Prawdą i Życiem, a więc kto idzie za Nim, idzie właściwą Drogą, odnalazł wszelką Prawdę i żyje pełnią Życia.

Idźmy zatem do Pana Jezusa Utajonego w Sakramencie Ołtarza, jako do najlepszego Mistrza i Pana. Idźmy, aby korzystać z tych darów, które nam przygotował przez Swoją ofiarę na krzyżu.

Br. dk. M. Felicjan

Jednego pragnę celu na ziemi, żeby wszyscy ludzie poznali i umiłowali Pana Jezusa Utajonego w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, który jest nieustającą Ofiarą Błagalną za nasze grzechy i w Nim Samym zostali zjednoczeni, a nie w człowieku grzesznym, który jak cień przemija.

Słowa św. Marii Franciszki

Ofiarowanie Pańskie


Święto Ofiarowania Pana Jezusa należy do najdawniejszych, gdyż było obchodzone w Jerozolimie już w IV w., a więc zaraz po ustaniu prześladowań.
Obchodzone jest 2 lutego czyli czterdziestego nia po Bożym Narodzeniu. Zostało ustanowione na pamiątkę ofiarowania Pana Jezusa w świątyni jerozolimskiej oraz dokonania przez Matkę Bożą obrzędu oczyszczenia. Nazwa wywodzi się od dwóch terminów greckich: Hypapante oraz Heorte tou Katharismou, co oznacza święto spotkania i oczyszczenia. Oba te święta były głęboko zakorzenione w tradycji Starego Testamentu. Ustanowione zostały na pamiątkę ocalenia pierworodnych synów Izraela podczas niewoli egipskiej. Każdy z nich uważany był za własność Boga. Dlatego czterdziestego dnia po jego urodzeniu zanoszony był do świątyni w Jerozolimie, złożony w ręce kapłana, a następnie wykupiony za symboliczną opłatę 5 syklów, (co równało się 4 denary lub drachmy), czyli zapłacie za 4 dni pracy robotnika niewykwalifikowanego). Równocześnie z tym obrzędem łączyła się ceremonia oczyszczenia matki dziecka. Z tej okazji zobowiązana była do złożenia ofiary z baranka (lub w przypadku ubóstwa - przynajmniej ofiarę z dwóch synogarlic lub gołębi).

Potocznie święto nazywa się dniem Matki Bożej Gromnicznej. W ten sposób uwypukla się fakt przyniesienia przez Maryję małego Jezusa do świątyni. Obchodom towarzyszyła procesja ze świecami. W czasie Ofiarowania starzec Symeon wziął na ręce swoje Pana Jezusa i wypowiedział prorocze słowa: „Światłość na oświecenie pogan i na chwałę Izraela” (Łk 2, 32). Od X w. upowszechnił się obrzęd poświęcania świec, których płomień symbolizuje Jezusa - Światłość świata. Świece zanoszone do kościoła zwykle były pięknie przystrajane i malowane. W czasie burzy zapalano ją i stawiano w oknach, by prosić Maryję o ochronę (miały strzec domy od niebezpieczeństw, a zwłaszcza od piorunów, które zapalały i niszczyły domostwa, przeważnie wówczas drewniane). Gromnicę wręczano również konającym, aby ochronić ich przed napaścią złych duchów.

Symbolika światła nawiązują bezpośrednio do wielkanocnego paschału, który wyraża zwycięstwo nad śmiercią, grzechem i szatanem. Ofiarowanie Jezusa oznacza początek nowego przymierza i nowego kapłaństwa, w którym Syn Boży sam jest Świątynią, Kapłanem i Ofiarą.

Do uroczystości Matki Bożej Gromnicznej śpiewamy kolędy i kończy się okres Bożego Narodzenia.

Marzena Warmińska

Piszą o mariawitach


Na marginesie wywiadu w tygodniku „Idziemy”

W jednym ze styczniowych numerów czasopisma rzymskokatolickiej diecezji warszawsko-praskiej „Idziemy” (z 18 stycznia 2015 r.), ukazał się wywiad z ks. prof. dr. hab. Henrykiem Seweryniakiem. Ponieważ jego fragmenty dotyczyły problematyki mariawickiej, wydaje się słuszne odniesienie do informacji zawartych na łamach „Idziemy”.

Ksiądz prof. H. Seweryniak, określany w kręgach rzymskokatolickich jako ekumenista, nie ustrzegł się od błędów i nieścisłości w stawianych tezach na temat Mariawityzmu. Szkoda, bo jako członek Komisji Mieszanej do Spraw Dialogu Teologicznego pomiędzy Kościołem Rzymskokatolickim a Kościołem Starokatolickim Mariawitów, mógł poznać zarówno historię jak i specyfikę nauczania mariawickiego.

Pierwszym błędem jest twierdzenie, że Kościół Starokatolicki Mariawitów nie uznaje Objawień św. Marii Franciszki Kozłowskiej jako części składowej swojej doktryny. Owszem, takie stwierdzenie padło w dokumencie kończącym prace komisji, niemniej jednak nie sprecyzowano w nim jakie jest rozumienie zakresu pojęcia doktryna w odniesieniu do Kościoła Starokatolickiego Mariawitów. Ponieważ Kościół Mariawitów opiera się na Piśmie Świętym, Tradycji i orzeczeniach dogmatycznych siedmiu pierwszych soborów powszechnych, jego doktryna zdogmatyzowana zamyka się w kanonach wiary niepodzielonego Kościoła.

Tymczasem doktryna niezdogmatyzowana, to znaczy nie ujęta w prawdy wiary, zawiera się w przede wszystkim w Tradycji. Do niej należą m.in. Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Są one fundamentem tożsamości mariawickiej, choć jako taki nie może być ujęty w ramy zdogmatyzowane z tej racji, iż Kościół Starokatolicki Mariawitów nie ustanawia nowych dogmatów. Innymi słowy bez Objawień Mateczki nie ma Mariawityzmu, tym bardziej, że Objawienia Dzieła Wielkiego Miłosierdzia są dla mariawitów księgą wyznaniową [zob. „Słowo wstępne Biskupa Naczelnego M. Włodzimierza Jaworskiego” w: „Dzieło Wielkiego Miłosierdzia”, wyd. III, Płock 2002, s. 6]

Drugim błędem jest mniemanie Księdza Profesora, jak można wnioskować z wypowiedzi, że zadaniem komisji dialogowej (a przynajmniej strony mariawickiej) było dążenie do zjednoczenia z Kościołem Rzymskokatolickim. W odniesieniu do tego Kościoła, z którego mariawici zostali usunięci, św. Maria Franciszka wypowiedziała się negatywnie odnośnie jedności z tym Kościołem, mając na uwadze papiestwo. „Papiestwo zawsze będzie się sprzeciwiało jedności Kościoła i będzie przeciwko niej walczyło. Zgoda z papiestwem jest niemożliwa”.

W odniesieniu do martyrologii mariawickiej, ks. prof. H. Seweryniak nie zauważył, że wśród mariawitów był i jest niemały odsetek osób, które były prześladowane przez rzymskokatolików za przynależność do Mariawityzmu. Dotyczyło to nie tylko tak drastycznych zajść jak pogromy, w których atakowaną była zawsze strona mariawicka. Mariawici nie urządzali nigdy „wypraw krzyżowych” na rzymskokatolików i o tym skrupulatny historyk powinien pamiętać. Inną kwestią pozostaje przemoc fizyczna i moralna, która dotykała niejednokrotnie wyznawców naszego Kościoła jeszcze pod koniec XX stulecia, a nawet do dnia dzisiejszego. Dotyczy to np. wybijania szyb w kościołach, czy też określanie naszego Kościoła w różnych publikacjach jako sekty.

Z tekstu wywiadu można także wywnioskować, że ks. prof. Seweryniak uważa, iż Mateczkai pierwsi kapłani mariawici byli niesprawiedliwi w swoich osądach o Kościele Rzymskokatolickim. Kwestia ta została już wyjaśniona przez publicystów mariawickich, którzy w dziele „W obronie zasad Ewangelii”, dokonali analizy dogmatycznej i moralnej ówczesnego stanu duchowieństwa, z którymi sami mariawici mieli styczność. Należy stwierdzić, że wypowiedź ks. profesora była niewłaściwa i została negatywnie przyjęta, nie tylko przez wyznawców Kościoła Starokatolickiego Mariawitów.

Redakcja „Mariawity”

Zadbajmy o dobrostan seniorów


Pani doktor, temat zdrowia psychicznego pojawia się coraz częściej w mediach. To dobrze, ale najczęściej mówi się o ludziach młodych czy w tzw. kryzysie wielu średniego. Bardzo rzadko o ludziach starszych. Tymczasem to właśnie oni najtrudniej przeżywają zakończenie aktywności zawodowej, odejście dorosłych dzieci, samotność. Jakie zmiany następują w psychice człowieka właśnie w momencie, kiedy jego dotychczasowe życie zwalnia tempa?

Polskie społeczeństwo zaczyna się gwałtownie starzeć, w okres emerytalny wchodzi właśnie pokolenie pierwszego powojennego wyżu demograficznego. Wraz z upływem lat pojawiają się nie tylko problemy ze zdrowiem fizycznym, ale mniej dostrzegane – dotyczące zdrowia psychicznego. O tym jak pomóc osobom starszym zadbać o dobrą kondycję i o tym, co w ich życiu jest najważniejsze z lek. med. Beatą Kijanowską-Haładyną rozmawia Halina Guzowska.

- Obecny model rodziny, co najwyżej dwupokoleniowej, zmienił sposób funkcjonowania osób starszych. Moment usamodzielnienia się i wyprowadzenia z domu dorosłych dzieci to dla rodziców trudne przeżycie. Poczucie pustki, smutku, braku celu życia, trudność w odnalezieniu się w tej sytuacji nazywane bywają „zespołem pustego gniazda”.

Patrzenie na dorosłe dzieci powoduje uświadomienie sobie upływu czasu, własnego starzenia się, skłania do robienia bilans użycia. Stan ten pogłębić może przechodzenie andro- lub menopauzy. Pojawia się też niepewność, lęk o dzieci, większy jeżeli wyprowadzają się one do odległego miasta lub zagranicę. Rodzice czekają na kontakt telefoniczny, niektórzy sami nadmiernie często dzwonią, co może być odbierane jako próba ingerowania w życie dorosłych dzieci. A nierzadko to właśnie dzieci scalają rodzinę, której życie toczy się wokół ich wychowania, pracy, obowiązków. Małżonkowie – rodzice nastawieni na podejmowanie kolejnych zadań wychowawczych – mogą oddalić się od siebie. Z chwilą usamodzielnienia się dzieci, zaczynają zauważać siebie nawzajem. Czasami jest to więc właściwy czas na przebudowanie wzajemnych relacji.

Dla wielu osób, zwłaszcza mężczyzn, przełomem jest przejście na emeryturę. Pojawiają się tu obawy o sytuację materialną, wynikającą z niskich świadczeń. Osoby, dla których praca była tez rodzajem misji, mają dodatkowe poczucie straty. Niepokoją się, co będzie się działo z dorobkiem ich życia. Niektórzy pozostają w pracy mimo wieku emerytalnego, lub pracują będąc już na emeryturze. Co roku czekają, czy dostaną kolejną umowę, traktując to jako sprawdzian, czy są jeszcze sprawni i jak są postrzegani. W tym okresie zaburzenia depresyjne, czy lękowe są szczególnie częste.

Kobiety, zwłaszcza pozostające w związkach małżeńskich, łatwiej adaptują się do sytuacji emerytury. Poza zajęciami domowymi, częściej angażują się w pracę społeczną, włączają w życie parafii, uczęszczają na zajęcia w domach kultury, czy na uniwersytetach III wieku, które funkcjonują w większych miastach.

Mężczyźni, którzy nie podejmują pracy na emeryturze częściej popadają w apatię, nie potrafią sobie znaleźć celu i sensu życia. Poczucie braku perspektyw, bycia niepotrzebnym, z towarzyszącym uświadamianiem sobie gorszej sprawności fizycznej, gorszej pamięci, bycia mniej atrakcyjnym, mogą powodować obniżenie nastroju, a potem inne objawy depresji. Określa się ją mianem depresji inwolucyjnej.

Dla wielu osób „ratunkiem” stają się narodziny wnuków. Kontakt z wnukiem, nowe, odwzajemniane uczucie, obowiązki, byle nie ponad siły, pozwalają czuć się znowu częścią rodziny.

A jeszcze później, np. w wieku lat 80, kiedy coraz bardziej zaczyna brakować sił fizycznych?

- Postawa akceptacji pojawiających się ograniczeń, a jednocześnie korzystania z czasu i możliwości, które niosą kolejne dni, bywa godne pozazdroszczenia. Niektórzy zyskują umiejętność dostrzegania i czerpania radości z drobnych rzeczy, dziękowania Bogu za każdy przeżyty dzień.

Reakcje mogą być jednak różne, zależą one od osobowości kształtującej się przez całe życie, wzorców i przekazów rodzinnych. Może pojawić się lęk przed starością, przed śmiercią przejawiający się unikaniem związanych z tym tematów i środowiska rówieśniczego. Z drugiej strony pojawia się nadmierny lęk o własne zdrowie, doszukiwanie się poważnych chorób, skłonność do nadmiernego przyjmowania suplementów diety, leków dostępnych bez recepty lub co gorsze – leków uspokajających.

Często osoby w tym wieku pozostają samotne, zdane na pomoc zapracowanych, dzieci lub wnuków, które nie mają dla nich czasu. Nierzadko osoby starsze unikają mówienia o swoich problemach, starając się nie angażować swoich bliskich, nawet jeśli sytuacja tego wymaga. Dzisiaj właśnie zaprzyjaźniona sąsiadka skarżyła mi sie na swojego ponad 80-letniego męża, który, mając poważne zaburzenia rytmu serca, koniecznie chciał jechać sam samochodem do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów szpitala.

Osoby, które wcześniej były niezbyt samodzielne, zwłaszcza po stracie małżonka, mogą obawiać się samodzielnej egzystencji. Występujące problemy ze zdrowiem fizycznym potęgują ten lęk. Można mieć czasami wrażenie, że skargi na różnego rodzaju dolegliwości są wołaniem o zainteresowanie ze strony członków rodziny.

Musimy pamiętać, że starszy człowiek dużo trudniej adaptuje się do nowych sytuacji. Działa wolniej. Jego myślenie charakteryzuje pewna „sztywność”.

Wiele mówimy o depresji, ale też najczęściej występującej u ludzi młodych. Tymczasem depresja u osób starszych bywa ukryta, maskowana przez choroby fizyczne, typowe dolegliwości wieku starszego. Trudno ją rozpoznać, a czy łatwo leczyć? Na co zatem powinniśmy zwrócić uwagę samemu, bądź opiekując się osobą starszą?

- Typowe objawy depresji to ograniczenie codziennej aktywności, problemy z poranną aktywizacją, spędzanie wielu godzin w ciągu dnia w łóżku. Chorzy przestają radzić sobie z gotowaniem, robieniem zakupów, dbaniem o higienę osobistą. Może to przypominać objawy otępienia, zwłaszcza że pamięć w depresji często bywa również zaburzona. Chorzy tracą apetyt, chudną. Zdarza się jednak też nadmierny apetyt na słodycze, głównie czekoladę (źródło poprawiającej nastrój serotoniny). Regułą są zaburzenia snu. Zwłaszcza zbyt wczesne budzenie się. W depresji podeszłego wieku szczególnie częste są różnego rodzaju dolegliwości somatyczne: ból głowy, ucisk w klatce piersiowej, dolegliwości ze strony przewodu pokarmowego, jamy ustnej. Mogą one dominować w obrazie, stanowiąc tzw. maskę depresji. Jeśli więc wykluczona zostanie somatyczna przyczyna tych dolegliwości, konieczna będzie wizyta u psychiatry.

Jeżeli chodzi o leczenie, to dobierając leki u osób starszych musimy brać pod uwagę współistniejące choroby. Leczenie zaczynamy od małych dawek, podnosząc je stopniowo. Pamiętać należy, że leki przeciwdepresyjne zaczynają działać po kilku tygodniach od rozpoczęcia ich przyjmowania. Przypomnę tu o ważnej sprawie, jaką jest przyjmowania, zwłaszcza przewlekłe leków uspokajających z gruby benzodiazepin. Ich szybki efekt uspokajający bywa kuszący, skłania pacjenta do upominania się o kolejne recepty. Poza ryzykiem uzależnienia, a co za tym idzie konieczności stałego zwiększania dawek i bardzo nieprzyjemnymi objawami w razie zaprzestania przyjmowania, leki te u osób starszych zwiększają znacząco ryzyko upadków i złamań.

Nasze społeczeństwo się starzeje, problem będzie więc narastał. Co można uczynić, by nie dopuścić do depresji w tym wieku? Z obserwacji wynika, że osoby, które po przejściu na emeryturę znajdują inne zainteresowania, hobby, utrzymują kontakty z rówieśnikami rzadziej chorują na depresję. Może być to uprawa ogródka, wycieczki, udział w zajęciach uniwersytetu III wieku, domu kultury, czy w pracach wspólnoty religijnej. Ważne jest, by znaleźć elementy życia sprawiające przyjemność. Stymulują one wydzielanie w mózgu neuroprzekaźników o działaniu poprawiającym nastrój np. dopaminy. Dla wielu dziadków taki wpływ ma kontakt z wnukami, udział w ich zabawach, przedszkolnych uroczystościach. Musimy jednak pamiętać aby opieka nad wnukami nie stała się obciążeniem ponad siły.

Nie można tez zapominać o aktywności fizycznej, dobrze jeżeli starsza osoba kontynuuje to, co lubiła robić wcześnie. Nie jest niczym dziwnym widok 70-latka jadącego na rowerze, nartach, pływającego, czy grającego w tenisa. Znakomitym sportem, polecanym także osobom w bardziej zaawansowanym wieku, mniej sprawnym jest nordnic walking (czyli chodzenie z kijkami).

Poważne zmiany w psychice osób starszych określano jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku jako demencję starczą. Dziś wiemy, że nader często ich przyczyną jest nieuleczalna dotąd choroba Alzheimera. Na czym polega różnica właśnie między tą chorobą a demencją? Na jakie niepokojące objawy należy zwrócić uwagę?

- Demencja inaczej otępienie to pojęcie bardziej ogólne. Choroba Alzheimera jest jedną z przyczyn otępienia. Inne to np. naczyniopochodne uszkodzenie mózgu. Może być ono konsekwencją przebytych udarów, ale także pojawiania się wielu drobnych ognisk udarowych, jako następstwo niekontrolowanego i nieleczonego nadciśnienia tętniczego, czy zaburzeń rytmu serca. Uważa się obecnie, że obie te przyczyny współistnieją u wielu pacjentów. Inne, rzadsze przyczyny otępienia, to m.in. otępienie czołowo-skroniowe, czy choroba Parkinsona. Podstawowym objawem jest narastające pogarszanie się pamięci. Początkowo chorzy nie są w stanie opanować nowych umiejętności, nie zapamiętują treści oglądanych filmów, potem przestają czytać książki i narastają u nich problemy z wysławianiem się. Owszem, podobne zaburzenia dostrzega u siebie wiele starszych osób. W przypadku otępienia stają się one na tyle nasilone, że uniemożliwiają prawidłowe funkcjonowanie chorego.

Jakie jeszcze inne choroby psychiczne mogą pojawić się w wieku starszym i jak im można zapobiegać?

- Jak w każdym wieku mogą też występować w starości zespoły rojeniowe , czasami z obecnością omamów. W przeciwieństwie do rozpoczynającej się w młodym wieku schizofrenii zwykle mniej dezorganizują one osobowość chorego. Stosowanie neuroleptyków może złagodzić objawy, ułatwić funkcjonowanie pacjenta w swoim środowisku. Częściej pojawia się tu zespół Bonneta. Występuje on u ludzi ze znacznym upośledzeniem wzroku, polega na zwidywaniu realnie wyglądających obrazów, w stosunku do których pacjent jest jednak krytyczny. Podobne doznania miewają osoby z niedosłuchem. Dbanie o prawidłowe funkcjonowanie wzroku i słuchu, chociażby poprzez operację zaćmy lub aparat słuchowy, może w części przypadków rozwiązać problem. Wspomnę jeszcze o zespole Diogenesa, czyli patologicznym zbieractwie, także częstszym w tej grupie wiekowej. Tu niestety leki niewiele pomagają.

Dziękuję za rozmowę.

lek. med. Beata Kijanowska- Haładyna pracuje w II Klinice Psychiatrycznej Instytut Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. W Klinice tej od ponad 20 lat funkcjonuje jeden z nielicznych w kraju Oddział Psychogeriatrii.