Mariawita nr 7-9/2006

Przykłady działań patriotycznych Kościoła mariawickiego


Mariawityzm narodził się w epoce polskiego pozytywizmu. Dlatego w jego programie społecznym znalazły się hasła i idee pozytywistyczne, a wśród nich praca organiczna i praca od podstaw. Także idee narodowo-wyzwoleńcze, które tkwiły w szeroko pojętym patriotyzmie społeczeństwa polskiego znalazły wielu gorących zwolenników.

Propagatorem ich, zwłaszcza wśród młodzieży mariawickiej, był związek "Templariusze" (w latach trzydziestych XX w. - przyp. red.), odwołujący się do pięknych tradycji rycerstwa polskiego. Patriotyzm, rozumiany jako miłość do ojczyzny, nie ogranicza się wyłącznie do walki zbrojnej z wrogami narodu. Patriotyzm, to także praca nad podniesieniem stanu oświaty i kultury klas społecznie upośledzonych, praca na rzecz ludu, propagowanie literatury ojczystej i jej twórców, wysiłki podejmowane na rzecz niwelowania nierówności społecznej.

Najbardziej doniosłym wydarzeniem o charakterze patriotycznym było wprowadzenie języka ojczystego do liturgii i obrzędów kościelnych. Tego historycznego dzieła dokonali kapłani mariawici jeszcze w latach niewoli rozbiorowej. Po raz pierwszy w całych dotychczasowych dziejach Polski, 24 grudnia 1907 roku liturgia Mszy świętej rozbrzmiała w języku narodowym w płockiej kaplicy sióstr mariawitek.

Działalność oświatowa, kulturowa i higieniczno-zdrowotna mariawitów jest powszechnie znana. W szkołach mariawickich uczono języka ojczystego i polskiej historii, uświadamiając uczniom ich tożsamość narodową i przybliżając im dzieje własnego narodu. W Kościele Mariawickim propagowano dzieła najświetniejszych twórców literatury: Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego, Marii Konopnickiej i Elizy Orzeszkowej, a także Stefana Żeromskiego i wielu innych luminarzy polskiej literatury.

Innym, ale o wielkiej doniosłości, wyrazem patriotyzmu Kościoła mariawickiego były udane próby zaspokojenia odwiecznego głodu chłopów polskich do posiadania ziemi na własność. Już w 1910 roku zakupione zostały dwa majątki ziemskie: w Beszynie, pow. płoński i w Miszewku-Małoszewie, pow. płocki. Dokonano ich parcelizacji, przydzielając ziemię chłopom bezrolnym lub właścicielom obszarowo najmniejszych gospodarstw.

W okresie międzywojennym mariawici wsparli działania państwowotwórcze Józefa Piłsudskiego. Wyrazem tego poparcia, mającego wyłącznie charakter patriotyczny, były ofiary składane na cele publiczne. Oto kilka przykładów: 31 grudnia 1918 roku Kościół Mariawicki przekazał 1.000 koron na potrzeby Komitetu Obrońców Lwowa. W styczniu 1919 roku i powtórnie 14 lutego tego samego roku, złożono ofiary, każda po 300 marek, na potrzeby Milicji Ludowej w Płocku. 24 lutego 1919 roku Naczelnik Państwa Józef Piłsudski przyjął w Belwederze delegację mariawicką w składzie: kapł. M. Filip Felman i mariawita świecki Bolesław Gołacik. Przekazali oni Piłsudskiemu ofiarę na potrzeby armii polskiej. Było to 6.000 marek, 1.200 koron i 120 rubli w złocie.

W okresie okupacji niemieckiej mariawici podzielili losy wszystkich Polaków. Byli wysiedlani, osadzani w obozach koncentracyjnych i w więzieniach. Zniszczono kościoły i kaplice. Ale i w tym okresie dali liczne przykłady swego stosunku do ojczyzny. W parafii wiśniewskiej, na Podlasiu, bp M. Franciszek Rostworowski zorganizował punkt leczniczo-pielęgniarski i szpital polowy dla żołnierzy konspiracyjnej Armii Krajowej. Opiekę nad rannymi żołnierzami sprawowały siostry mariawitki. W Lesznie koło Warszawy w strukturach podziemnych Armii Krajowej działał kapł. Innocenty M. Wacław Gołębiowski. Natomiast na terenie miasta Płocka w konspiracyjnym Związku Walki Zbrojnej, przekształconym w 1942 roku w Armię Krajową, działał czynnie kapł. dr med. mjr Ignacy M. Józef Kopystyński i siostra zakonna, pielęgniarka Helena M. Eugenia Poznańska. W klasztorze mariawickim w Płocku działał nasłuch radiowy, a wiadomości z niego uzyskiwane, przepisywano, powielano i rozpowszechniano wśród ludności polskiej.

Znane są udane próby ratowania Żydów przed zagładą. Świadczy o tym Jakub Guterman w przedmowie do książki swego ojca Symche Gutermana "Kartki z pożogi". Autora, Symche Gutermana, ukrywały siostry mariawitki na terenie Warszawy. Zginął jako uczestnik powstania warszawskiego. Natomiast syn jego Jakub, ukrywany przez siostry mariawitki we wsi Wygoda k. Łowicza, szczęśliwie doczekał wyzwolenia.

Po wojnie Kościół mariawicki, podobnie jak cała Polska i wszyscy Polacy, leczył swoje rany. Zmieniły się czasy. Inaczej też rozumiano patriotyzm. Obowiązkiem patriotycznym była odbudowa Polski i jej stolicy ze zniszczeń wojennych. Mariawici podjęli się odbudowy swego jedynego kościoła w Warszawie. Po wielu latach trudów i wyrzeczeń, w końcu cel swój zrealizowali.

W warunkach powojennych Kościół mariawicki nadal krzewił wśród swoich wiernych postawy patriotyczne. Dowodem na to są artykuły we wznowionym w 1958 roku jedynym piśmie mariawickim. Kapłani uczyli wiernych miłości do ojczyzny w trakcie nauk głoszonych podczas nabożeństw, organizowali uroczystości rocznicowe i okolicznościowe. Prowadzili na szeroką skalę pracę wychowawczo-patriotyczną wśród młodszego pokolenia mariawitów. Wszystkie te przedsięwzięcia przyniosły pozytywne rezultaty.

Władysław Stanisław Ginter (Mariawita 7-9/2006)

Co pamiętam z tamtych czasów?

W związku z uroczystym obchodzeniem stulecia samodzielnego istnienia i działalności naszego Kościoła, poczytuję sobie za honor możliwość przekazania moich osobistych fragmentarycznych wspomnień z okresu lat trzydziestych ubiegłego wieku, odnoszących się do łódzkiej parafii pw. św. Franciszka z Asyżu.

Będące w naszej parafii siostry zakonne wykonywały różnego rodzaju prace, a kilka sióstr zajmowało się zawodowo edukacją dzieci i młodzieży. Prowadziły one przedszkole (w latach trzydziestych zwane "ochronką") oraz siedmioklasową prywatną, koedukacyjną szkołę powszechną odpowiadającą dzisiejszej szkole podstawowej. Te siostry były mi najbliższe, ponieważ uczęszczałam zarówno do ochronki, jak i do szkoły powszechnej. Obydwa te obiekty mieściły się w - będącej poza klauzurą - północnej części budynku klasztornego. Przedszkole i szatnia zajmowały parter, a szkoła obydwa piętra. Na pierwszym piętrze była sala parafialna, która równocześnie spełniała rolę sali gimnastycznej dla młodzieży szkolnej. Na drugim piętrze przy szkole był jeden pokój, w którym mieścił się sekretariat szkoły, a w wydzielonej części mieszkały siostry - nauczycielki.

Ochronka gromadziła zwykle około trzydzieścioro dzieci, będących pod opieką sióstr. Podopiecznych ochronki dzielono na grupy młodsze, starsze i stosownie do tego podziału organizowano odpowiednie zajęcia i zabawy. Dzieci otrzymywały obiady z kuchni klasztornej. Godziny pracy sióstr w ochronce były nieograniczone, co stanowiło ważne udogodnienie, szczególnie dla rodziców pracujących w nienormowanym czasie pracy. Ochronka tworzyła przestrzeń zabaw, a po niej szkoła była miejscem zdobywania wiedzy i przygotowywania się do dorosłego życia.

Nie wiem, w którym roku powołano do życia szkołę w naszej parafii, ale na pewno było to na początku dwudziestego wieku, gdyż w książce pt. "Pod jednym dachem" na stronie 10 podając ilościowy stan szkół powszechnych w Łodzi w marcu 1914 roku, wśród innych placówek o światowych wymieniono trzy szkoły mariawickie.1/

W naszej szkole było siedem klas, a w każdej z nich około dwudziestu uczniów. Uczyły tylko siostry. Obowiązujący program nauczania był przez nie ściśle przestrzegany, a poza tym programem odbywały się także pogadanki wychowawcze. Siostry niestrudzenie uczyły, jaką w życiu wagę mają prawdomówność, szacunek dla innych osób, wdzięczność za otrzymane dobrodziejstwa, umiejętność wybaczania krzywd i potrzeba rozumienia innych osób, aby móc żyć z nimi w zgodzie.

Siostry podkreślały znaczenie wolności narodowej i możliwości uczenia się w polskiej szkole. Wtedy, po stuletniej niewoli państwo polskie było od nas - uczniów - starsze zaledwie o kilka lat. Siostry zawsze znajdowały okazję, aby uczyć nas jak ważna jest wolność osobista, duchowa, jak odróżniać dobro do zła. W jakim stopniu przyswoiliśmy sobie te nauki - każdemu z nas odpowiedź na to pytanie dało życie.

W latach trzydziestych ubiegłego wieku w szkole nie znano "Dnia Dziecka" ani "Dnia Ojca", nie było też zabaw z okazji "Walentynek". Siostry - nauczycielki organizowały natomiast okolicznościowe akademie, przede wszystkim z okazji świąt państwowych. W każdym roku wystawiane były również "Jasełka" w wykonaniu młodzieży szkolnej i dzieci z ochronki. Corocznie siostry przygotowywały nas także do godnego uczczenia "Święta Matki".

W naszej szkole nie było organizacji harcerskiej, była natomiast "Drużyna Mateczki". Pamiętam, że śpiewaliśmy "Pojedziemy do świątyni", ale nie przypominam sobie, aby w szkole zorganizowano wycieczkę do Płocka.

Starsza, pozaszkolna młodzież, a również młodzi dorośli parafianie, garnęli się do Związku Templariuszy, działającego przy współpracy z siostrami i kapłanami. Życie łódzkiego oddziału tego związku było w naszej parafii wyraźnie widoczne. To "Templariusze" organizowali spotkania towarzyskie, współorganizowali akademie, wystawiali sztuki teatralne polskich autorów.

W czasach, kiedy nie było telewizji, komputerów, pubów, kiedy zaledwie w zamożniejszych domach był odbiornik radiowy, a pójście do teatru dla wielu osób stanowiło barierę finansową nie do pokonania - działalność "Templariuszy" była znaczącym dobrem kulturalnym.

Tak było do dnia 1 września 1939 roku, a potem... Wędrówki w celu obrony Warszawy, zamknięcie polskich szkół, aresztowania, obozy koncentracyjne, wysiedlenia, przymusowe wywożenie na roboty do Niemiec, obowiązek pracy dzieci w Łodzi, brak wiadomości o zaginionych...

W marcu 1940 roku okupant utworzył w Łodzi getto dla Żydów, które objęło również teren kościoła oraz parafialne budynki mieszkalne i gospodarcze. Mieszkańcy usuwani byli z tego obszaru. Musieli opuścić swoje domy i często nie mając odpowiednich warunków lokalowych, z konieczności pozostawiali swoje mienie w miejscach, z których byli przesiedlani. Wśród tych pozostawianych rzeczy były również sprzęty szkolne, takie jak np. ławki i tablice. Być może, że te przedmioty zostały przez ich nowych właścicieli odpowiednio wykorzystane, bo jak podaje przewodnik turystyczny "Śladami Łódzkich Żydów" na stronie 11 "...ul. Franciszkańska 29 - zarówno w budynku frontowym, jak i oficynie w początkowym okresie istnienia getta mieściła się szkoła podstawowa. Od października 1941 roku szkoła musiała zawiesić swą działalność..."2/

Do kościoła i budynków przy ul. Franciszkańskiej wrócono w styczniu 1945 roku. Nie byłam świadkiem tego powrotu, ponieważ wtedy pracowałam jeszcze koło Berlina, dokąd mnie przymusowo wywieziono w 1943 roku. Gdy wróciłam do Łodzi w maju 1945 roku dowiedziałam się, że szkoła nie została reaktywowana, a przedszkole upaństwowiono. Z dawnego kilkuosobowego grona sióstr nauczycielek pozostały tylko dwie, a siostry prowadzące przedszkole zatrudniano jako pracownice cywilne.

Wybuch drugiej wojny światowej zakończył szkolną - edukacyjną działalność sióstr mariawickich w Łodzi. Dziś z dawnych moich nauczycielek już żadna nie żyje. Żyją one tylko w mojej modlitewnej pamięci i niegasnącym uczuciu wdzięczności za przekazaną mi wiedzę.

Halina Głowacka (Mariawita 7-9/2006)
Łódź, październik 2006 roku


Przypisy:
1/ "Pod jednym dachem - Niemcy oraz ich polscy i żydowscy sąsiedzi w Łodzi w XIX i XX wieku", praca zbiorowa pod red. Krystyny Radziszewskiej i Krzysztofa Woźniaka, wyd. Literatura, Łódź 2000, s. 10
2/ Przewodnik turystyczny "Śladami Łódzkich Żydów", str. 11


Okolicznościowe rekolekcje w Mińsku Mazowieckim


W dniach od 29 września do 1 października, w Mińsku Mazowieckim, odbyły się rekolekcje jubileuszowe. Przygotował je i poprowadził kapł. M. Fidelis Kaczmarski z Wierzbicy. Oprócz rozmyślań rekolekcyjnych, odprawiana była adoracja Przenajświętszego Sakramentu. Adoracja trwała nieprzerwanie od piątku do niedzieli. W dzień Pana Jezusa adorowały dzieci, a w godzinach nocnych dorośli.

W czasie rozmyślań rekolekcyjnych, dzięki obrazowym naukom kapł. M. Fidelisa, wierni mogli rozważać stan swoich dusz i odnajdywać motywację do wzmożonej pracy nad sobą. Z kolei adoracja Przenajświętszego Sakramentu pozwalała w ciszy i skupieniu złożyć Panu Jezusowi podziękowania za trwanie naszego Kościoła oraz prosić Go o łaski dla nas, mariawitów na następne sto lat.

Takie duchowe ćwiczenia były uzupełnieniem uroczystych obchodów Jubileuszu. Pozwoliły one wielu osobom zdać sobie sprawę, że szczególnie w tym roku powinniśmy pogłębiać swoją religijność, częściej sięgać po Pismo Św. i Dzieło Wielkiego Miłosierdzia. Po ostatnim nabożeństwie wierni długo pozostawali na placu parafialnym, rozmawiając z kapł. M. Fidelisem i proboszczem kapł. M. Janem Opalą, dziękując im za zorganizowanie i poprowadzenie rekolekcji.

Wydaje się, że rekolekcje jubileuszowe to pomysł godny naśladowania w innych parafiach. Jednak nawet jeśli nie ma już możliwości zorganizowania tego typu rozważań, to należy podkreślić, że obowiązkiem każdego mariawity jest zadbanie we własnym zakresie o duchowe świętowanie jubileuszu Kościoła, poprzez wzmożoną modlitwę i pogłębioną refleksję.

Michał Zalewski (Mariawita 7-9/2006)

Uroczystości jubileuszowe