Mariawita nr 1-3/2007

Ostatnie słowa Pana Jezusa


Ewangeliści odnotowali ostanie słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa wiszącego na krzyżu. Jednak żadna z czterech ewangelii nie podaje łącznie wszystkich siedmiu zdań, co utrudnia ustalenie ich chronologii. W tym artykule przedstawiam je według kolejności znajdującej się w "Synopsie"1/ i komentarzach biblijnych.2/

1. Gdy przyszli na miejsce zwane Czaszką, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Wtedy Jezus powiedział: Ojcze Przebacz im, bo nie wiedzą co czynią (Łk 23,34)

Zdaje się, że podczas czynności krzyżowania Jezus zachował całkowite milczenie. Jego zniekształcone ciało, osłabione ranami, zdawało się już nie posiadać żadnej fizycznej siły. Myśl Jego pochłonięta była Ojcem Niebieskim, któremu składał ofiarę z samego siebie. Pierwsze słowa, jakie wymówił, a które zostały nam przekazane, zawierają myśl skierowaną do Ojca w niebie, ale obejmującą także tych, którzy byli wokół Niego na ziemi. Może właśnie wtedy, gdy przybijano Mu ręce i nogi, Jezus zawołał: "Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!" [s. 683]

Sanhedryn był świadomy swojej winy. Działał z całą premedytacją, stwierdził to wielokrotnie Chrystus. Dlaczego więc wobec Ojca swojego usprawiedliwia swoich wrogów? Może chodziło o nieświadomy tłum najętych krzykaczy; może o tych również, którzy faktycznie w oświadczeniu, że Jezus jest Synem Bożym, dopatrywali się jawnego bluźnierstwa; a może czynił to Chrystus, by wypełnić nakaz miłowania nieprzyjaciół. Sam przecież kiedyś nakazał modlić się za swoich wrogów (Mt 5, 44). W modlitwie swojej, którą przykazał Apostołom, tak mówi: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" (Mt 6, 12). Co więcej, nawet grozi: "Lecz jeśli nie odpuścicie ludziom i Ojciec wasz nie odpuści wam grzechów waszych" (Mt 6, 15). [s. 457]

2. Jeden z powieszonych złoczyńców urągał Mu i mówił: Czy nie Ty jesteś Mesjaszem? Ocal siebie samego i nas. W odpowiedzi drugi skarcił go i powiedział: Czy ty się Boga nie boisz? Ponosisz przecież tę samą karę. My co prawda sprawiedliwie otrzymujemy to, na co zasłużyliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, pamiętaj o mnie, gdy wejdziesz do Twojego Królestwa. Odpowiedział mu: Zapewniam cię, dziś będziesz ze Mną w raju (Łk 23,39-43)

Mateusz i Marek piszą ogólnie o łotrach, że szydzili z Pana Jezusa. Św. Łukasz dorzuca nam miły szczegół, że tylko jeden łotr Mu urągał. [s. 459]

Widocznie ten dobry łotr znał ze słyszenia Jezusa z Nazaretu i wiedział o Jego dobroci, o Jego cudach i o Królestwie Bożym przez Niego głoszonym. Poza tym w duszy jego zachowały się resztki uczciwości i sumienia mimo popełnionej zbrodni. W obliczu śmierci te dobre instynkty wydobywają się na powierzchnię i przesłaniają całą przeszłość. Przed śmiercią łotr ten chwyta się ostatniej nadziei, jaka mu pozostała, a mianowicie ufa temu sprawiedliwemu, niesłusznie ukrzyżowanemu. Zwraca się więc do Jezusa i prosi Go: "Panie, wspomnij na mnie, gdy przybędziesz do Królestwa twego", tj. gdy jako pełen chwały król zapanujesz w tym Królestwie, które głosiłeś. A Jezus odpowiedział: "Zaprawdę powiadam tobie, dziś ze mną będziesz w raju". Chociaż nie wiemy dokładnie, jaki sens nadawano w czasach Jezusa słowu "raj", to pewne, że oznaczano nim miejsce przebywania dusz sprawiedliwych po śmierci, a więc było to wyrażenie analogiczne do wyrażenia "łono Abrahama". [s. 684]

3. A obok krzyża Jezusa stały Jego matka i siostra Jego matki, Maria, żona Kleofasa i Maria Magdalena. Jezus, gdy zobaczył matkę i stojącego obok ucznia, którego miłował, powiedział do matki: Niewiasto, oto twój syn. Następnie powiedział do ucznia: OTO TWOJA MATKA. I od tej godziny uczeń wziął ją do siebie. (J 19,25-27)

Pod krzyżem stała wraz z umiłowanym uczniem Matka Jezusa. Czy widok Jej był dla ukrzyżowanego pociechą? Jak straż przy krzyżu nie pozwalała Jej zbliżyć się zbytnio do Syna, tak wbite gwoździe uniemożliwiały Jezusowi wszelki gest w kierunku Matki. Mogli się porozumiewać jedynie wzrokiem. Płacz przeszkadzał Maryi znaleźć słowa, a Jezus nie miał siły mówić. Matka patrzyła na Syna i może przychodziło Jej na myśl, że oto te członki, które w jedyny na tym świecie sposób ukształtowały się w Jej łonie, teraz stały się przedmiotem odrazy. Syn spoglądał ku Matce i może myślał: Oto ta, którą sławiono jako "błogosławioną między niewiastami", jest teraz jedynie przedmiotem najwyższego współczucia. W pewnej chwili Jezus zebrawszy siły i skinąwszy lekko w kierunku Matki rzekł: ,,Niewiasto, oto syn twój!" a następnie zwracając się do ukochanego ucznia powiedział: "Oto matka twoja!" W tym swoim testamencie umierający Jezus łączył dwie swoje największe miłości na ziemi: Niewiastę z Betlejem i owego młodzieńca, który czuł bicie Jego serca podczas Ostatniej Wieczerzy. Od tego dnia Jan zabrał Maryję do swego domu. [s. 685]

Chrystus oddaje swoją Matkę w opiekę Janowi. A więc przeczuwa, że zbliża się Jego ostatnia chwila. Ukochana Matka przybyła na Kalwarię, by swoją obecnością okazać Mu bezgraniczną miłość i oddanie. Jakże w takich momentach cenny jest wszelki objaw współczucia! Nie obawia się Matka Boża szykan i drwin, jakie ją mogą spotkać. Przyjęłaby je wszystkie na siebie, byle tylko odwrócić je od ukochanego Syna. Cały ogrom cierpień, jej miłosnego oddania i ofiary odda Kościół kiedyś w przepięknym hymnie liturgicznym: "Stabat Mater Dolorosa - Stała Matka Boleściwa" (odmawiany podczas Mszy św. po Lekcji w uroczystość Siedmiu Boleści NMP - piątek przed Niedzielą Palmową). [s. 460]

4. Od godziny szóstej aż do godziny dziewiątej ciemność ogarnęła całą ziemię. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, lema sabachthani! To znaczy: Boże mój, Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś! Niektórzy ze stojących tam mówili: On woła Eliasza (Mt 27, 45-47; Mk 15, 33-36).

Nagle około godziny dziewiątej (czyli piętnastej) Jezus powiedział głośno w języku aramejskim: Eli, Eli, lama sabachthani. Okrzyk ten był raczej cytatem niż osobistym wyrazem myśli. Słowa te bowiem rozpoczynają Psalm 21 i znaczą, co zresztą podał tak Mateusz, jak i Marek: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Ponieważ jest to cytat, dlatego pełny sens tych słów można zrozumieć tylko w całości kontekstu, do którego słowa te, jako początkowe, należą. Psalm rzeczywiście mówił o przyszłym Mesjaszu przepowiadając, że będzie On cierpiał niezwykle, a Jezus na krzyżu cytując jego początek zastosował go do samego siebie. (...) Jezus w okrzyku tym oświadczył, że jest Mesjaszem, wykazując urzeczywistnienie się proroctwa w Jego osobie. [s. 686]
(Psalm 21 odmawia się na Nieszporach w Wielki Czwartek)


5. Potem Jezus wiedząc, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, powiedział: Pragnę. Stało tam naczynie napełnione octem. Nałożyli więc na łodygę hizopu gąbkę nasączoną octem i podali Mu do ust (J19, 28-29).

Wszyscy czekali na zbliżającą się śmierć. Jezus wymówił nowe słowo: "Pragnę!" Z powodu upływu krwi i wyczerpania, w jakim się znajdował, pragnienie było rzeczą jak najbardziej naturalną. Ale to nie było wszystko, gdyż Psalm, o którym wyżej była mowa, zawierał również i te słowa: "Wyschła jako skorupa siła moja, a język mój przysechł do podniebienia mego". To potworne pragnienie należało więc do całości mąk cierpiącego Mesjasza, dlatego też Jan (19,28) podkreśla, że Jezus, aby się wypełniło Pismo, rzekł: Pragnę! Ta gorąca prośba umierającego znalazła tym razem odzew we współczującym sercu, gotowym przyjść Mu z pomocą. Uczynił to zapewne jeden z żołnierzy. Żołnierze rzymscy mieli zwyczaj gasić pragnienie w braku innego napoju wodą zmieszaną z octem, co dziś jeszcze robią żeńcy w polu. Łacińska nazwa tej mieszaniny, posca, zachowała się po dziś dzień w niektórych prowincjach włoskich. W przewidywaniu, że czuwanie pod krzyżami przeciągnie się, żołnierze przynieśli ze sobą naczynie z posca. Kiedy więc z krzyża padła prośba, jeden z nich umoczył gąbkę w tym płynie i nasadziwszy ją na długi kij zbliżył do ust spragnionego. Czyn żołnierza nie podobał się tym, którzy przedtem mówili o Eliaszu, zaczęli więc wołać: "Zaniechaj, patrzmyż, czy przybędzie Eliasz, aby go wybawić" (Mt 27,49). W ich przekonaniu Eliasz, jako wybawca, postarałby się również o ugaszenie pragnienia człowieka, którego by uratował. Zdaje się, że ten sam okrzyk powtórzył żołnierz odpowiadając tym, którzy odradzali mu jego postępek (Mk 15,36): "Poczekajcie, zobaczymy", jakby chciał powiedzieć, że należy pokrzepić skazańca w oczekiwaniu na przybycie Eliasza. Jezus, który trzy godziny temu nie chciał pić wina zmieszanego z mirrą, wyssał teraz zawartość gąbki. Ewangeliści celowo nazywają ów napój "octem" nawiązując do Psalmu 68,2, który mówi: "W pragnieniu moim napawali mnie octem". [s. 687]

6. Gdy Jezus skosztował octu, powiedział: Dokonało się! (J19, 30).

Po wypełnieniu wszystkich przepowiedni i proroctw mesjanistycznych mógł Chrystus z ulgą serca wypowiedzieć "Wykonało się!" Wtedy głosem wielkim, pełen niewysłowionego szczęścia oddał w ręce Ojca swoją duszę. [s. 462]

7. Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam Mojego ducha (Łk 23, 46)

W ostatniej chwili pełen świadomości niezamąconej ze słowami swojego praojca Dawida (Ps 30, 6) opuszcza Jezus tę ziemię, by powrócić do ukochanego Ojca [s.462]

Słowa wypowiedziane przed śmiercią przez kochane i cenione osoby zachowujemy na długo w pamięci. Tym bardziej ostatnie wypowiedzi naszego Zbawiciela nie mogą być zapomniane. Są one bowiem podstawą do głębokiej refleksji nad tajemnicą Odkupienia. Dlatego przypomniałam je czytelnikom pisma "Mariawita".

Oprac. Pelagia Jaworska

Przypisy:
1/ Synopsa, łacińsko-polska czterech Ewangelii, oprac. ks. Eugeniusz Dąbrowski, Pallottinum, Poznań 1955
2/ Zagadnienia biblijne - Jezus Chrystus, ks. Wincenty Zaleski, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1964 (cytowane fragmenty oznaczone prostym drukiem);
"Życie Jezusa Chrystusa" Giuseppe Ricciotti, PAX, Warszawa 1956 (cytowane fragmenty oznaczone kursywą)
Fragmenty Ewangelii wg przekładu ekumenicznego, 2001

Cud rozmnożenia chleba


Potem Jezus poszedł na drugą stronę Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szło za Nim mnóstwo ludzi, bo widzieli znaki, jakich dokonywał, uzdrawiając chorych. Jezus zaś wszedł na górę i usiadł tam ze swoimi uczniami. A zbliżała się Pascha, święto żydowskie. Gdy Jezus podniósł oczy i zobaczył, że liczny tłum przyszedł do Niego, powiedział do Filipa: Gdzie kupimy chleba, aby dać im jeść? Zapytał tak, aby wystawić go na próbę, sam bowiem wiedział, co miał czynić. Odpowiedział Mu Filip: Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy mógł otrzymać choć trochę. Jeden z uczniów, Andrzej, brat Szymona, powiedział do Jezusa: Jest tu chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby.

Ale cóż to jest dla tak wielu? Jezus polecił: Każcie ludziom usiąść! Było zaś tam dużo trawy. Usiedli więc mężczyźni, a było ich około pięciu tysięcy. Jezus wziął chleby, odmówił modlitwę dziękczynną i rozdał siedzącym. Podobnie uczynił z rybami i rozdał, ile kto chciał. Gdy się nasycili, powiedział do uczniów: Pozbierajcie pozostałe okruchy, aby nic się nie zmarnowało. Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy okruchami, jakie pozostały po spożyciu pięciu chlebów jęczmiennych. Kiedy ludzie zobaczyli, jakiego znaku dokonał, mówili: Ten jest prawdziwym prorokiem, który miał przyjść na świat. Gdy jednak Jezus poznał, że zamierzają przyjść i porwać Go, aby obwołać królem, znowu udał się samotnie na górę. (J 6, 1-15)

Mistrz z Nazaretu wraz ze swymi uczniami udał się za Jezioro Galilejskie, zwane również Tyberiadzkim. Za Jezusem szły wielkie tłumy, które z każdym dniem coraz bardziej się powiększały. Słuchano Jego nauk z zapartym tchem, a cudowne uzdrowienia i wskrzeszenia zmarłych, których dokonywał przyjmowano jako szczególny dowód dobroci i miłosierdzia Bożego dla wybranego ludu.

Publiczna działalność Jezusa dobiegała końca. Przed oczyma Jego duszy rysował się coraz wyraźniej obraz męki, śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania. Uczniowie żyli w przeświadczeniu, że Mistrz szybko ich nie opuści. Chrystus Pan wiedział, że odejść musi, lecz zostawi samego siebie w innej postaci, i będzie przebywał aż do skończenia świata z tymi, którzy przyjmą Jego naukę.

Fragment Ewangelii przytoczony wyżej mówi o cudownym rozmnożeniu chleba dla rzesz, które słuchając słów Chrystusa nie zatroszczyły się o pokarm. Zbawiciel rozkazał ludziom, by usiedli na trawie, pobłogosławił pięć chlebów i dwie ryby. Na oczach pięciotysięcznego tłumu Jezus dokonał cudownego rozmnożenia chleba. Ten epizod z życia Chrystusa na ziemi uczy nas, że kto pójdzie za Jego głosem, słuchać będzie Jego słów, nie będzie przez Niego zapomniany.
Cud rozmnożenia chleba i nakarmienia pięciu tysięcy ludzi przez Jezusa był zapowiedzią innego cudu, jaki dokonuje się już od dwóch tysięcy lat na wszystkich ołtarzach, na których sprawowana jest ofiara Mszy św. Pan Jezus ustanowił Eucharystię w przeddzień swej męki, w czasie ostatniej wieczerzy w Wielki Czwartek: "To jest Ciało moje, które za was będzie wydane; to czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22,19). W słowach Zbawiciela są zawarte wielkie i zasadnicze dla nas prawdy: cudowna przemiana chleba w Ciało Chrystusa i zapewnienie, że z tego pokarmu nie tylko skorzystają Apostołowie, ale wszyscy, którzy będą go spożywać. Ustanowienie Najświętszego Sakramentu ołtarza przez naszego Zbawiciela jest wyrazem Jego wielkiej miłości do ludzi. Pozostawił swoje Ciało i Krew aż do skończenia świata. Od ostatniej wieczerzy nieprzerwanie pozostaje na naszych ołtarzach utajony w Przenajświętszym Sakramencie.

Podczas każdej Mszy świętej w momencie konsekracji Chrystus zstępuje na ołtarz. Zastanówmy się, w jakim celu do nas przychodzi? Czy ma nam przypomnieć o swej Boskiej godności? Niewątpliwie współczesnemu człowiekowi żyjącemu w zmaterializowanym świecie trzeba przypominać i stawiać przed oczy prawdę, że Bóg istnieje, że życie doczesne prędzej czy później się skończy, że będziemy musieli stanąć przed Panem, by zdać rachunek ze swego życia.

Ale to nie jest jedyny i główny cel obecności Jezusa na ziemi. On przychodzi po to, abyśmy Go często przyjmowali do swojego serca. Wśród pokus, jakie nas otaczają i którymi jesteśmy doświadczani, nie jesteśmy w stanie sami, bez Bożej pomocy, ustrzec się od grzechu. Chrystus Pan przychodzący do nas w Komunii świętej wzmacnia nas i dodaje sił do walki. Komunia święta łączy nas jak najściślej z Chrystusem. Jest wspólną ucztą wszystkich chrześcijan łączącą ich między sobą w jedną Bożą rodzinę.

Święty Augustyn, doktor Kościoła, pięknie o tym mówi: "Gdzie mąż żyje według wiary i często przystępuje do Stołu Pańskiego, tam żona zawsze może mu ufać i bezpiecznie w dobrej i złej doli oprzeć się na jego ramieniu. On jej nie zdradzi, matki swych dzieci. Sam też będzie miał żonę cichą, jasną, czystą i świętą. Dzieci będą mieli karne, wdzięczne, gotowe w każdej chwili do ofiary i poświęcenia za rodziców i rodzeństwo" (św. Augustyn "Wyznania"). W okresie Wielkiego Postu ileż przeżyć i wskazań wypływa z bogatej jego liturgii - rozważań i modlitw Gorzkich Żali, ceremonii Wielkiego Czwartku i Wielkiego Piątku! Cierpienia, męki i prześladowania Pana Jezusa tworzą jedno pasmo, które Kościół nazywa Drogą Krzyżową.
My dziś słabi i ułomni, przygnębieni i cierpiący zapewne - jak niegdyś uczniowie Chrystusa - nie zawsze rozumiemy drogi, którymi prowadzi nas Pan. Dlatego pytamy, co robić, jak postępować, aby nie zboczyć z drogi Chrystusowej?

Przystępujmy do Stołu Pańskiego, by błogosławieństwo i pomoc Boża towarzyszyły nam przez całe nasze ziemskie życie, a zwłaszcza w chwili śmierci. Z sercem skruszonym, z wiara i nadzieją, gorącą miłością wznośmy do Pana prośbę: "Chryste, daj nam zawsze tego chleba".

Kapł. M. Karol Babi

Kobieta cierpiąca na krwotok


Towarzyszył Jezusowi wielki tłum, który napierał na Niego. A była tam kobieta, która od dwunastu lat miała krwotoki i dużo wycierpiała od wielu lekarzy. Wydała cały swój majątek, a nic jej to nie pomogło, lecz czuła się jeszcze gorzej. Kiedy usłyszała o Jezusie, przyszła w tłumie i z tyłu dotknęła Jego płaszcza. Pomyślała bowiem: Jeśli dotknę choćby Jego płaszcza, wyzdrowieję. I natychmiast przestała krwawić, i wyraźnie poczuła, że jest wyleczona ze swojej dolegliwości. W tej samej chwili Jezus odczuł też, że moc wyszła z Niego. Zwrócił się więc do tłumu i zapytał: Kto dotknął Mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum napiera na Ciebie ze wszystkich stron, a pytasz: Kto Mnie dotknął? On jednak rozglądał się, aby ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przestraszona i drżąca, świadoma tego, co się z nią stało, podeszła, upadła przed Nim i wyznała całą prawdę. On zaś powiedział do niej: Córko, twoja wiara cię uzdrowiła, idź w pokoju i bądź wolna od swojej dolegliwości. Mk 5,24-32

W przedstawionym powyżej fragmencie ewangelii wg św. Marka opisana jest scena uzdrowienia niewiasty, która 12 lat cierpiała na krwotoki. Szukała pomocy u różnych lekarzy. Straciła swój majątek by zapłacić lekarzom za ich usługi - porady. Wiele wycierpiała, nic jej jednak nie pomogli. W tej trudnej sytuacji życiowej zrodziła się w niej wiara, że Jezus Chrystus może jej pomóc, ale jak Mu powiedzieć o swojej dolegliwości? Przecież z Nim zawsze są apostołowie, wokół Niego zawsze wiele ludzi, a jej choroba wstydliwa. Jak zbliżyć się do Niego i dyskretnie poprosić o uzdrowienie? Ufna wiara tej niewiasty skłania ją do tego, by nikomu nic nie mówiąc dotknąć się tylko szaty Jezusa. Przekonana bowiem była, że gdy dotknie się Jego szaty będzie zdrowa. Jak pomyślała tak uczyniła i nie zawiodła się - została uzdrowiona. Ale jej tajemnica została wyjawiona wobec wszystkich ludzi. Z wielką pokorą i wdzięcznością przyznała się do swej wiary i czynu wynikającego z wiary oraz łaski uzdrowienia.

Tego dnia wielu ludzi tłoczyło się wokół Pana Jezusa. Na pytanie Jezusa kto się mnie dotknął, apostołowie zdziwieni i zaskoczeni odpowiedzieli - Panie, tak wielu ludzi dotykało się Ciebie. Jak możesz pytać kto się mnie dotknął? Ale gdy Chrystus powtórzył pytanie - niewiasta z bojaźnią wyjawiła swoją tajemnicę. Pan Jezus pochwalił jej wiarę "Córko, twoja wiara cię uzdrowiła, idź w pokoju i bądź wolna od swojej dolegliwości". Według przepisów talmudycznych niewiasta mająca krwotoki uważana była za nieczystą. Nieczystym było także wszystko czego się dotknęła, a także ci ludzie, z którymi miała jakikolwiek kontakt. Taka osoba była wykluczona ze społeczeństwa. Jej cierpienie było więc nie tylko fizyczne spowodowane chorobą, ale i psychiczne, duchowe spowodowane odrzuceniem, wykluczeniem ze społeczności ludzi zdrowych. Właściwie to tej niewiasty w tym tłumie nie powinno być. Okazuje się jednak, że to tylko ona, a nie cały tłum doznał łaski Bożej.

To ważna wskazówka dla nas ludzi wiary, że dla Boga, dla Chrystusa każda osoba ludzka, każdy pojedynczy człowiek jest ważny. Dla Boga osoba ludzka nie ginie - nie rozpływa się w tłumie ludzi. Podobnie jest z indywidualnym stosunkiem człowieka do Boga i indywidualną odpowiedzialnością wobec Boga. Doznanie i przyjęcie łaski od Boga dokonuje się nie ze względu na wielkie zgromadzenie ludzi, ale ze względu na właściwe usposobienie człowieka i jego żywą wiarę w sprawczą moc Boga. Zwykle ludzie naprawdę święci wiedli swoje życie w zaciszu klasztornej celi lub w swojej rodzinie.

To wydarzenie o cudownym uzdrowieniu niewiasty, której imienia nie znamy, opisali trzej ewangeliści - Mt 9,20-22; Mk 5,25-35; Łk 8,43-48. Uznali oni je za reprezentatywne dla niekonwencjonalnej postawy Pana Jezusa względem kobiet. W owym czasie kobiety były poniżane, źle traktowane przez mężczyzn. Skrupulatni rabini zabraniali innym nauczycielom pozdrawiać publicznie kobietę. Rabbiemu nie wolno było rozmawiać publicznie nawet ze swoją żoną, córką lub siostrą, rozmawiając na ulicy z niewiastą wystawiał na szwank swoje dobre imię. Byli tacy faryzeusze, którzy w ogóle nie chcieli dostrzegać niewiast na ulicy, na ich widok zamykali oczy lub patrzyli w bok. Jakże musieli być zdziwieni, a może i zgorszeni żydowscy nauczyciele, gdy Jezus pozwolił się dotknąć chorej, wg nich "nieczystej" kobiecie. Że z uwagą słuchał swego rodzaju spowiedzi tej cierpiącej kobiety, a potem łagodnie ale z mocą rzekł: "Córko, twoja wiara cię uzdrowiła, idź w pokoju i bądź wolna od swojej dolegliwości".

"Idź w pokoju" - takim błogosławieństwem Pan Jezus przywrócił jej pełnię życia i wszelkie prawa w społeczeństwie. Złamane życie zostało uleczone w ciele i duchu. Niewiasta, która marzyła jedynie o anonimowym uzdrowieniu, doświadczyła łaski Bożej, przekraczającej wszelkie jej oczekiwania. Nie wiemy jakie były dalsze losy tej kobiety. Może przyłączyła się do grona niewiast towarzyszących Jezusowi, a może powróciła do swojego domu. Na zawsze jednak pozostanie jedyną kobietą w Biblii, która sama odważyła się pójść do Jezusa po uzdrowienie. Inne, nieliczne niewiasty, o których czytamy w Piśmie świętym, zostały uzdrowione przez Jezusa na prośbę osób trzecich. Na ogół kobiety z racji wielowiekowej tradycji nie miały odwagi rozmawiać z Jezusem bezpośrednio. Kobieta cierpiąca na krwotoki wierzyła, że Pan Jezus ma moc i lituje się nad każdym człowiekiem, że w czynieniu dobra nie mogą Mu przeszkodzić żadne stare wzorce zachowań. Stosunek Jezusa do kobiet był zgodny z zamiarami Stwórcy, bo Bóg w swej miłości nie czyni różnicy między mężczyzną i kobietą (Gal 3,28).

Analizując dzisiejszą perykopę mamy sposobność konfrontować naszą wiarę i odwagę z wiarą i odwagą bohaterki ewangelicznego tekstu. Możemy uczyć się pielęgnowania tych cnót tak bardzo potrzebnych do chrześcijańskiego życia. Powinniśmy też zrewidować nasz stosunek do utartych wzorów postępowania nie tylko względem kobiet, ale także innych ludzi, niekiedy "odstających" od naszych wyobrażeń normalności. Jezus Chrystus, jego słowa zapisane w Ewangelii wskazują nam właściwy kierunek i kształtują zgodne z wolą Bożą postawy.

Bp M. Włodzimierz Jaworski

Uroczystość jubileuszowa w parafii Kościoła Starokatolickiego Mariawitów w Lublinie


2 września 2006 r. obchodzono w Lublinie setną rocznicę budowy kościoła i powstania parafii.


Uroczystość rozpoczęła się o godz. 11.00. Proboszcz kapł. M. Sławomir Rosiak serdecznie przywitał bpa M. Romana Nowaka oraz kapłanów: M. Roberta Żaglewskiego z Woli Cyrusowej, M. Stanisława Bankiewicza z Grzmiącej, M. Ładysława Ratajczyka z Gniazdowa, M. Stefana Adamca z radzyminka, M. Zbigniewa Nawarę z parafianami z Wiśniewa, M. Wiesława Kowalczewskiego z parafianami z Żarnówki, M. Jana Opalę z parafianami z Mińska Maz., M. Krzysztofa Czyżewskiego z Żeliszewa, M. Grzegorza Dróżdża z Cegłowa, M. Zenona Miklusa z Piaseczna, M. Fidelisa Kaczmarskiego z Wierzbicy.

Równie serdecznie powitał gości: kapł. Polikarpa Zaborka ze Stoczka Lubelskiego, ks. Andrzeja Łosia - proboszcza z Kościoła Prawosławnego, ks. Andrzeja Gontarka - proboszcza z Kościoła Polskokatolickiego, p. Józefa Różańskiego - dyrektora Wojewódzkiego Urzędu Spraw Obywatelskich występującego w imieniu wojewody lubelskiego p. Wojciecha Żukowskiego, p. Sylwię Irgę - przewodniczącą Koła Pań Lubelskiego Oddziału PRE, chór Diecezji Śląsko-Łódzkiej pod dyrekcją dr. Henryka Kapusty, orkiestrę dętą ze Strykowa pod batutą Stefana Szcześniaka oraz wszystkich wiernych biorących udział w nabożeństwie.

Mszę św. odprawił bp M. Roman w asyście kapłanów: M. Roberta i M. Stanisława. Biskup wygłosił też kazanie. Oprawę muzyczną nabożeństwa zapewnił chór i orkiestra. Do Komunii św. w krótkim rozmyślaniu przygotował obecnych kapł. M Wiesław. Na zakończenie nabożeństwa odśpiewano hymn "Ciebie Boga chwalimy".

Następnie przed kościołem odbyła się akademia, w której uczestniczył także chór i orkiestra. Kapł. M. Polikarp przeczytał fragmenty "Żywota Przeczystej Pani" autorstwa bp. M. Jakuba Próchniewskiego. Kasia Rosiak przeczytała informacje dotyczące historii parafii.

Wspomniała, że mariawityzm przez osiem lat w ukryciu wzrastał, kwitł i wydawał owoce przy parafii św. Mikołaja na Czwartku, gdzie pracowali dwaj kapłani - Miłkowski i Nowakowski. Po zawieszeni w czynnościach kapłańskich wspomnianych kapłanów mariawici zmuszeni byli przenieść się do kaplicy na Czechówkę Górną. Tu w ciągu dwóch miesięcy pobudowali kościół z podpiwniczeniem na sale szkolne.

Na zakończenie akademii zaśpiewali wszyscy a orkiestra zagrała pieśń "Nie rzucim Dzieła, gdzie Bóg jest" .

Proboszczami i administratorami lubelskiej parafii byli kolejno następujący kapłani: Wacław Żebrowski, Józef Poradowski, Stanisław Szokalski, Józef Miłkowski, Jakub Łuszczewski, Tymczyszyn, Romuald Gawrysiak, Stefan Adamiec, Bogumił Grzelak. Obcenie funkcję proboszcza sprawuje kapł. M. Sławomir Rosiak.

Po zakończeniu oficjalnych uroczystości w sali i w ogrodzie odbył się poczęstunek.

Hanna Rosiak, Fot. K. Burdziński