- Sukcesja apostolska
-
Biskupi mariawiccy
-
Pionierzy mariawityzmu
- Mariawityzm 100 lat temu
- Działalność społeczna
- Geneza parafii mariawickiej w Płocku
- Kalendarium

Część ósma

W roku 2005 będziemy zamieszczać w tym cyklu, rozpoczętym w 2003 r., opisy wydarzeń sprzed 100 lat korzystając z najdawniejszych mariawickich źródeł. Rok 1905 był czasem ostatnich wysiłków ze strony kapłanów mariawitów do utrzymania się w jedności z biskupami. Nawiązując do ostatniego zdania z poprzedniego odcinka (Mariawita 10-12/2004): "W styczniu 1905 r. wysłaliśmy do Rzymu ks. Skolimowskiego jako delegata w naszej sprawie" drukujemy fragmenty dotyczące tej sprawy.

Potępienie nasze w Inkwizycji i pośpieszne wykonanie jej dekretu w tych nawet diecezjach, które nie miały prawa z niego korzystać, niszczyły naszą organizację i zgromadzenie Sióstr Mariawitek. W takim położeniu ciekawi byliśmy usłyszeć zdanie o dalszych losach naszych papieża Piusa X. Nie mogliśmy wyrzec się nadziei, że Ojciec św. osobiście będzie dla nas przychylny i podniesie z zewnętrznej ruiny to, co przewrotność i zazdrość dygnitarzy Kościoła pragnęły zniweczyć. (...)

Czekaliśmy więc na powrót ks. Pawła Skolimowskiego, żądni dowiedzieć się o skutku jego misji w Rzymie. Jakoż w połowie lutego 1905 r. ks. Skolimowski powrócił do kraju. Wiadomości, które nam przywiózł, podajemy z jego własnego sprawozdania. (...)

Gdy stanąłem w Wiecznym Mieście - pisze ks. Skolimowski - przypomniałem się pamięci osób, z którymi obcowałem dawniej, jako kolegiasta rzymski; nadto poznałem kilku dygnitarzy, chcąc zasięgnąć ich rady w sprawie naszej i prosić o jej popieranie na przyszłość. A więc bywałem u ks. Pawła Smolikowskiego, wówczas generała oo. Zmartwychwstańców, odwiedziłem niektórych profesorów z wszechnic teologicznych, a także generała Dominikanów. Wreszcie składałem wizyty arcybiskupowi Symonowi, karydnałowi Vives y Tuto - z zakonu kapucynów i kardynałowi S. Vanutellemu. Wszędzie przyjmowano mnie uprzejmie, z ujmującą i właściwą dygnitarzom rzymskim dystynkcją. (...)

Profesorowie wszechnicy teologicznej dawali charakterystyczną radę, żeby per monache (przez zakonnice) uzyskać przychylne dla nas usposobienie kardynałów i Papieża - a w następstwie otrzymać przez nie potwierdzenie Dzieła naszego. Inni radzili wybrać z rzymskich duchownych prokuratora naszego zgromadzenia - z roczną pensją, któryby przez procesy kanoniczne wywalczył zmianę wyroku Inkwizycji i konsekwentnie wyjednał dla nas prawo istnienia, w jakiejkolwiek formie zechcemy. Punktem wyjścia dla prokuratora miało być falsum suppositum (fałszywa podstawa) przy pierwszym potępieniu. (...)

Dnia 27 stycznia w piątek, o godzinie trzeciej po południu otrzymałem pozytywne posłuchanie u Ojca św. Papież podaną sobie prośbę w imieniu Mariawitów przyjął łaskawie. W prośbie tej streściłem zasady i cele naszego zgromadzenia, wspomniałem o wyroku Inkwizycji i poddaniu się z naszej strony jej rozporządzeniom; nadto prosiłem, żeby Ojciec św. pozwolił nam na podstawie Encykliki Leona XIII szerzyć cześć Przenajświętszego Sakramentu i wskazał jaką regułę, według której moglibyśmy żyć w łączności duchownej.

Wreszcie zakończyłem prośbę tymi słowami: "Jeżeliby światła Mądrość Waszej Świątobliwości uważała za niemożliwe udzielić nam tej łaski wspólnego życia - Mariawici błagają, żeby mogli przynajmniej zbierać się raz na miesiąc, w oznaczonym dniu, na ćwiczenia duchowne - a raz do roku odbywać rekolekcje według określonych zasad i wskazówek, aby w ten sposób podtrzymać w sobie ducha kościelnego i ofiarnego na większa chwałę Bożą i dla dobra dusz - ku czci Najświętszej Maryi Panny".

Ojciec św. gdy przeczytał prośbę, przyrzekł swoją opiekę nad nami i wyraził uznanie dla naszej uległości względem wyroków Kościoła i dla naszego ducha gorliwości kapłańskiej, powtarzając kilkakrotnie: "Bravi Polacchi, bravi Polacchi"!..." Nadto dziwił się, że w końcu prośby prosimy o to, do czego obowiązani jesteśmy z pojęcia stanu kapłańskiego.

W końcu Ojciec św. zapytał mnie o ostatnie wypadki w Warszawie (były wtedy zaburzenia w Warszawie stłumione za pomocą wojska) i udzielił błogosławieństwa "nam, Marii Franciszce, arcybiskupowi, profesorom seminarium i wszystkim, których mam w myśli". Zdawało się więc, że sprawa naszego zgromadzenia wchodzi na dobrą drogę - zwłaszcza dlatego, że Ojciec św. zapewnił mnie, iż wyda osobisty swój sąd o Dziele naszym. (...)

Wiadomości te niemało uspokoiły nas i utwierdziły w przekonaniu, że dobrą obraliśmy drogę, rozwiązując organizację zakonną, a każdy prywatnie nie odstępując od zasad byłego zgromadzenia. Wiedzieliśmy bowiem, że dygnitarze rzymscy rozporządzenia Inkwizycji rozumieją w ten sposób, jak my je rozumieliśmy; a zwłaszcza pocieszyła nas wiadomość, że Ojciec św.: "sam wyda swój sąd o Sprawie naszej". Nowy promień nadziei zabłysnął nam w sercach. Postanowiliśmy więc tym gorliwiej zachować rady Ewangelii Świętej; zaczęliśmy z nowym zapałem wypełniać czwarty ślub szerzenia czci Przenajświętszego Sakramentu - jedno i drugie uważając za główny obowiązek kapłana katolickiego, płynący z samej natury kapłaństwa. ("Maryawita" nr 33 z 1907 r., s. 524-527)

oprac. P. Jaworska (Mariawita 1-3/2005)



- Część pierwsza
-
Część druga
-
Część trzecia
- Część czwarta
- Część piąta
- Część szósta
- Część siódma
- Część ósma
- Część dziewiąta
- Część dziesiąta
- Część jedenasta
- Część dwunasta